#32 Kylie

201 20 6
                                    

Zabiję ją, zabiję ją, zabiję ją. Nie dość, że zorganizowała nam randkę, to jeszcze zostawiła nas na pastwę losu. Leje jak z cebra, a od przystanku dzielą nas dwie przecznice. Marcus chodzi w tę i z powrotem pod daszkiem kawiarni, klnąc pod nosem.

- Kurwa, co oni odwalili! Jak ja mam ją stąd zabrać? Przecież znowu się rozchoruje. To wszystko moja wina.

- Marcus! - chłopak zatrzymał się i spojrzał na mnie. Złapałam go za rękę. - Nie przejmuj się tym. To nie twoja wina. Jak tylko dostaniemy się do domu, to odpowiednio zajmiemy się naszymi "przyjaciółmi" - zielonooki uniósł głowę i spojrzał na mnie tak, że aż zmiękły mi nogi.

Kylie, ogarnij się! Popatrzyłam przed siebie i pewnym krokiem ruszyłam prosto w deszcz.

- Co ty robisz? - chłopak złapał mnie za ramię.

- Robi się coraz ciemniej. Niedługo autobusy w ogóle przestaną jeździć, a ulewa wcale się nie zmniejsza. Zamierzasz spędzić tu noc?

- No nie, ale przecież przemokniemy.

- Nie jestem z cukru! Rób, jak chcesz, ale ja idę. Koniec, kropka! - i wyszłam na deszcz.

- Dobra, poczekaj! - Marcus zaczął zdejmować kurtkę. - Masz, nakryj się.

- Nie żartuj nawet! Rozchorujesz się i tyle z tego będzie. Faceci każde przeziębienie traktują jak śmiertelną chorobę. To nikomu niepotrzebne - na początku chłopak był nieustępliwy, ale w końcu udało mi się go przekonać.

Już po 5 minutach byliśmy cali mokrzy. Stwierdziliśmy, że jeśli chcemy zdążyć, to musimy pobiec. Założyłam dzisiaj moje ulubione czarne botki na obcasie, które teraz utrudniały mi życie. Już prawie byliśmy u celu, kiedy źle stanęłam i złamałam obcas.

- Cholera! To były moje ulubione buty! - w tej samej chwili dostrzegliśmy nadjeżdżający autobus. Ten, którym mieliśmy dostać się do domu.

- Musimy się śpieszyć!

- Nie dam rady! Bez obcasa będę musiała kuśtykać.

- Nie mamy na to czasu. Trzymaj się mocno! - Marcus wziął mnie na ręce i czym prędzej ruszył w stronę przystanku. Udało nam się dobiec w ostatniej chwili. Na szczęście były jeszcze miejsca siedzące.

- Wszystko ok? - zapytał zmartwiony chłopak.

- Tak, teraz już tak - uśmiechnęłam się do niego. To miłe, że aż tak się o mnie troszczył. Zauważyłam na jego twarzy wyraz zakłopotania. Jakby nie wiedział, jak się zachować. Chwilę jeszcze się pokręcił, a potem wyciągnął rękę, przyciągnął mnie do siebie i przytulił do swojej piersi. Nie protestowałam. Nie chciałam protestować. Od tego nieszczęsnego związku z Cody'm jeszcze nie znalazłam takiego chłopaka jak Marcus. On naprawdę był inny i mi się to podobało. Przejechaliśmy całą drogę w milczeniu. Byłam tak wściekła na Zoey, że myślałam tylko o zemście. Już ona mnie popamięta.

Zdążyliśmy lekko przeschnąć w autobusie, kiedy nasza droga dobiegła końca. Znowu wyszliśmy na tę okropną ulewę. Na szczęście do akademika było już bardzo blisko. Staliśmy pod drzwiami, gdy do Marcus'a przyszedł SMS. Chłopak szybko go przeczytał i pokazał mnie.

Od Ethan

Sorry, stary, że nie odbierałem. Telefon mi padł. Musieliśmy wrócić z Zo, bo bardzo źle się czuła. Jesteśmy teraz u niej.

- Oni sobie chyba jaja z nas robią. Wszystko sobie zaplanowali, a teraz udają głupich. Wyszli i nie raczyli nic powiedzieć. Chodźmy - złapałam Marcus'a za rękę i pociągnęłam w stronę windy. Chłopak miał nieźle zdziwioną minę.

Back To YourselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz