#2 Kylie

466 33 1
                                    

Dziś piątek, każdy normalny student nie może doczekać się końca wykładów, aby wieczorem wybrać się na imprezę. Ale nie ja, dla mnie ten dzień oznacza siedzenie przez cały weekend w pokoju i zakuwanie.

Jak zwykle Zoey nadal spała i nie zamierzała wstać na zajęcia. W tym momencie zaczynała się moja misja. Starałam się jak najciszej podejść do jej łóżka.

- WSTAWAJ!!! - krzyknęłam jej prosto do ucha i ściągnęłam z niej kołdrę.

- Nigdzie dziś nie idę. Spadaj!

- Zawsze tak mówisz. Daję Ci 5 minut na podniesienie się i ostrzegam, lepiej to zrób, wiesz do czego jestem zdolna.

- Dobra dobra już wstaję. Wredna jesteś.

Jak zwykle dotarłyśmy na wykład spóźnione. Dziś obie zaczynałyśmy biologią. Zoey tak jak ja planuje zostać lekarzem, ale ona idzie na pediatrię. Uwielbia dzieci. Ja natomiast chcę zostać hematologiem, ponieważ już coś o tym wiem.

~~~

Do domu wróciłam o 13:30. Na razie byłam sama w pokoju, bo Zoey kończyła zajęcia za godzinę. Do kawiarni szłam na 15:00, więc miałam chwilę wolnego. Postanowiłam posłuchać muzyki, zazwyczaj działało to na mnie uspokajająco.

Przysnęłam na chwilę. Obudziło mnie trzaśnięcie drzwiami, oznajmujące powrót mojej współlokatorki, to znaczyło, że musiałam powoli wychodzić. Dużym plusem było to, że kawiarnia, w której pracowałam, znajdowała się niedaleko.

- Hej Kylie, już jestem!

- Cześć, twojego wejścia nie dało się nie zauważyć, a tak w ogóle to już wychodzę.

- Gdzie? Czyżbyś wreszcie miała randkę? - zapytała Zoey, sugestywnie unosząc brwi.

- Boże, dziewczyno gdzie ty masz głowę? Idę do pracy, tak jak każdego tygodnia.

- Aaa... no tak całkiem zapomniałam. No to idź już, bo się spóźnisz.

Po tej dziwnej wymianie zdań ruszyłam w stronę windy. Kiedy do niej wchodziłam, zauważyłam jakiegoś biegnącego chłopaka, a za nim krzyczącą dziewczynę, która w biegu próbowała założyć koszulkę. To był naprawdę niecodzienny widok, nawet jak na akademik.

W pewnym momencie zauważyłam, że chłopak zatrzymał się przed windą. Wydawało mi się, że skądś go kojarzę. Po chwili rozpoznałam w nim osobę, którą widuję codziennie, wyglądając przez okno.

Nim się zorientowałam, chłopak podbiegł w moją stronę i po prostu pocałował mnie. Byłam w szoku. Zanim do mojego mózgu dotarło, co się dzieje, moja ręka już wędrowała w stronę jego twarzy. Jeszcze nikogo w życiu nie uderzyłam.

- Auć! Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał chłopak, trzymając rękę przy miejscu, w które uderzyłam.

- Żartujesz sobie ze mnie?! Co ci w ogóle strzeliło do głowy?! Nie nauczyli cię w domu kultury?! Boże, jesteś jakiś powalony! Dawno nie spotkałam podobnego debila do ciebie.

- Uspokój się, skarbie. Aż tak źle całuję? - zapytał z kpiną.

Zagotowało się we mnie. Byłam po prostu wściekła. Co on sobie w ogóle wyobrażał? Chciałam wyjść, ale winda jeszcze nie zjechała na dół. To była jedna z najgorszych chwil w moim życiu.

- Zamknij się, bo nie ręczę za siebie. Ale skoro już muszę tu z tobą siedzieć, może wyjaśnisz mi kim była ta dziewczyna biegnąca za tobą, która próbowała zabić mnie wzrokiem.

- Posłuchaj, nie rozumiem cię. Najpierw chcesz, żebym się nie odzywał, a zaraz potem mam ci coś wyjaśniać. Jesteś strasznie skomplikowana.

A teraz jeszcze chciał zrobić ze mnie idiotkę. Tego już za wiele. Na szczęście winda już stanęła. Posłałam mu moje najgroźniejsze spojrzenie, a następnie jak najszybciej opuściłam to małe pomieszczenie.

Przeszłam kawałek, a potem łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Nie mogłam uwierzyć, że ktoś taki doprowadził mnie do płaczu. W tym stanie na pewno nie mogłam pójść do pracy. Zadzwoniłam do szefowej i poprosiłam o dzień wolnego. Na szczęście moja pracodawczyni była bardzo wyrozumiała. Powiedziała, że nic się nie stało i żebym się niczym nie martwiła. Pewnie poznała, że coś jest nie tak po moim drżącym głosie.

Niedaleko mojego mieszkania był park i to tam postanowiłam się udać. Nie mogłam wrócić do akademika i narazić się na pytania Zoey. Musiałam tam zostać dopóki moja współlokatorka nie wyjdzie na imprezę. Wyjęłam z torby telefon i wybrałam numer mojej najlepszej przyjaciółki Cassie.

- Halo? Cześć Kylie, co tam u ciebie? - usłyszałam w słuchawce.

- Dzwonię, bo chciałabym z tobą porozmawiać. Masz chwilę?

- Dla ciebie zawsze kochana. Co się stało? - zapytała.

No więc opowiedziałam jej o całym zajściu ze wszystkimi szczegółami. Była równie zszokowana jak ja.

- A powiedz mi, jak się teraz czujesz? Wszystko ok?

- Już się uspokoiłam, ale na początku aż we mnie wrzało.

- Kurde, nie powinnaś się denerwować. W ogóle kto by przewidział coś takiego.

- No właśnie. A najgorsze jest to, że chciałabym go do końca życia unikać, bo zobaczył we mnie okazję do zrobienia na złość dziewczynie, a on tymczasem mieszka naprzeciwko. Jak mam go niby nie widywać. Mogłabym poprosić Zoey o zmianę połowy pokoju, ale wtedy musiałabym jej o wszystkim powiedzieć, a ja najbardziej chciałabym zapomnieć - wypowiedziałam wszystko za jednym tchem. O mało co się nie udusiłam.

- To rzeczywiście jest skomplikowane. Przykro mi, że nie mogę tam z tobą być, to zdecydowanie wszystko by ułatwiło. Byłoby jak w liceum. Piżama-party, nocny maraton filmowy, potem mówiłybyśmy o tym, jacy to faceci są beznadziejni i od razu by ci się polepszyło. Naprawdę za tobą tęsknię.

- Ja też nawet nie wiesz, ile bym dała, żebyś tu że mną była. Ale nie przejmuj się, sama rozmowa z tobą dużo mi dała. A nasze licealne poprawianie humoru zdążymy jeszcze nadrobić. Niestety muszę już kończyć, bo się ściemnia. Dzięki za rozmowę.

- W porządku. Cieszę się, że nadal masz ochotę mi się zwierzać. Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy. Pa pa.

- Pa - odpowiedziałam i rozłączyłam się.

Po kilku minutach już byłam w domu. Tak jak myślałam, Zoey nie było. Założyłam słuchawki, rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.

Back To YourselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz