☾ Rozdział XLIII

98 8 10
                                    

CASTIEL

Wyprostował się, po czym z wolna podszedł do skulonej pod ścianą dziewczyny. Wpatrywała się w niego w zdradzający niepokój – czy też może raczej czyste przerażenie – sposób, choć bez wątpienia usiłowała nad sobą panować. Uniósł brwi, po czym mimowolnie uśmiechnął się, bardziej niż wcześniej pewien, że miał do czynienia z kimś bardziej świadomym, niż zwykły, przypadkowy człowiek. Kto jak kto, ale ta panienka najpewniej doskonale zdawała sobie sprawę z tego, kogo ma przed sobą i w jaki sposób powinna się w związku z tym zachować.

Wampir zawahał się, z pewnym wysiłkiem powstrzymując przed nieco złośliwym, cisnącym mu się na usta uśmieszkiem. Zachował powagę, pewien, że w ten sposób uda mu się jeszcze bardziej wytrącić śmiertelniczkę z równowagi. Podejrzewał, że to nieuczciwe, ale nie widział powodu, dla którego miałby traktować ją jakkolwiek inaczej. Jeśli miał być ze sobą szczery, nie miał nawet pewności, dlaczego spróbował ją uratować, ale to na dłuższą metę i tak nie miało znaczenia. Poniekąd chodziło o kaprys – miał na to ochotę, więc to zrobił, tym samym zapewniając sobie całkowitą kontrolę nad życiem tej dziewczyny. Inną kwestią pozostawało to, że tego potrzebował – chwili wytchnienia i ferworu walki, który pomógłby mu zająć myśli... w zasadzie czymkolwiek. Inną kwestią pozostawało zainteresowanie, choć i to ta istota w nim wzbudzała. Nie chodziło nawet o jej wygląd, bo nie wyróżniała się niczym szczególnym, ale sam fakt, że znalazła się w towarzystwie demonów. Zrobienie istotom mroku na złość zawsze wydawało się dobrą opcją, a jeśli dzięki temu mógł dowiedzieć się czegoś więcej...

Musiał się zastanowić, zwłaszcza teraz, kiedy w grę wchodził również układ z Aurorą. Być może istniał sposób, żeby rozegrać wszystko w inny, bardziej korzystny dla niego sposób. Chciał tego, zdecydowanie nie zamierzając trwać ze świadomością, że jakaś cholerna wampirzyca – kobieta na dodatek – mogłaby decydować o jego dalszych postępowaniach.

– No cóż... – mruknął, jakby od niechcenia obracając w palcach wciąż jeszcze nagrzany pistolet.

Jakby od niechcenia spojrzał na trzy leżące na ziemi ciała. Niczym nie różniły się od ludzkich, może pomijając to, że sącząca się z nich krew przypominała raczej atrament, aniżeli coś, co mogłoby znaleźć się w krwiobiegu żywej istoty. Różnica polegała na tym, że strzał w głowę i zabicie tej bardziej kruchej, ludzkiej powłoki, niczego nie rozwiązywało. Nieśmiertelność w przypadku demonów pozostawała terminem o wiele bardziej ostatecznym, niż w przypadku wampirów, co niezmiennie doprowadzało Castiela do szału. Wiedział, że gdyby strzelił srebrnym pociskiem w głowę komuś ze swojego gatunku, to byłby definitywny koniec wieczności dla takiego delikwenta. Dla demonów to zwykle wiązało się z odrobiną cierpienia i irytacji, mężczyzna z kolei nie miał wątpliwości, że właśnie zagwarantował sobie trzech dodatkowych wrogów – rozwścieczone dusze, które prędzej czy później miały powrócić.

I właśnie dlatego mamy z nimi przejebane, przeszło mu przez myśl. Chwilami szczerze wątpił, żeby istniał sposób na wygranie konfliktu. Mogli po prostu to ciągnąć, próbując nie dać się pozabijać i eliminować jak najwięcej nieproszonych gości, by zmusić ich do ponownego przechodzenia przez cykl powrotu. Nie miał pewności, ile czasu demon potrzebował na odzyskanie sił na tyle, żeby stworzyć sobie ludzką formę, ale to w gruncie rzeczy nie miało znaczenia, przynajmniej na kilka tygodni pozbawiając tych trzech kretynów materialnej powłoki.

– Co... takiego...? – usłyszał i to zaskoczyło go na tyle, że aż uniósł brwi, by móc spojrzeć na siedzącą pod ścianą dziewczynę. Wpatrywała się w niego z obawą, ale czujnie, a kiedy przyjrzał się jej uważnie, doszukał się w wyrazie jej twarzy swego rodzaju determinacji. – Mam na myśli...

FOREVER YOU SAID [KSIĘGA I: INKANTACJA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz