#64 Kylie

150 18 3
                                    

Poniedziałek

Dzisiaj miała się odbyć moja pierwsza chemioterapia. Początek końca. Chyba nigdy nie zapomnę tego uczucia, kiedy dowiedziałam się o białaczce, a potem zaczęło się leczenie. To był najgorszy okres w moim życiu, a teraz miał się powtórzyć. Byłam umówiona na popołudniu, aby nie opuszczać tak dużo zajęć. Zoey obiecała, że pojedzie ze mną, bo nie mogłam jechać sama, ale niestety musiałyśmy podróżować autobusem, ponieważ żadna z nas nie miała ani prawa jazdy, ani samochodu pod ręką. Zo ostatnio była jakaś inna. Często się uśmiechała, bo udało jej się pogodzić z Ethan'em, ale co jakiś czas stawała się zamyślona i tak jakby smutna. Nie wiedziałam, o co chodzi, bo ona nic nie mówiła, a ja nie chciałam naciskać. Gdyby chciała, sama by mi powiedziała. Teraz moim największym zmartwieniem był tata. Jeszcze nic mu nie powiedziałam. Nie potrafię się na to zdobyć. Wiem, że to nie fair, ale nic na to nie poradzę. Jestem tchórzem. I jeszcze Marcus. On nie chce już nawet ze mną rozmawiać, a najgorsze jest to, że to wszystko moja wina. Po tym wydarzeniu w łazience zostawił mi tylko napis na oknie. To była jego najdłuższa wypowiedź od tamtego czasu.

„Przestań:
- żyć wspomnieniami,
- przejmować się niepowodzeniami,
- myśleć „co by było gdyby",
- narzekać na swoje życie,
- olewać tych, na których ci zależy,
- udawać kogoś, kim nie jesteś,
- zamartwiać się jutrem,
- porównywać się z innymi.

Zacznij:
- śmiać się bez powodu,
- wierzyć w siebie,
- myśleć pozytywnie,
- doceniać każdy dzień,
- spędzać więcej czasu z przyjaciółmi,
- cieszyć się z drobiazgów,
- robić zwariowane rzeczy,
- dotrzymywać obietnic,
- kochać,
- być sobą,
- mieć dystans do siebie."

Łatwo powiedzieć. Szczególnie, kiedy nie zna się wszystkich faktów. W sumie może lepiej, że tak jest. Może powinniśmy się od siebie odsunąć i przestać się nawzajem ranić. Kiedy sobie przypomnę naszą sobotnią rozmowę, to mam ochotę zakopać się w piachu.

•°•☆•°•

Sobota

Zoey gdzieś szybko pobiegła, a ja zostałam sama z Marcus'em. Wokoło nas tłoczyło się mnóstwo rozentuzjazmowanych ludzi, którzy dyskutowali o właśnie odbywającym się konkursie, ale ja tego nie zauważałam. Atmosfera była napięta. Patrzyliśmy na siebie z chłopakiem. Żadne z nas nie wiedziało, co powinno powiedzieć.

- Ładną mamy dziś pogodę, prawda? - co to miało być do jasnej cholery? Już lepiej, kiedy się nie odzywałam. Wiało dzisiaj jak cholera, a deszcz przestał padać dosłownie przed chwilą.

- Serio, Kylie?! Naprawdę będziemy udawać, że nic się nie stało?! Ciągle chcesz się tylko przyjaźnić?! Zdecyduj się, bo ja już naprawdę niczego nie rozumiem! Przestań zamykać mnie w tym pieprzonym friendzonie! Bawisz się mną, a ja naprawdę mam już tego dość! Ja też mam uczucia - na końcu jego głos lekko się załamał. Do moich oczu napłynęły łzy, ale nie mogłam pozwolić im popłynąć. Sama się o to prosiłam.

- Marcus...

- Nie, Kylie! - chłopak gwałtownie mi przerwał. - Nic teraz nie mów! Idź do domu, zastanów się nad tym, czego chcesz i dopiero wtedy możemy porozmawiać - Marcus odwrócił się na pięcie i już chwilę później zniknął w tłumie.

Czułam się okropnie z tym, co powiedział. Najgorsze jednak było to, że mówił samą prawdę.

•°•☆•°•

Back To YourselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz