#16 Marcus

240 23 0
                                    

Na zajęciach z chemii przedstawiliśmy projekt z Kylie i dostaliśmy piątki. Jak dla mnie, poszło nam dobrze, chociaż przygotowywaliśmy go osobno. Inne też były nawet ciekawe, ponieważ każda para miała unikalny i kreatywny sposób wykonania. Najbardziej spodobał mi się plan działania jakiś dwóch leszczy, którzy zrobili wybuchowy eksperyment, uzyskując całkowicie inny efekt od zamierzonego, ponieważ sala prawie poszła z dymem. Na początku był straszny wystrzał, po czym na blacie pojawił się ogień, dlatego profesor szybko skoczył po gaśnicę. Pan Heffer wyprosił wszystkich z pomieszczenia, ponieważ dym mógł być szkodliwy. Kilka osób wyszło strasznie przerażonych i oszołomionych, a zwłaszcza te siedzące z przodu. Chciałem wykorzystać ten czas i porozmawiać z Ky, która siedziała na ławce przeglądając coś w telefonie.

- Jadłaś lunch? - dosiadłem się.

Podniosła głowę i wlepiła we mnie te swoje duże brązowe oczy.

- Tak.

- Yhm... Więc kiedy jedziemy? - ciągnąłem, kiedy dziewczyna zaczęła mnie ignorować.

- Naprawdę nie musisz. Poradzę sobie... - rzuciła, całkiem unikając mnie wzrokiem.

- Ale chcę, właściwie nie mam planów na weekend, więc co mi szkodzi pomóc "koleżance"? - zapytałem unosząc brwi - Teraz już nie masz odwrotu, skarbie. Jedziesz ze mną - oświadczyłem z pewnością siebie, bo wiedziałem, że to zwróci jej uwagę.

Brunetka spojrzała na mnie bez emocji i się po prostu zgodziła.

- Więc w piątek o której kończysz? - zapytała, kiedy wszyscy zaczęli opuszczać wykłady i powstawał tłum na korytarzach.

- O 15:00.

- Dopiero? - zdziwiła się. - Ja kończę o 13:30.

- To się urwę z ostatnich zajęć - powiedziałem bez żadnego przejęcia.

- Kurczę... Najlepiej wyjechać przed 15:00, ponieważ to jest aż w Middletown. Mamy jesień i szybko się ściemnia, a ja nie chcę jeździć po nocy - widać było jakby się zaniepokoiła.

- Spoko. Spakujemy się wcześniej, a w piątek przyjdę po ciebie o 14:30.

- Okey.

Rozmawiając z dziewczyną, kątem oka zauważyłem, że przyglądał nam się brunet. Nie kojarzyłem go, dlatego musiał być z pierwszego rocznika.

Kylie wstała chcąc odejść, więc zrobiłem to samo.

- Tak w ogóle to gratuluję, dobra robota.

- Co? - stanęła zdezorientowana.

- Projekt. Dobrze nam poszedł, choć uważam, że byłby jeszcze lepszy, gdybyśmy dokończyli go razem. Następnym razem, tak zrobimy.

- Pff... Jakim następnym razem? - uniosła brwi i roześmiała się.

- Może będzie więcej takich okazji - uśmiechnąłem się.

- Oby nie!

- Ej... Nie było tak źle - sprzeczałem się.

- Przekroczyłeś granicę! A i uprzedzam, masz trzymać ręce przy sobie podczas tego wyjazdu! - w tej chwili zbliżyła się do mnie, uderzając palcem wskazującym w moją pierś.

- Uważaj skarbie, bo wybijesz palec, tu są wyrabiane mięśnie - spojrzałem w dól na jej dłoń. - A jeżeli chcesz podotykać, to po prostu powiedz... - Brunetka odwróciła się i odeszła, podczas, gdy ja odpowiedziałem z ironią na jej wcześniejsze ostrzeżenia: Niczego nie mogę ci obiecać.

Back To YourselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz