EVELINE
Krzyknęła, a przynajmniej miała taki zamiar. W zamian gwałtownie zaczerpnęła powietrza do płuc, na dłuższą chwilę zamierając i niespokojnie wodząc wzrokiem na prawo i lewo. Czuła, że serce tłucze jej się w piersi, uderzając tak szybko i mocno, że nawet oddychanie okazało się problematyczne. Przez kilka pierwszych sekund nie miała pojęcia, co takiego działo się wokół niej, a tym bardziej gdzie się znajdowała, gotowa wręcz przysiąc, że właśnie wydarzyło się coś bardzo złego.
– Eveline...
Znajomy głos skutecznie przywołał ją do porządku. Zamrugała nieco nieprzytomnie, po czym w pośpiechu przeniosła wzrok na Marco, uświadamiając sobie, że ten jak gdyby nigdy nic stał przed nią. Co więcej, uśmiechał się i to w całkiem uroczy sposób, zwłaszcza że to zdarzało mu się rzadko. Tak przynajmniej sądziła, przez większość czasu nie mogąc pozbyć się wrażenia, że towarzyszył mu smutek – ten rodzaj przygnębienia, który w jakiś pokrętny sposób rozumiała, zwłaszcza po tym, co jej powiedział.
Otworzyła i zaraz zamknęła usta, sama niepewna, w jaki sposób powinna zareagować. Przez krótką chwilę miała ochotę warknąć albo od razu rzucić się na wampira z pięściami, niezależnie od tego, czy byłoby to dobrym pomysłem. Jeśli chciał przyprawić ją o zawał serca, szło mu znakomicie, tym bardziej że wciąż nie była pewna, co takiego działo się wokół niej. Na pewno śnili, to jednak nie zmieniało faktu, że Marco mieszał jej w głowie. Teoretycznie mu ufała, ale to wcale nie było takie proste, skoro na każdym kroku zaskakiwał ją czymś, czego nie potrafiła zrozumieć.
– Gdzie znów jesteśmy? – zapytała w końcu, jakimś cudem znajdując w sobie dość siły, żeby się odezwać. Skrzywiła się, aż nazbyt świadoma, że jej głos zabrzmiał dziwnie, zdradzając targające nią wątpliwości.
– Rozejrzyj się – zasugerował ze spokojem. – Nie poznajesz?
W pierwszym odruchu zapragnęła mu powiedzieć, żeby darował sobie podchody i zadawanie głupich pytań. Nigdy nie lubiła zagadek, a skoro o cokolwiek pytała, oczekiwała odpowiedzi – nie wskazówek czy zwodzenia. Co prawda nie sądziła, żeby Marco próbował bawić się jej kosztem, ale i tak nie była zachwycona perspektywą upominania się o wyjaśnienia. Wystarczyło, że już i tak znalazła się w samym środku szaleństwa, którego nie pojmowała; w takim wypadku dodatkowe wątpliwości naprawdę wydawały się zbędne.
– Nie mam pojęcia, o czym ty... – zaczęła gniewnie, siląc się na cierpliwość, ostatecznie jednak nie było jej dane dokończyć.
Eve zawahała się, w końcu decydując się rozejrzeć. Uświadomiła sobie, że tym razem wraz z Marco znajdowali się na świeżym powietrzu, na dodatek w otoczeniu drzew. Kiedy powiodła wzrokiem dookoła, wręcz poraził ją realizm tego, co widziała. Miała wrażenie, że świat, który stworzył wampir, był prawdziwy i to o wiele bardziej, niż kiedy przebywali w bibliotece zza czasów jego młodości. Chociaż nie sądziła, że to w ogóle możliwe, zarówno otaczające ich drzewa, jak i zapachy, które czuła, wydawały się tak doskonałe, że z powodzeniem mogłaby uznać, że znajdowała się na zewnątrz. Co prawda wiedziała, że to niemożliwe, a Marco nie podjąłby aż tak wielkiego ryzyka, pozwalając jej wyjść z podobno bezpiecznej rezydencji, ale...
A potem uświadomiła sobie, że zna miejsce, w którym się znajdowali. Machinalnie zwróciła się w stronę, która – jak wyraźnie czuła – mogła doprowadzić ją do celu, o ile ten w ogóle znajdował się w pobliżu. Czuła, że Marco wciąż uważnie ją obserwował, zastanawiając nad czymś, czego co najwyżej mogła się domyślać. Nie była w stanie siedzieć w jego umyśle, przynajmniej teoretycznie, bo wszystko wskazywało na to, że cała otaczająca ich rzeczywistość miała związek z decyzjami, które podejmował. Byli tutaj, bo tego chciał – i pamiętał, chociaż Eve nie potrafiła znaleźć żadnego sensownego wytłumaczenia, dlaczego wylądowali akurat tutaj.
CZYTASZ
FOREVER YOU SAID [KSIĘGA I: INKANTACJA]
VampireDecyzja o powrocie do rodzinnego Haven była jedną z najtrudniejszych dla Eveline. Dziewczyna po latach od tragedii, która dotknęła ją i jej rodzinę, postanawia osiedlić się w odziedziczonej w spadku rezydencji i zmierzyć się z przeszłością, która kł...