☾ Prolog

767 52 8
                                    


Forever you said
Księga I: „Powrót"

„To księżyc wskazywał nowe drogi,
a słońce porażało, zmuszało
do poszukiwania cienia..."
~Barbara Rosiek

EVELINE

Byli wszędzie – wiedziała o tym, choć nie mogła ujrzeć ich skrytych w mroku, oszałamiająco pięknych twarzy. Kłębili się niczym pozbawione materialnej powłoki cienie: piękni, eteryczni i straszni. Słyszała jak szepcą, choć jej marny słuch nie był zdolny do tego, by złożyć melodyjne głosy nieśmiertelnych w zrozumiałe słowa. A jednak mimo to mogłaby przysiąc, że niektórzy z nich nie używali angielskiego, posługując się łaciną i innymi, równie starymi jak oni sami językami, których nigdy nie miało być dane jej poznać. Mogła jedynie zgadywać, co wywołało tak wielkie poruszenie w szeregach obserwujących ją postaci, choć to znowu nie było takie trudne.

Odpowiedź była prosta, a ona znała ją doskonale. Wiedziała przez minione tygodnie, że wszystko od samego początku sprowadzało się do niej i tego, kim była.

Ona sama. Zwyczajny, marny człowiek, który wzbudzał strach w odwiecznych, jak gdyby choć w minimalnym stopniu im dorównywała. To nie miało najmniejszego sensu, jednak zaczynała już powoli przywykać do myśli o tym, że świat nie jest tak prosty i poukładany, jak myślała zaledwie trzy miesiące temu, kiedy jej życie w tak nieoczekiwany sposób stanęło na głowie. Już dawno odkryła, że nie jest w stanie żałować żadnej z podjętych decyzji, która ostatecznie doprowadziła ją do tego miejsca – a tym bardziej, że los postawił na jej drodze miłość życia, chociaż cena, którą ostatecznie przyszło zapłacić za kilka chwil szczęścia, okazała się o wiele wyższa, niż mogłaby przypuszczać.

Czuła się nieswojo, świadoma dziesiątek śledzących ją par oczu, kontrolujących każdy kolejny ruch – każdy krok, który skracał dystans dzielący ją od niewielkiego, kamiennego wzniesienia. Wiedziała, że gdyby tylko uniosła głowę, zobaczyłaby wcielenia zła i doskonałości – swoją śmierć i przeznaczenie – ale była zbyt wielkim tchórzem, by się na to zdobyć. Nawet próbując Go ignorować, była świadoma Jego obecności zdecydowanie bardziej niż bliskości pozostałych nieśmiertelnych. Sama ta wiedza i poczucie, że On jest na wyciągnięcie ręki, kusiły ją równie mocno, jak wszystkie te sny, w których pojawiał się, odkąd zdecydowała się wrócić do miejsca swojego pochodzenia; pożądała go i ta świadomość była okropna.

Ukradkiem rozejrzała się dookoła, starannie omijając tego, który na nią czekał. Podchwyciła spojrzenie Drake'a, a wampir uśmiechnął się z wyższością, wyraźnie zadowolony, że to jemu przypadał zaszczyt doprowadzenia jej do swojego mistrza. Zachowawszy neutralny wyraz twarzy, przeniosła wzrok na Liama i w efekcie doznała niemałego szoku, doszukując się w jego spojrzeniu czegoś, czego zdecydowanie się nie spodziewała. Pierwszy raz dostrzegła strach w tych zwykle surowych, ciemnych oczach i choć za wszelką cenę próbował go ukryć, maska obojętności, którą przybierał od dłuższego już czasu, okazała się niewystarczająca. Nigdy nie podejrzewała, że to właśnie on będzie jej towarzyszył, kiedy nadejdzie dzień, w którym wszystko ostatecznie się rozwiąże, ale w głębi duszy cieszyła się, że nie ma tu tego, który nauczył ją jak naprawdę żyć. Nie chciała umierać, widząc jak ukochane błękitne oczy wypełnia cierpienie.

Długo wahała się, nim postanowiła odszukać wzrokiem tego, który zdradził. Trzymał się na uboczu, niemal całkowicie skryty w cieniu, towarzysząc innym odwiecznym i wyraźnie starając się zrobić wszystko, byleby nie zwracać na siebie uwagi. Jedynie jasne oczy sprawiały, że była w stanie go odróżnić od pozostałych wrogów – to, oraz świadomość tego, że pozwoliła mu się oszukać. Wpatrywała się w niego w milczeniu, całkowicie obojętna, ale mimo starań nie potrafiła stwierdzić, co takiego musiał czuć. Znała go zbyt dobrze, by wierzyć w dobre intencje, ale mimo wszystko... Czy choć w najmniejszym stopniu żałował swoich decyzji? Nie wiedziała. Jedynym, co do czego nie miała wątpliwości, było to, że z premedytacją unikał jej spojrzenia. Natychmiast odwrócił wzrok, kiedy spróbowała zajrzeć mu w oczy, zawstydzony i być może pełen sprzecznych myśli, związanych z tym, czy robił dobrze...

A przynajmniej chciała wierzyć w to, że wbrew wszystkiemu nie pomyliła się tak bardzo, kiedy pierwszy raz postanowiła mu zaufać. Podczas ostatniej rozmowy był z nią szczery. Na Boga, nawet on nie mógł być w stanie kłamać aż tak dobrze!

Drake zatrzymał się gwałtownie, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia, przez co omal na niego nie wpadła. Drżąc lekko, zatrzymała się w miejscu, wbijając wzrok w ziemię i czując, jak jej serce gwałtownie przyśpiesza biegu, nagle zaczynając walić tak mocno, jakby chciało połamać jej żebra i jakimś cudem wyrwać się na zewnątrz. Czuła, że to ten moment i że rozwiązanie jest już tylko kwestią czasu – przeznaczenie w końcu ją dopadło, a ona nie miała być w stanie dłużej przed nim uciekać. Ta chwila nadeszła, obojętnie jak bardzo przerażająca wydawała jej się sama myśl o tym; koniec był już bliski i wbrew wszystkiemu nie była w stanie podważyć prawdziwości tych słów.

To, przed czym starała bronić się przez te wszystkie tygodnie, ostatecznie i tak ją dopadło.

Nie zmieniając neutralnego wyrazu twarzy, Eveline uniosła głowę i spojrzała prosto w nieludzkie oczy demona.

FOREVER YOU SAID [KSIĘGA I: INKANTACJA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz