☾ Rozdział LXXVIII

71 4 0
                                    

EVELINE

Oddech gwałtownie przyśpieszył; serce omal nie wyrwało się z piersi. Zamarła w bezruchu, przez dłuższą chwilę świadoma wyłącznie obłapiających ją dłoni i ciepła, które raz po raz muskało odsłonięty kark. Eve nie odważyła się poruszyć, o próbie odwrócenia nie wspominając, zresztą i bez tego dobrze wiedziała, kogo miała tuż za plecami.

Milczała, sparaliżowana strachem. Spojrzenie utkwiła we wciąż leżącym na ziemi ciele Aurory – bezwładnym, trochę jakby wampirzyca spała, choć wrażenie to skutecznie psuł wystający z jej piersi kołek. Z jakiegoś powodu Eveline mimo wszystko czuła ulgę na myśl o tym, że kawałek drewna nie był posrebrzany. Przynajmniej nie zauważyła niczego podejrzanego, kiedy roztrzęsionymi dłońmi usuwała broń z ciała Lany. Miała dość powodów, by chcieć zabić – choćby i w samoobronie – ale mimo wszystko…

Z uporem wpatrywała się w twarz Aurory tak długo, aż jej rysy zaczęły zlewać się ze sobą i zamazywać. Aurora, Amanda, Aurora… Mętlik w głowie okazał się o wiele trudniejszy, aniżeli Eveline mogłaby się spodziewać. Dawne wątpliwości wróciły, uderzając w nią z całą mocą. Przez te wszystkie dni starała się nie myśleć o zagrożeniu, które czaiło się w Haven, czekając przede wszystkim na nią. W domu Marco czuła się bezpieczna, przez co sama perspektywa zmierzenia się z demonami, zdrady przyjaciółki (której tak naprawdę nigdy nie miała, ale czy to cokolwiek zmieniało?) i polowania, które wciąż trwało, a którego najwyraźniej stała się celem… To wszystko zeszło gdzieś na dalszy plan. Wydawało się mało znaczące i tak odległe, jakby w rzeczywistości dotyczyło kogoś innego.

Teraz wszystko wróciło – i to w sposób, jakiego Eve najmniej się spodziewała. Była sama i całkowicie bezbronna, podczas gdy Marco i Lana…

Nie chciała o tym myśleć.

Wystarczyło jedno szarpnięcie, by chcąc nie chcąc musiała odwrócić się do wciąż przytrzymującego ją przeciwnika. W końcu oderwała wzrok od twarzy Aurory, ale wcale nie poczuła się dzięki temu lepiej. Na krótką chwilę zacisnęła powieki, do samego końca naiwnie wierząc, że kiedy otworzy oczy, odkryje, że wszystko było co najwyżej głupim snem. Pragnęła obudzić się w znajomej sypialni, tuż obok Marco, a potem…

Twarz Drake’a znajdowała się zaledwie pół metra od jej własnej. Nie po raz pierwszy poraził ją błękit jego oczu – równie przeszywający, co i zazwyczaj. Niewiele brakowało, by poczuła się jak tego pierwszego dnia w księgarni, gdy przypadkiem na niego wpadła. Wtedy też ją podtrzymywał, podczas gdy Eve chwiała się na nogach, całkowicie wytrącona z równowagi jego bliskością, zapachem i olśniewającą urodą. Różnica polegała na tym, że wtedy nie była przerażona, a tym bardziej nie miała pojęcia, że ten pozornie olśniewający mężczyzna w rzeczywistości był istotą wyjętą żywcem z najgorszych koszmarów.

Drake uśmiechnął się drapieżnie, odsłaniając dwa wysunięte, gotowe do zatopienia w cudzej tętnicy kły. Jego oczy zabłysły, kiedy zmierzył Eve wzrokiem. Przyglądał jej się uważnie, mierząc wzrokiem od góry do dołu – niczym drapieżca ofiarę. Ta myśl pojawiła się nagle, wręcz porażając kobietę tym, jak bardzo wydawała się właściwa.

Cóż, była ofiarą. A on właśnie ją upolował.

– Na czym stanęliśmy ostatnim razem? – zapytał jakby od niechcenia wampir. Jego oddech musnął policzek i gardło Eveline, skutecznie przyprawiając ją o jeszcze silniejsze dreszcze. – Wyszłaś, kiedy zaczynaliśmy się dobrze bawić. To nieuprzejme.

Serce podeszło jej aż do gardła, wciąż zawzięcie trzepocząc się w piersi. Zwłaszcza teraz z łatwością mogła sobie wyobrazić dokąd to wszystko zmierzało. Skóra nieprzyjemnie zamrowiła w miejscu, w którym nie tak dawno temu zagłębiły się kły Castiela – w gwałtowny sposób, zupełnie niepodobny do tego, w jaki pił z niej Marco. Nie wątpiła, że Drake tym bardziej nie bawiłby się w uprzejmości. Dobry Boże, ten facet na jej oczach wyrwał serce innemu tylko dlatego, że ten go zdenerwował. Tyle wystarczyło, by rozwiać jakiekolwiek wątpliwości co do tego, do czego faktycznie byłby zdolny.

FOREVER YOU SAID [KSIĘGA I: INKANTACJA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz