#72 Marcus

127 13 2
                                    

Czytając list, stopniowo powracały do mnie wspomnienia sprzed kilku miesięcy. Kiedy skończyłem, cofnąłem się do danych momentów, w których Ash pisała o wspólnych chwilach i całe zdarzenia pojawiały mi się przed oczami niczym film.

•°•☆•°•

5 miesięcy wcześniej

- Marcus! Idziemy na kajaki. Z drugiej strony jest taki prąd, mówię ci, będzie zabawa - krzyknął podekscytowany Matt. - To jest kawałek drogi stąd, ale opłaca się!

- Nie, dzięki! Idźcie sami, ja jutro pójdę. Mam zaplanowane dzisiejsze popołudnie - już nie mogłem się doczekać tego, co wymyśliła Ashley. Powiedziała, że będzie ekstremalnie. Dopiero co ją poznałem, a już ją polubiłem. Było w niej tyle energii, że ciężko nadążyć. Ale od czego są wakacje? Trener był wspaniały, wymyślając te coroczne wyjazdy pod namioty.

Odczekałem dziesięć minut, aż wszyscy się zebrali i poszli wzdłuż szlaku. Wciągnąłem koszulkę przez głowę i poszedłem aleją namiotów, szukając odpowiedniego.

- Gotowy? - nagle zza moich pleców wyskoczyła długonoga blondynka w kostiumie kąpielowym.

- Jasne - przyjrzałem się jej zgrabnemu ciału.

- Proponuje nie brać ubrań. Ściągaj tę koszulkę. Będziemy się kąpać.

- Jak chciałaś popatrzeć na moje mięśnie, to od razu mogłaś powiedzieć, żebym się rozebrał - uśmiechnąłem się cwaniacko i jednym ruchem pozbyłem się ubrania.

- W takim razie rozbieraj się cały. Idziemy na golasa - sięgała do tyłu, aby rozwiązać stanik.

- Nie przesadzajmy! Może nas ktoś zobaczyć.

- Sam chciałeś - roześmiała się i poszła przodem prowadząc, na szczęście pozostając w bikini.

Droga była całkiem długa. Szczególnie najgorzej szło się pod koniec, ponieważ było strasznie pod górkę. Zastanawiałem się, czy w ogóle wiedziała, gdzie nas prowadzi, ale wolałem się nie odzywać, ponieważ mogło się to skończyć jej wybuchem. W końcu to kobieta, zawsze musi mieć rację. Moja intuicja nie zawiodła. W duchu dziękowałem sobie, że nie narzekałem. Weszliśmy na klif, z którego był piękny widok na wodospad i polanę, na której się rozłożyliśmy z namiotami. Z drugiej strony ujrzałem naszą grupę na kajakach, które z góry przypominały pudełka od zapałek.

- Widzę, że zatkało - patrzyła usatysfakcjonowana.

- I to jeszcze jak. Boże, dziewczyno, skąd wiedziałaś o tym miejscu? - przyciągnąłem ją do siebie.

- Tajemnica zawodowa - posłała w moją stronę tajemniczy uśmiech. - Ciesz się tą chwilą, ponieważ zaraz musimy spadać - powiedziała, wcale nie krępując się moim gestem. - Teraz zacznie się najlepsze!

- Chyba nie masz na myśli dosłownego spadania - ośmiałem się.

- Nie - ufff... ulżyło. Nie dałbym rady skoczyć. - Nie spadanie, ale skakanie - podeszła bardzo blisko końca klifu.

- O matko! Tu jest z jakieś 100 metrów - przeraziłem się kiedy spojrzałem dół. - Robiłaś to kiedyś?

- Nie i właśnie o to chodzi. Zawsze szukam okazji do takich przeżyć. Zwykłe kąpanie mnie nudzi, dlatego wymyśliłam to. Fakt, że później znów będziemy musieli iść pod górę, aby dotrzeć do kempingu, jest trochę niepocieszający, ale takiej okazji nie zmarnujemy.

Nie rozumiałem, jak ją to mogło ekscytować. Mnie nogi trzęsły się ze strachu. Każda dziewczyna bałaby się tu wejść, a co dopiero skoczyć. Przyglądałem się jej i widać było, że nie mogła się doczekać tego momentu.

Back To YourselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz