#26 Marcus

236 19 0
                                    

Dzisiaj byłem totalnie zdziwiony zachowaniem Kylie. Nie dość, że sama zapisała mój numer, to została wywalona z zajęć. Dowiedziałem się, że wiadomości, które wysłałem, będąc nietrzeźwym, wcale do niej nie dotarły. Na szczęście. Dziewczyna spóźniła się na wykład, po czym nadawała jak nakręcona, przez co musiała wyjść. A taka z niej pilna uczennica. Chyba ja tak na nią nie wpływam?

Dziś środa, a chłopaków jak nie było, tak nie ma. Zaczęliśmy się już trochę martwić z Eth'em, bo to dziwne, że nie dawali znaku życia. Postanowiliśmy, że jeżeli nie wrócą do jutra, to będziemy musieli zgłosić ich zaginięcie. To przestawało być zabawne. Mieli wrócić z Atlantic City w poniedziałek, a przynajmniej takie mieli plany. Na treningu wszyscy się dopytywali, gdzie się podziali. Trener powiedział, że jak będą mieli wyjebane na treningi, to ich zawiesi. Niestety oni teraz mają na wszystko wywalone.

Po ciężkim meczu z młodszymi rocznikami, wyczerpani wróciliśmy z Ethan'em do domu studenta. Przed drzwiami pokoju naszych kumpli, leżał nieprzytomny Dave. Eth chciał go zabrać do nas, ale mu zabroniłem. Wyciągnąłem telefon i cyknąłem fotkę, tak na pamiątkę.

- Ciekawe gdzie Matt? - zastanowiłem się na głos z rozbawieniem.

- Zostawisz go tu na podłodze? - zapytał mnie zdziwiony kumpel, wskazując na Dave'a.

- Mogę mu przynieść poduszkę. Tę, którą tak lubiła Ashley - zakpiłem.

Odwróciłem się i chciałem odkluczyć  drzwi. Ku mojemu zdziwieniu były otwarte, a nie powinny. Spojrzałem przez ramię na przyjaciela, szukając odpowiedzi.

- Zamykałem, przysięgam.

Weszliśmy do środka, rzuciłem w kąt torbę z treningu, po czym rozejrzeliśmy się po wnętrzu. Przy progu leżała pusta butelka z Jack'a Daniels'a. Dalej były rozrzucone męskie buty. Zbliżyłem się do kanapy i ujrzałem, jak Matt śpi wtulony w koc. Oczywiście buty zdjął, ale kurtki to już nie miał siły. Ale skąd miał klucze? Jak do cholery tu wszedł?

- Jak wszedł? - zainteresował się Ethan.

- To samo pomyślałem. Dobra, ważne, że wrócili cali. Chodź, musimy zgarnąć Dave'a. Jest palantem, ale nie zostawimy go tak na korytarzu.

Nie mogliśmy się dostać do pokoju obok, dlatego wciągnęliśmy chłopaka do naszego. Kanapa była mała, ale musiała pomieścić ich dwóch razem. Spali jak zabici.

Przed snem, uchyliłem drzwi balkonowe, aby zapalić papierosa. Na całej posadzce były odłamki czegoś, co zostało potłuczone. Tyle, że to nie moja sprawka. Wróciłem po szczotkę i szufelkę, następnie sprzatając. Paląc papierosa, przyglądałem się pokojowi na przeciwko. W oknie nie było widać nic konkretnego, ale świeciła się delikatnie lampka. Szybko wyrzuciłem niedopałek i zamknąłem powłokę, ponieważ wiał lodowaty wiatr.

~~~

Na drugi dzień, kiedy się obudziłem Dave'a nie było w pokoju. Przechodząc do kanapy, zaczepiłem i zrzuciłem butelkę z komody, co wywołało głośny trzask. Matt podniósł się z ociąganiem do pozycji siedzącej.

- Moja bania... - zajęczał łapiąc się za głowę.

- Księżniczka się obudziła - zaśmiałem się. - Dłużej tam nie mogliście być? - sięgnąłem do szafki po leki dla kumpla. Pewnie głowa mu zaraz wybuchnie.

- Dzięki - połknął tabletkę, którą mu podałem. - Dave załatwił nam porządne zioło i grzybki, więc skorzystaliśmy i do tego alkohol.

- A jak tu wszedłeś?

- Nie pamiętam.

- Okey, świetnie się bawiliście. Rozumiem, ale czemu nie dawaliście znaku życia i dopiero wczoraj wróciliście? - próbowałem się czegokolwiek dowiedzieć.

Back To YourselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz