#50 Kylie

188 16 1
                                    

Wszyscy wyszli i zostaliśmy z Kevinem sami. Chłopak dziwnie mi się przyglądał, czemu nie pozostałam dłużna. Jednak przez długi czas w ogóle się nie odzywaliśmy. Zaczęłam myśleć o tym wszystkim. Co ja takiego mu zrobiłam, że aż tak bardzo mnie nienawidził? Naprawdę zrobiło mi się przykro. Już chciałam odejść i powiedzieć, że nie mamy o czym rozmawiać, ale nie mogłam tak tego zostawić. Na usta cisnęło mi się jedno, podstawowe pytanie.

- Dlaczego? - powiedziałam cicho. Na początku myślałam, że brunet mnie nie usłyszał, ale potem spojrzał na mnie tak przenikliwie, że aż miałam ciarki na plecach. - Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz?

- Żartujesz sobie ze mnie?! Niech pomyślę... hmm.... może dlatego, że za każdym razem na mnie naskakujesz, że nagadałaś Zoey, że jestem dupkiem. Mogę tak wymieniać całymi godzinami.

- Ale ja, w odróżnieniu od ciebie, nie kłamię. Nie wymyśliłam tego wszystkiego. A ty? Jak mogłeś nagadać Marcus'owi takich rzeczy?! - oboje zaczęliśmy podnosić głos tak, że ludzie oglądali się na nas.

- Nie mogłem wykluczyć, że masz coś nie po kolei w głowie, bo jak można kogoś zostawić dla własnej wygody. "Zachorowałam na białaczkę i teraz mam wszystkich w dupie". Może nie mam najlepszych kontaktów z bratem, ale nie dam nim tak pomiatać.

- Co?! O czym ty w ogóle mówisz?! Wybacz, ale nie rozumiem.

- No jasne! Udawaj niewiniątko! Mówię o tym, że kiedy rzekomo zachorowałaś, to zostawiłaś Cody'ego, a potem tylko na niego najeżdżałaś. Jak się za nim wstawiłem, to skierowałaś swoją złość na mnie.

- Słucham?! To nie ja zostawiłam Cody'ego! Kiedy mu powiedziałam, że zachorowałam, to stwierdził, że musi to przemyśleć, że nie jest na to gotowy. Oprócz tego, że już następnego dnia udawał, że mnie nie zna, to jeszcze poprosiłam, żeby nic nikomu nie mówił, ale i tego nawet nie potrafił zrobić. W poniedziałek wszyscy mówili tylko o mojej chorobie. Nie, źle to określiłam. Oni się ze mnie wyśmiewali. Właśnie przez twojego kochanego braciszka, więc przestań mi tu pieprzyć takie głupoty.

- To chyba tobie się coś pomyliło. Cody powiedział mi coś zupełnie innego.

- Tak się składa, że byłam przy naszej rozmowie i trochę lepiej od ciebie orientuję się w sytuacji. Najwyraźniej brat cie okłamał.

- Niemożliwe! Nie wierzę ci! Na pewno mówisz tak, żeby wyszło na twoje.

- Myśl sobie, co tylko chcesz! Ty i twój brat jesteście siebie warci - już chciałam odejść, ale Kevin złapał mnie za ramię.

- Ej! Możesz mnie obrażać, ale nie porównuj mnie do brata. Nie znasz mnie! Ja jestem inny!

- Twoje zachowanie na to nie wskazuje.

- Przeprosiłem i żałuję. Jeśli to, co mówisz, jest prawdą, to się tego dowiem. Nie mam nic do ciebie, ale to ty od zawsze próbujesz mnie do siebie zniechęcić.

- Nie kłamię.

- Nie wiem dlaczego, ale chyba ci nie wierzę - widziałam jak trybiki obracają się w jego głowie.

- To twój wybór. Ja mam czyste sumienie - zabrałam płaszcz i ruszyłam w stronę wyjścia.

- To nie Cody - myślałam, że się przesłyszałam, ale Kevin ciągnął dalej. - Ja powiedziałem o białaczce w szkole. Usłyszałem fragment waszej rozmowy, a potem Cody opowiedział swoją wersję. Możliwe, że jeszcze dodałem coś od siebie. Nie wiedziałam, że to mój brat zachował się jak skończony idiota. Przepraszam. Przykro mi, że przez to musiałaś wyjechać. I za to, że ja się tak zachowywałem. Nie powinienem okłamywać Marcus'a, bo ty tylko chciałaś chronić przyjaciółkę przed kimś takim jak ja. Naprawdę nie zdawałem sobie sprawy, że zniszczyłem komuś życie.

Back To YourselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz