#91 Kylie

161 21 20
                                    

Otworzyłam oczy i natychmiast zamknęłam je z powrotem, ponieważ poraziło mnie ostre światło. Byłam cała obolała, a moja głowa była taka ciężka. Kiedy przyzwyczaiłam się już do oświetlenia, zobaczyłam, że leżę na łóżku, a do moich rąk poprzypinane są różne rurki. Obok mnie dostrzegłam mojego tatę i Zoey.

- Gdzie ja jestem? - szepnęłam, chociaż już domyślałam się odpowiedzi.

- W szpitalu, kochanie. Zemdlałaś.

Chciałam się lekko unieść, ale tata mnie powstrzymał.

- Leż, Kylie. Zaraz przyjdzie lekarz. Nie możesz się przemęczać.

Do tej pory odzywał się tylko mój tata, więc spojrzałam na Zo. Na jej twarzy malowało się całe mnóstwo emocji. Strach, ulga, smutek, radość, to wszystko naraz.

- Wszystko w porządku, Zo?

I nagle dziewczyna roześmiała się, a z jej oczu łzy zaczęły spływać strumieniami.

- Boże, Kylie. Leżąc tutaj, naprawdę martwisz się o moje samopoczucie?

- Oczywiście, że tak. Jesteś moją przyjaciółką.

- Kocham cię, Ky. Okropnie mnie wystraszyłaś, wiesz? - po tych słowach mocno mnie przytuliła, nachylając się nad łóżkiem.

- Zoey - upomniał dziewczynę mój ojciec, ale dałam mu znak rękę, że wszystko jest w porządku.

- Ja też cię kocham, Zo.

W tym momencie do sali wszedł lekarz. Zoey zajęła swoje poprzednie miejsce i trzymała mnie za rękę tak jak i mój tata.

- Dzień dobry, panno Mills - przywitał się ze mną dr Meyer. - Jak się pani czuje?

- Co się stało? - nie zawracałam sobie głowy uprzejmościami i od razu przeszłam do rzeczy.

- No cóż... Nie wiem, czy mogę - pokazał głową na moja przyjaciółkę.

- Niech pan mówi. I tak potem bym jej powtórzyła.

- Jak pani chce. Zemdlała pani wczoraj wieczorem. Była pani nieprzytomna przez prawie dwadzieścia godzin. Wykonaliśmy te badania, które byliśmy w stanie, ale będziemy musieli zabrać panią na resztę, kiedy trochę pani odpocznie. Na daną chwilę wiemy tyle, że przyjmowane przez panią leki już w ogóle nie działają, a zwiększenie dawki mogłoby być szkodliwe dla innych organów. Chemioterapia nie przynosi oczekiwanych efektów. Choroba się rozwinęła w bardzo dużym stopniu. Musimy tylko dowiedzieć się w jak dużym, żeby wiedzieć, co zrobić dalej. 

- No dobrze, czyli kiedy będę mogła wrócić do domu?

- Cóż... Na razie to wykluczone. Musi pani zostać. Jest pani za słaba, a takie sytuacje jak ta wczorajsza mogą się powtarzać częściej.

- Nie, nie, nie - zaczęłam powtarzać pod nosem, jednocześnie kręcąc głową. To nie mogło się tak skończyć.

- Nic nie wiemy na pewno, dlatego nie chcę pani straszyć, ale już od pewnego czasu zauważyliśmy stopniowe pogorszenie i nic nie chciało zadziałać, aby odwrócić ten proces.

Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami, modląc się w duchu, żeby to wszystko okazało się tylko koszmarem.

- Zostawię państwa na razie, ale proszę pozwolić wypocząć córce - lekarz zwrócił się do mojego ojca, a potem opuścił salę.

Mój wzrok stał się mętny, przez łzy, które napłynęły mi do oczu. Mój najgorszy koszmar właśnie stawał się rzeczywistością.

- Będzie dobrze, Kylie. Jesteś silną dziewczyną i coś takiego nie może cię złamać - próbowała pocieszać mnie Zo, ale sama ledwo się trzymała. Miała wory pod oczami, co pewnie świadczyło o tym, że tej nocy nie zmrużyła oka.

Back To YourselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz