#18 Marcus

258 21 3
                                    

Kiedy dotarliśmy do Middletown, zrobiło się już ciemno. Kylie kierowała mnie, jak dojechać do celu naszej podróży. Po niedługim czasie zajechaliśmy na podjazd niewielkiego piętrowego domu o spadzistym dachu. Światło z werandy oświetlało wejście. Wyłączyłem silnik samochodu, kiedy w drzwiach pojawił się jakiś mężczyzna. Wyglądał na około 45 lat i był średniego wzrostu. Kylie wyskoczyła z auta i w podskokach pobiegła do ojca, przytulając go. Wysiadłem, chcąc pójść się przywitać, kiedy zobaczyłem biegnącego w stronę dziewczyny psa. Był duży, jasnej sierści i puszysty. Rozentuzjazmowany pies rzucił się, powalając na plecy Kylie, merdając ogonem i liżąc. Na początku na mojej twarzy malowało się ogromne zdziwienie, ale potem zastąpił go uśmiech.

- Bardzo stęsknił się za tobą - powiedział rozśmieszony tą sytuacją mężczyzna, kiedy brunetka bawiła się z futrzakiem. - A ty jesteś? - skierował się w moją stronę.

- To Marcus. Mój... - zaczęła dziewczyna.

- Chłopak - wszedłem jej w słowo. - Marcus Walker. Bardzo mi miło pana poznać.

Kylie wstała z ziemi i chciała się sprzeciwić temu, co powiedziałem, kiedy jej tata wyskoczył uradowany.

- Chłopak?! Jak miło, Ky. Tak się cieszę, od samego początku podejrzewałem, że skoro kolega ma cię podwieźć to coś dziwnego, ponieważ nigdy nie przyjeżdżałaś z płcią przeciwną. To naprawdę świetnie, skarbie - objął córkę w pasie, po czym wyciągnął do mnie dłoń, którą uścisnąłem. - Henry Mills.

- A to jest? - ukucnąłem i wyciągnąłem rękę do psa, chcąc go pogłaskać. Tak szybko jak ją wyciągnąłem, tak szybko zabrałem ją z powrotem, ponieważ ten pies tylko wyglądał na słodkiego. Pokazał swoje białe kły i warknął na mnie. Trochę to dziwne, ponieważ lubiłem zwierzęta i sam miałem w domu rodzinnym psa i kota. Nigdy mi się nie zdarzyło, aby czyjś zwierzak mnie nie lubił.

- Ten słodziak to "Capi". - wyszczerzyła swoje białe ząbki Kylie. Było widać, że poczuła satysfakcję.

- Tylko wygląda na słodziaka - mruknąłem.

- No dobrze, dzieci, chodźcie do domu, bo zrobiło się zimno. Odświeżycie się po podróży, a potem zjemy kolację.

- Ok, tylko weźmiemy bagaże.

- Idź, skarbie, do domu, bo faktycznie ochłodziło się. Poradzę sobie - posłałem ciepły uśmiech brunetce.

Kylie w zamian rzuciła w moją stronę groźne spojrzenie, ale oczywiście nic nie odpowiedziała, ponieważ pan Mills już ją prowadził do domu, coś tłumacząc. Wziąłem rzeczy do środka i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Bardzo przytulny dom, na ścianach wisiało dużo fotografii. Zdjąłem kurtkę, kiedy obok mnie pojawił się mężczyzna, wziął torbę Kylie i poprowadził mnie do pokoju, gdzie miałem spać.

- Przepraszam, jeszcze raz jak się nazywasz, chłopcze?

- Marcus Walker.

- Walker - powtórzył po mnie. - Czy twój ojciec ma firmę w Princeton?

Uniosłem brwi, w zdziwieniu.

- Nie. To znaczy, nie mój ojciec tylko wujek. Brat taty - sprecyzowałem.

- Aha... Bardzo dobrze go znam, pozdrów go i ciocię też oczywiście.

- Ooo... Dobrze, na pewno to zrobię - uśmiechnąłem się.

- Wspaniale, rozgość się. Kylie poszła do łazienki, więc ty będziesz mógł skorzystać z niej, gdy ona skończy. A potem zapraszam na kolację przyrządzoną przeze mnie. Będziemy mieć gości.

Back To YourselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz