#71 Marcus

155 20 0
                                    

W poniedziałek trzeba było dalej ciągnąć życie studenta, więc pojechałem na zajęcia. Wszystko na zewnątrz było pokryte białą warstwą śniegu. Nie zrobiło się tak zimno, jak się wydawało, kiedy patrzyło się na ulicę przez okno. Temperatura była zadziwiająco wysoka jak na takie warunki. Nie mogłem się napatrzeć na ten widok. Wiedziałem, że po zajęciach już śnieg stopnieje. Ale choć na chwilę mogłem się oderwać myślami. Podczas lunchu siedziałem z Ethan'em, Ryan'em i Zack'em na korytarzu. Było prawie jak zawsze. Z wyjątkiem nieobecności Matt'a i Dave'a. Nie ukrywam, że zacząłem odczuwać ich brak. To oni zawsze nadawali humoru naszej paczce i wpadali na najgłupsze pomysły. Niestety ludzie się zmieniają i trzeba się z tym pogodzić. Rozmawialiśmy o meczach i ogólnie o sporcie. Nadszedł czas, że Zack z Ryan'em musieli się zbierać, dlatego zostaliśmy z Eth'em sami.

- Idziemy dziś do klubu albo pubu napić się? - zaczął nowy temat Eth.

- Co? Na początku tygodnia? - skrzywiłem się na myśl o kacu na drugi dzień.

- Kurwa, muszę się napić. Wszystko mnie ostatnio denerwuje. Ty też jesteś ostatnio dziwny. Nie mogę pojąć, w jakim celu pojechałeś za Kylie. Nie jesteś już taki sam. Wolałem jak chodziłeś z Ash.

- Ja jestem dziwny?! - jak on może wracać do przeszłości z Ashley? - To ty zachowujesz się jak kutas od czasu kiedy obok Zoey pojawił się Kevin. Wyżywasz się na wszystkich dookoła. Wyobraź sobie, że nie jestem egoistą i mi zależy, jak nie wiem. Dlatego pojechałem za Ky.

- Kiedy dasz sobie z nią spokój? - po prostu ręce opadały. Nic do niego nie docierało.

- Kiedy zrozumiesz, że nie zamierzam dawać sobie spokoju? Ty tak po prostu zrezygnowałbyś z Zoey?

- Zależy w jakiej sprawie. Teraz sam nie mam pojęcia, co się miedzy nami dzieje. Mam wrażenie, że każdą wolną chwilę ona spędza z nim. Myślę, że przyprawia mi rogi. Rozmawialiśmy w sobotę, z tym, że nic nie pamiętam. Wiem, że coś się miedzy nami wydarzyło, bo Zo trzyma dystans. Szczerze, nie zdziwiłbym się gdyby mnie z nim zdradzała. Tylko, że ja już do tego dopuściłem. W dodatku z takim gościem jak Kevin. Cholera, w czym ten leszcz jest lepszy?

- Patrzyłeś ostatnio na siebie? Na swoje zaborcze zachowanie? Każda mądra dziewczyna nie chciałaby być tak traktowana i próbowałaby wydostać się z takiej papraniny jak ta - wygarnąłem mu i wstałem w nerwach, odwracając się. Ku mojemu zdziwieniu parę kroków za nami stała Zoey, która przysłuchiwała się całej rozmowie. Przytknęła palec do ust, nakazując mi tym samym ciszę. Zwróciłem wzrok na kumpla, który nie zorientował się, że jego dziewczyna może przysłuchiwać się tej rozmowie. Przyjrzałem się dyskretnie twarzy blondynki i widać było, że poczuła się zraniona. Nie wyglądała jak zawsze, uśmiechnięta od ucha do ucha, ale smutna. To nie ta sama dziewczyna. Usiadłem znów na wcześniejszym miejscu i toczyłem rozmowę trochę łagodniej.

- Czemu uważasz, że cię zdradza?

- Przecież to widać. Widziałem nie raz jak, wychodziła od niego z pokoju. Nawet przytulają się przy mnie.

- To nie świadczy o zdradzie. Z tego co wiem, pomagają sobie w konkursie - wiedziałem, że robię świństwo kumplowi, wyciągając od niego informacje, ale w tej sytuacji stawałem po stronie Zoey.

- Czemu jej bronisz, jakby była aniołkiem? - spytał, czytając mi w myślach.

- A ty czemu mówisz tak o Zoey?! To twoja dziewczyna i wątpię, żeby cię zdradziła. Przejrzyj na oczy i zobacz, co się z tobą porobiło.

~~~

Wróciłem do pokoju i od razu zacząłem pakować rzeczy na trening. Dopiero teraz otworzyłem torbę pierwszy raz od przyjazdu z Middletown. Szukając ładowarki, zwróciłem uwagę na zwiniętą kartkę ukrytą między ubraniami. Nie miałem pojęcia, co ona tam robiła. Rozłożyłem ją i zobaczyłem liczby. To było coś związanego z matematyką i na pewno nie znalazło się tam dzięki mnie. Pismo było identyczne jak Kylie. Ale po co miałaby zostawiać w mojej torbie coś takiego? Przyglądałem się cyfrom dobre piętnaście minut. Telefon z padającą baterią wyrwał mnie z zamyślenia. Znalazłem ładowarkę i podłączyłem do kontaktu. Spojrzałem na zegarek i zorientowałem się, że zostało mi dokładnie dziecięć minut do treningu. Szybko zabrałem torbę  i pognałem do uczelni. Wpadłem jak poparzony na halę, gdzie była już zbiórka. Ustawiłem się na końcu. Spojrzałem na groźną minę trenera. 

Back To YourselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz