#14 Marcus

286 22 2
                                    

Prawie całą sobotę przespałem przez mój stan po imprezie, ale zwłaszcza ze względu na pogodę. Strasznie lało, przez co człowiekowi odechciewało się wszystkiego. Po południu leniwie ogarnąłem się i poszedłem do siłowni z chłopakami jak w każdą sobotę. Z imprezy zbyt dużo nie pamiętałem, nawet nie miałem pojęcia, jak i kiedy wróciłem do domu. Wydaję się, że wypiłem zaledwie trochę, ale bardzo mocnych trunków, co wpłynęło na moje samopoczucie, zdrowie i w ogóle.

Niedziela

Co dwa tygodnie ja i Logan spotykaliśmy się z rodzicami na obiedzie. Dziś wypadało, że odbędzie się to u mojego brata. Rodzice mieszkali niedaleko, dlatego dojeżdżali i mieli nas na oku. Twierdzili, że nie mogą nas zostawić zupełnie samych, bo popełnimy jakiś głupie błędy, których będziemy później żałować, a w ten sposób mieliśmy ze sobą dobry kontakt i w razie czego oni będą widzieli, czy dzieje się coś złego w naszym życiu, na przykład czy nie jesteśmy ćpunami.

Szykowałem się właśnie do wyjścia, kiedy do pokoju wpadł Matt ze zdezorientowaną miną.

- Rodzinny obiadek? – zadrwił z lekkim uśmieszkiem.

- Ależ oczywiście, mnie starzy kochają a nie jak w twoim przypadku – poprawiłem kołnierzyk koszuli przed lustrem, po czym odwróciłem się do kumpla i pokazałem mu język.

- Ah, przepraszam, czy mógłbyś okazać litość i podarować mi trochę miłości swoich rodziców, zabierając mnie wraz ze sobą? – zagrał teatralnie z ręką na sercu.

- Niestety, mogę ci jedynie przynieść resztki tego, czego nie dojemy – parsknąłem. – Po co przyszedłeś?

- Ethan wziął ostatnio ode mnie grę na X-box'a i jeszcze nie oddał, więc przyszedłem sam sobie odebrać.

- Zobacz na szafce przy telewizorze albo na jego biurku – podsunąłem.

- Okej, jest – podniósł płytę z komody i skierował się do wyjścia. – Ale wiesz, gdyby zostało wam coś z tego obiadu, co przygotowała twoja mama, to u mnie się nie zmarnuje – powiedział, na co rzuciłem w niego butem, chcąc go trafić, ale on już zniknął za drzwiami.

30 minut później

Siedziałem przy barku (który można też nazwać wyspą kuchenną) w kuchni Logana, przyglądając się, jak szykuje obiad, kiedy rozbrzmiał dzwonek do drzwi.

- Otworzę – poinformowałem brata, po czym zszedłem ze stołka i ruszyłem w stronę drzwi.

Uchyliłem drzwi i ujrzałem szeroki uśmiech mamy i zmęczoną twarz taty.

- Witaj, synku – kobieta obrzuciła moje policzki całusami.

- Hej, mamuś – odpowiedziałem, po czym przywitałem się z ojcem.

Rozebrali się z kurtek i weszliśmy do kuchni połączonej w połowie z salonem. Logan przywitał rodziców, a następnie wyjął z piekarnika pieczoną kaczkę. Mama wspaniale gotowała, co oczywiście odziedziczył po niej mój starszy braciszek.

- No, no... Pięknie pachnie, zapewne jeszcze lepiej będzie smakować... Tutaj przyniosłam ciasto i sałatkę – mama wskazała na pudełka, które przed chwilą postawiła na blacie.

- Wspaniale, mamo – Logan dał jej buziaka w policzek, dziękując.

Ja z tatą usiedliśmy przy stole, który był już zastawiony do posiłku. Po chwili dołączyła do nas mama, a zaraz za nią mój brat.

- Czemu dziś nie ma Ashley? – zainteresowała się rodzicielka.

- Nie ma i już nie będzie – powiedziałem obojętnie.

Back To YourselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz