- Marcus? Co ty tu, do jasnej cholery, robisz?! - chłopak totalnie mnie zaskoczył. Federico powoli wypuścił mnie ze swoich objęć.
- Ja pierwszy zadałem pytanie i oczekuję odpowiedzi.
- Śmiechu warte! Po twoim ostatnim zachowaniu nie powinieneś niczego ode mnie oczekiwać, ale ok! To jest Federico, mój kuzyn - mina Marc'a zrzedła. Zlustrował wzrokiem Fede, a tamten mu zasalutował.
- Yyy... - nie wiedział, co powiedzieć. I dobrze mu tak.
- Więc po co tu przyjechałeś? Mogłam się domyślić, że Zoey wszystko ci powie.
- To nie jej wina. Martwiłem się. Jak z twoim tatą?
- Słabo, ale chyba powoli się polepsza. Dzisiaj po obiedzie przewieźli go tutaj z OIOM-u.
- A ty jak się trzymasz?
- Tak, jak wyglądam - zdawałam sobie sprawę z moim sińców pod oczami i zszarzałej, wysuszonej skóry. W tej chwili mogłam się mu wytłumaczyć tylko w ten sposób.
- Przykro mi. Wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć.
- Powinieneś wrócić do domu. Prosiłam, żeby nikt ze mną nie jechał. Potrzebuję chwili spokoju. Muszę pobyć sam na sam z tatą - mimowolnie w moich oczach pojawiły się łzy.
Marcus popatrzył na mnie, a jego oczy przepełnione były smutkiem. Zaczął się do mnie zbliżać, a potem mocno mnie przytulił. Próbowałam protestować, ale w końcu się poddałam. Wtuliłam się w jego umięśniony tors i cicho łkałam. Federico przyglądał się całej tej sytuacji z nieodgadnioną miną.
- Może zostawię was samych - mój kuzyn chciał się wycofać, ale mu nie pozwoliłam. Oderwałam się od Marcus'a.
- Poczekaj! - złapałam Federico za rękę. - Powinnam iść do ojca. Skoro nie chcesz wyjeżdżać, to musisz tu na mnie poczekać - tym razem zwróciłam się do Marc'a.
Potem podeszłam do kuzyna i szepnęłam mu kilka słów do ucha tak, żeby tylko on mnie usłyszał. Powiedziałam: "Zajmij się nim". Kiedy odchodziłam, usłyszałam tylko:
- Przepraszam, że się odpowiednio nie przedstawiłem. Jestem Marcus - chłopak wyciągnął rękę do mojego kuzyna i po chwili wywiązała się pomiędzy nimi rozmowa, której już niestety nie usłyszałam.
Zajęłam miejsce obok łóżka taty, naprzeciwko cioci Jenny. Nie mogłam już patrzeć na te wszystka aparatury. Za bardzo przypominały mi o tym, że nie jestem zdrowa. A teraz na dodatek chodziło o mojego tatę. Po śmierci mamy był bardzo załamany, ale mimo tego, zawsze mogłam na niego liczyć. Był dla mnie wszystkim. Ciocia pomagała nam przez jakiś czas, ale potem wyjechała do Włoch i zamieszkała u rodziny męża. Na szczęście wujek też trafił mi się bardzo fajny, nie wspominając już o kuzynach. Większość moich wspomnień z dzieciństwa wiąże się z Federico. Był ode mnie rok starszy i zawsze namawiał mnie do jakiś głupich rzeczy, a ja się zgadzałam. To był okres, w którym byłam bardzo szczęśliwa, a każdy kolejny dzień był jeszcze lepszy od poprzedniego. Cały czas trzymałam tatę za rękę i modliłam się w duchu, żeby wyszedł z tej sytuacji bez szwanku. Kątem oka obserwowałam również korytarz przez uchylone drzwi. Fede mierzył wzrokiem Marcus'a. Kiedy byliśmy mali, on zawsze udawał, że jest moim starszym bratem, bo ja takiego nie miałam, a bardzo chciałam. Potem kiedy zaczęłam interesować się chłopcami, to straszył mnie, że wszystkich odstraszy, jeśli będę poświęcała mu mniej czasu. Mieszkaliśmy całkiem niedaleko siebie, więc spędzaliśmy wspólnie całe dnie. Nie mogę również zapomnieć o Cassie, którą znam od piaskownicy i która była pierwszą miłością mojego kuzyna. Jedyne, co zawsze mnie zastanawiało, to jego imię. Co prawda jego ojciec jest Włochem, ale w końcu on urodził się w Ameryce. Wydaje mi się, że ciocia już od samego początku chciała wyjechać, ale kiedy mama zachorowała, to pewnie nie chciała jej zostawiać, jednak to tylko domysły, bo ciocia nigdy nie chciała powiedzieć mi tego wprost. Jest naprawdę kochana. Chciałam skupić całą swoją uwagę na tacie, ale chłopcy znów mnie rozproszyli. Właśnie podawali sobie ręce i klepali się po plecach. Po prostu w to nie wierzę. Wszyscy uwielbiają Marcus'a.
CZYTASZ
Back To Yourself
Teen FictionCzy zastanawialiście się kiedyś, jak to jest z dnia na dzień stracić wszystko, na czym wam zależało? Ja tak miałam. Z najpopularniejszej osoby w szkole stałam się obiektem drwin i docinków. Najgorsi byli moi "przyjaciele", którzy śmiali się z tego...