EVELINE
Przebudzenie przyszło nagle i zdecydowanie nie należało do przyjemnych. Pierwszym, co zarejestrowała po otwarciu oczu, była nienaturalna wręcz cisza, która na dłuższą chwilę wprawiła ją w konsternację. Trwała w bezruchu, mocno zaciskając powieki i próbując stwierdzić, dlaczego towarzyszyło jej niejasne poczucie tego, że coś jest nie tak. Przeciągające się milczenie sprawiało, że dosłownie dzwoniło jej w uszach, ostatecznie uświadamiając, że prócz własnego oddechu nie słyszała niczego innego – żadnego ulicznego gwaru, pracy silnika przemykających ulicą aut, śmiechu dzieci albo sprzeczek sąsiadów z najbliższej okolicy.
Wciąż jeszcze rozespana, pośpiesznie zatrzepotała powiekami, w końcu przypominając sobie, gdzie i dlaczego się znajdowała. Poczucie niepokoju pojawiło się nagle, na dłuższą chwilę skutecznie wytrącając Eveline z równowagi, ale prawie natychmiast zmusiła się do tego, żeby wziąć się w garść. Sama tego chciałaś, warknęła na siebie w duchu. Spania na kanapie też, dodała i skrzywiła się mimowolnie, kiedy uprzytomniła sobie, że czuje się tak, jakby właśnie cudem wyszła z jakiejś krwawej batalii. Mięśnie pulsowały bólem, protestując przeciwko niewygodnej pozycji w której spędziła całą noc, a kręgosłup jednoznacznie dał do zrozumienia, że ma serdecznie dość. Ubranie wciąż kleiło się do jej ciała, chociaż materiał zdążył już wyschnąć, dziwnie sztywny i nieprzyjemny dla skóry.
Wywróciła oczami, decydując się zignorować niechciane bodźce. Po Haven nie spodziewała się niczego dobrego, a po tym, jak już na wstępie powitała ją burza, jedynie utwierdziła się w takim przekonaniu. Teraz po nieprzyjemnej pogodzie nie było nawet śladu, a przynajmniej nie słyszała, by na zewnątrz wciąż panowała zawierucha. Kiedy zatrzepotała powiekami i z wolna rozejrzała się dookoła, przekonała się, że przez zakurzone, częściowo zasłaniające okna kotary do środka przedzierało się nieco anemiczne światło poranka. Cisza wciąż wydawała się czymś nienaturalnym, ale doszła do wniosku, że dla kogoś, kto przez dwie dekady przyzwyczajał się do miejskiego gwaru, takie odczucia są najzupełniej normalne. Jej rodzinny dom stał na uboczu, a Eve nie była w stanie przypomnieć sobie, czy kiedykolwiek znajdowało się w pobliżu jakiekolwiek sąsiedztwo. Być może perspektywa przebywania z daleka od ludzi, zwłaszcza w tym miejscu, powinna była ją przerażać, ale prawda była taka, że powoli zaczynała dochodzić do wniosku, że to najmniej istotne. Już i tak towarzyszyły jej wspomnienia z którymi w końcu musiała się zmierzyć; czyjakolwiek obecność nie ułatwiłaby niczego, tym bardziej komuś, kto zwykle był zbyt dumny, by chcieć ukazać słabość.
Pokój, w którym się znajdowała, wydał jej się zaskakująco wręcz znajomy i jakby zastygły w czasie. To nieprawdopodobne jak wiele zmieniało światło dnia, czyniąc dom bardziej przystępnym i znośnym. Ciemne kształty, które zdążyła zaobserwować w nocy, kiedy po omacku pokonywała drogę od drzwi, w końcu zaczęły wyglądać tak, jak powinny. W efekcie mogła przyjrzeć się drewnianym, co prawda zakurzonym, ale dzielnie znoszącym próbę czasu meblom. Niektóre z nich przysłaniały poszarzałe płachty materiału, ale nie uznała tego za niewłaściwe. Również perspektywa sprzątania, które – sądząc po rozmiarach domu – miało zająć jej całe wieki, nie wydawała się Eveline przerażająca. Sama możliwość zajęcia czymś rąk stanowiła coś w pełni pożądanego, a jeśli przy odrobinie szczęścia miała na powrót oswoić się z tym miejscem...
Jej wzrok zatrzymał się na pokaźnym, nieregularnym kształcie, który zajmował część powierzchni salonu. Serce na moment zabiło szybciej i zanim zdążyła zastanowić się nad tym, co robi, poderwała się do pozycji siedzącej, ignorując protesty wciąż zesztywniałego ciała. Ciemne włosy opadły na twarz, więc odgarnęła je zniecierpliwionym ruchem, chcąc jak najszybciej znaleźć przy interesującym ją obiekcie. Zawahała się na ułamek sekundy, nerwowo zaciskając dłonie na krawędzi materiału i wahając się nad tym, czy powinna go ściągnąć. To zadziwiające, ale dobrze pamiętała ten salon, chociaż ostatni raz była w tym miejscu jako pięcioletnia dziewczynka. Dzieci łatwo zapominały, zwłaszcza kiedy w grę wchodziły potencjalnie niebezpieczne wspomnienia, ale... jeśli dobrze się nad tym zastanowić, to te, które chodziły jej po głowie, były przyjemne. Prawdziwy lęk krył się w tym jednym, jedynym wieczorze – nocy, która zaburzyła całe dotychczasowe życie – jednak przynajmniej tymczasowo była w stanie to ignorować.
![](https://img.wattpad.com/cover/126423403-288-k898305.jpg)
CZYTASZ
FOREVER YOU SAID [KSIĘGA I: INKANTACJA]
VampireDecyzja o powrocie do rodzinnego Haven była jedną z najtrudniejszych dla Eveline. Dziewczyna po latach od tragedii, która dotknęła ją i jej rodzinę, postanawia osiedlić się w odziedziczonej w spadku rezydencji i zmierzyć się z przeszłością, która kł...