#98 Kylie

160 16 14
                                    

- Marcus! Marc! - starałam się mówić coraz głośniej, żeby wybudzić chłopaka z koszmaru, w którym się znajdował. Jednocześnie zaciskałam rękę, za którą mnie trzymał.

- Marcus, proszę! 

Chłopak miotał się na siedzeniu, wołając jakieś niezrozumiałe słowa przez sen. Pomiędzy tymi różnymi wyrazami dosłyszałam swoje imię, co jeszcze bardziej mnie zmotywowało.

- Marcus!

W końcu mi się udało. Chłopak zaczął się unosić, a jego oczy powoli się otwierały. Po chwili jego spojrzenie się zmieniło i odskoczył ode mnie jak oparzony.

- Nie! Nie! Nie! - zaczął powtarzać jak jakąś mantrę. - Nie, nie znowu! Nie chcę! Nie dam rady!

- Marcus, co się dzieje? - zapytałam najbardziej kojącym głosem, na jaki mogłam się zdobyć.

- Nie, ty nie jesteś prawdziwa. To tylko mój kolejny sen. Już raz do mnie przyszłaś, żeby się pożegnać. Kazałaś o sobie zapomnieć! A potem umarłaś! Zostawiłaś mnie!

- Marcus, co ty wygadujesz? - naprawdę przeraziłam się jego słowami. Najgorsze było to, że on w to wierzył.

- Przestań. Nie możesz tak nachodzić mnie w snach! Dlaczego znów jesteśmy w szpitalu?! Gdzie podział się Ethan? A Cody? 

- Marcus, proszę cię, uspokój się.

- Przestań! Muszę się obudzić! - zaczął klepać się po policzkach coraz mocniej, a kiedy to nie pomogło, uszczypnął się z całej siły w rękę. Powtórzył te czynności kilka razy, a ja nie wiedziałam, jak temu zapobiec. Na koniec podszedł do ściany i raz po raz uderzał w nią głową.

- Marcus, przestań! Zrobisz sobie krzywdę! - tym razem odezwałam się trochę głośniej i to nareszcie poskutkowało. Przynajmniej na chwilę.

- Nie! Dlaczego nie mogę się obudzić?!

- Marcus, kochanie, to nie sen. 

- Wcześniej to wyglądało tak samo, tylko w innej scenerii. Dlaczego znowu?

Wtedy weszła Zoey i dopiero to całkowicie powstrzymało go od zrobienia sobie krzywdy.

- Boże, Kylie! Udało się! Żyjesz! - dziewczyna w ciągu sekundy znalazła się koło mnie i mocno mnie wyściskała.

- Zoey, co ty tu robisz? To mój sen. Tutaj nie każesz mi rozmawiać z Cody'm?

- Co ty pieprzysz? Brałeś coś?

- Yyy...? - tym razem to Marcus wyglądał na zmieszanego. - Nie rozumiem.

- To ja nie ogarniam, co się z tobą dzieje. Twoja dziewczyna wybudziła się po operacji, a ty zamiast skakać z radości, to wygadujesz jakiś bzdury.

- Czyli... ja nie śnię?

- Nie - dziewczyna zrobiła dziwną minę. - Ale przy okazji tego, że znajdujemy się w szpitalu, to może powinien cię przebadać jakiś psychiatra?

- Bardzo śmieszne. Ale jak? Przecież śniło mi się, że przyszłaś do mnie się pożegnać, a potem się obudziłem i ty... - głos mu się załamał - ty umarłaś, a potem byliśmy w moim domu w Princeton to znaczy ja, Zoey, Kevin, rodzice i Logan, a potem przyjechał Dave, pojechaliśmy do stadniny i on powiedział, że mnie kocha, a potem kiedy już wróciliśmy, to ty - zwrócił się do Zoey - Kevin i Eth siedzieliście razem, gawędząc sobie w najlepsze, a na koniec Kev kazał mi rozmawiać z Cody'm, a potem usłyszałem twój głos i znalazłem się tutaj. Ja myślałem, że śpię.

- WOW! Słuchaj, Marc, chcę, żebyś załatwił mi trochę tego samego, co wziąłeś, bo z tego co mówisz, to daje niezły odlot.

- Ale to nie tak! To się nie zdarzyło?

Back To YourselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz