Czwartek
Po wczorajszym wieczorze trochę kręciło mi się w głowie, ale szybko doszłam do siebie. Naprawdę dobrze rozmawiało mi się z Marcus'em i Kevin'em. Było mi trochę przykro, że Ethan jest tak bardzo zazdrosny o bruneta. Przez to ostatnio między nami nie działo się najlepiej, a ja źle się z tym czułam. W przerwie przed ostatnim tego dnia wykładem podszedł do mnie Marc. Po jego minie domyśliłam się, że nie ma do powiedzenia niczego przyjemnego.
- Hej, Zo! - lekko uścisnął mnie na powitanie.
- Hej. Jak tam po wczorajszym? W końcu trochę wypiłeś.
- Daję radę, dzięki za troskę. Mam do ciebie ogromną prośbę. Możemy przejść w jakieś spokojniejsze miejsce? - chłopak był poważny jak nigdy. Przeszliśmy w milczeniu do biblioteki uniwersyteckiej i usiedliśmy przy jednym z wolnych stolików.
- Słucham. Jaką sprawę masz do mnie?
- Ja już sobie nie radzę. Nie wiem, czy to ze mną jest coś nie tak, czy po prostu wszystko dookoła jest pojebane? Pewnie jeszcze nie wiesz, ale po tej strzelaninie, o której ostatnio było tak głośno, znalazł się Matt. Teraz siedzi u mnie w pokoju i ciągle trzeba go pilnować, bo uzależnił się od dragów. Dave leży w szpitalu, jak wczoraj mówiłem i zamiast okazać trochę wdzięczności za uratowanie życia, bo nie wiadomo, jak podziałałoby na niego to paskudztwo od Ashley, to ten mnie zwyzywał i kazał nie mieszać się w nie swoje sprawy. Ashley coraz bardziej odpierdala. Najpierw to z Dave'm, potem podcięła sobie żyły, a teraz nie chce z nikim rozmawiać. Kiedy ją odwiedzam każe mi się odwalić, ale pielęgniarkom powiedziała, że mogą wpuszczać tylko mnie, bo ona nie chce widzieć nikogo innego. Na dodatek nawet nie mam z kim o tym porozmawiać, bo Kylie ciągle wodzi mnie za nos, a Eth w ogóle nie słucha tego, co do niego mówię. Jesteś moim ostatnim ratunkiem. Proszę powiedz, że będzie lepiej - to naprawdę przedstawiało się fatalnie. Marcus starał się tylko pomóc, a teraz oni tak mu się odwdzięczają. On jest na to za dobry. Nie popieram też zachowania Ky. Powinna mu powiedzieć.
- Wiesz, to wszystko zależy od tego, czy chcesz, żebym powiedziała ci prawdę, czy skłamała.
- Boże, jestem w dupie.
- Pamiętaj, ze mną zawsze możesz pogadać.
- Dzięki. To naprawdę dużo dla mnie znaczy - zamyślił się na chwilę, a potem zaśmiał sam do siebie. - Jeju! Zaczynam gadać jak baba.
- Już się nie rozklejaj! Więc co to za prośba?
- Chciałbym, żebyś porozmawiała z Ashley. Wiem, że proszę o wiele, ale jeśli ty mi nie pomożesz, to naprawdę nie mam pojęcia, do kogo się zwrócić. Jesteś dziewczyną, może przemówisz jej do rozsądku. Ona ciągle myśli o tym, żeby się zabić, a zachowuje się, jakby była jakaś obłąkana.
- Marcus, nie wiem...
- Prooooooooszę.... - zastosował na mnie minę smutnego szczeniaczka, a jemu wychodzi to wyjątkowo dobrze. Nie mogłam mu odmówić.
- Dobrze, zgadzam się, ale musisz iść ze mną, bo powiedziałeś, że ona nikogo innego nie wpuszcza.
- Zoey, jesteś wielka! Dziękuję! - tym razem uściskał mnie dużo mocniej. Jego twarz się rozpogodziła, a w jego oczach widać było nadzieję. - Pasuje ci po zajęciach?
- Jasne. Spotkajmy się przed wejściem.
- Ok! Jeszcze raz dziękuję! Do zobaczenia! - po tych słowach oboje rozeszliśmy się do swoich sal.
~~~
Do szpitala dotarliśmy około 15:00. Marcus poprowadził mnie do odpowiedniej sali. Kiedy weszłam, Ashley akurat spała. Usiadłam koło jej łóżka i obserwowałam. Dziewczyna była bardzo blada, miała sińce pod oczami. Była podpięta do kroplówki, co świadczy o tym, że pewnie odmawiała jedzenia. Ona w ogóle nie była chora pod względem fizycznym, ale wyglądała zupełnie inaczej. Tak szczerze to nigdy jej nie lubiłam, ale kiedy leżała taka słaba na tym łóżku, to robiło mi się jej żal. Co takiego nakłoniło ją do próby samobójstwa? Siedziałam tak kilkanaście minut, wystukując na krzesełku rytm do mojej nowej piosenki. Muzykę miałam już przygotowaną, ale brakowało mi jeszcze słów. W końcu Ash otworzyła oczy. Kiedy tylko mnie zobaczyła, na jej twarzy odmalowało się zdziwienie.
CZYTASZ
Back To Yourself
Teen FictionCzy zastanawialiście się kiedyś, jak to jest z dnia na dzień stracić wszystko, na czym wam zależało? Ja tak miałam. Z najpopularniejszej osoby w szkole stałam się obiektem drwin i docinków. Najgorsi byli moi "przyjaciele", którzy śmiali się z tego...