#84 Zoey

152 12 1
                                    

Czwartek

Po rozmowie z Kevin'em i po tym jak zaśpiewał mi piosenkę, czułam się wspaniale. W Princeton był już późny wieczór, więc zaraz po wyłączeniu laptopa położyłam się spać. Uśmiech długo nie schodził z mojej twarzy. Cieszyłam się, że chłopak pomimo wielu swoich zajęć, ciągle do mnie dzwoni. Czułam, że z tego naprawdę może coś być. Kilka razy przyłapałam się na rozmyślaniu o brunecie i doszłam do wniosku, że naprawdę za nim tęsknię.

Następnego dnia, kiedy wróciłam już z zajęć, zastałam w pokoju siedzącą na kanapie Kylie z laptopem na kolanach i wytrzeszczonymi oczami. Od razu się tym zainteresowałam i podeszłam do niej.

- Hej, co tam oglądasz? - na moje słowa dziewczyna się wzdrygnęła, co musiało znaczyć, że ją wystraszyłam.

- A nic takiego! - chciała czym prędzej zamknąć komputer, ale ją powstrzymałam. Wydawało mi się, że zobaczyłam kogoś znajomego.

- Czy tam był Kevin? - przechwyciłam laptopa i zaczęłam oglądać zamieszczony filmik. Kylie tylko patrzyła zrezygnowana, jak moja mina rzednie. Jak dobrze zauważyłam na filmiku znajdował się Kev, ale nie sam. Na jego twarzy gościł ogromny uśmiech, kiedy tańczył razem z Camilą pomiędzy rzędem latarni. Dziewczyna również się śmiała, kiedy Kevin ją obracał. Czułam, że serce mi pęka. Nie mogłam na to patrzeć. Ale to jeszcze było nic, koniec był najgorszy. Oni nagle zbliżyli się do siebie i patrzyli sobie w oczy. Nie mogłam tego wytrzymać. Zjechałam na dół strony, gdzie publikowane były komentarze. Tam toczyła się totalna burza, ale krótko mówiąc chodziło o jedno: "Camila i jej nowy chłopak wyglądają razem cudownie". Oddałam komputer Ky, zabrałam płaszcz, który dopiero co zdążyłam zdjąć i wybiegłam z pokoju. Kylie próbowała mnie zatrzymać, ale jej nie pozwoliłam. Musiałam poradzić sobie z tym we własny sposób. Skierowałam się do parku, po drodze cały czas kopiąc śnieg. Potem zaczęłam tworzyć w dłoniach kulki i rzucać we wszystkie napotkane drzewa. Robiłam to, dopóki nie poczułam, że odmarzają mi ręce. Jednak jeszcze wcale nie czułam się lepiej. Wróciłam na górę. Moja współlokatorka coś do mnie mówiła, ale jej nie słuchałam. Ciągle miałam przed oczami obraz Kevin'a i Camili, których twarze dzieliły zaledwie centymetry. Wzięłam moją torbę na siłownię i ponownie opuściłam pokój. Poszłam na przystanek, ale jak na złość autobus odjechał minutę wcześniej. Nie miałam ochoty na czekanie, więc ruszyłam pieszo, wyżywając się na pobliskich roślinach. W sumie to tylko około kilometra. Liczyłam, że może choć trochę ochłonę, zanim będę musiała przebywać w jednym pomieszczeniu z innymi ludźmi. Kiedy dotarłam, od razu skierowałam się do szatni i przebrałam w odpowiedni strój. Po założeniu rękawic wyszłam na salę. Dobrze wiedziałam, czego mi potrzeba. Rozejrzałam się po ludziach i w oczy rzucił mi się starszy brat Marcus'a Logan. W sumie znałam go tylko z paru dyskotek i nawet nie miałam pewności, że mnie rozpozna, ale jak na moje oko się nadawał. Wysoki, brązowe włosy oraz oczy. Jedyne co odróżniało go od Kevin'a to to, że był starszy i bardziej umięśniony, ale to mogłam pominąć. Poczułam, że mam ochotę mu przyłożyć. Pewnym krokiem ruszyłam w jego stronę.

- Cześć, Logan! Pamiętasz mnie?

- Yyy, cześć. Ty jesteś koleżanką Marcus'a, prawda?

- Tak, Zoey - wyciągnęłam rękę w jego stronę. - Posłuchaj, mam do ciebie sprawę. Chciałabym z tobą walczyć na ringu - chłopak wydawał się zmieszany moją propozycją.

- Nie wiem, nie uważasz, że powinnaś wybrać jakąś przeciwniczkę - spojrzał na mnie, jakbym postradała zmysły. - Dziewczynę - dodał dla podkreślenia, że jest dla mnie za silny.

- Wymiękasz?

- Nie, tylko...

- W takim razie przygotuj się. Uwierz mi, dzisiaj naprawdę nie jestem w humorze i czuję, że muszę się na kimś wyżyć, więc bądź tak dobry i wskakuj na ring, bo zawsze mogę przywalić ci tutaj, jak wolisz.

Back To YourselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz