☾ Rozdział XL

100 11 18
                                    

EVELINE

Otworzyła oczy z poczuciem, że spała bardzo długo. Potrzebowała dłuższej chwili, żeby zebrać myśli i uświadomić sobie, co się stało, chociaż w głowie miała mętlik. Poszczególne myśli i wspomnienia mieszały się ze sobą, tworząc skomplikowaną, trudną do zrozumienia masę, składającą się ze sprzecznych emocji – w tym przede wszystkim strachu, który wydawał się przysłaniać wszystko inne. Mimowolnie skrzywiła się, po czym spróbowała poruszyć, przez krótką chwilę sama niepewna, czego tak naprawdę powinna spodziewać się po swoim ciele. W efekcie dopiero po dłuższej chwili zdołała zarejestrować dwie istotne rzeczy, które sprawiły, że serce z wrażenia niemalże wyrwało się z piersi dziewczyny.

Po pierwsze, zdecydowanie nie znajdowała się w pokoju, w którym zasypiała. To nie powinno być niespodzianką, bo przecież jak przez mgłę pamiętała moment, w którym Marco zabrał ją do siebie. Co prawda w którymś momencie była skłonna uznać, że to sen, ale teraz już nie miała co do tego możliwości.

Nie mogła, bo druga kwestia sprowadzała się do obecnego w pomieszczeniu wampira, który jak gdyby nigdy nic obserwował ją z najbardziej zaciemnionego kąta sypialni.

Otworzyła i zaraz zamknęła usta, dziwnie oszołomiona – i to zarówno sytuacją, jak i przenikliwym spojrzeniem pary lśniących, niebieskich oczu. Z wolna usiadła, nagle zażenowana, chociaż sama nie była pewna, skąd tak naprawdę brały się te dziwne uczucia. Chciała coś powiedzieć, ale nic sensownego nie przychodziło jej do głowy, tym bardziej, że wspomnienia ostatniej nocy pozostawały wystarczająco zamazane, by miała problem z uporządkowaniem ich. Wszystko wydawało się jakimś pokrętnym snem – koszmarem, którego nie była w stanie w żaden sensowny sposób zinterpretować. Wszystko to, co robiła i mówiła, nie wspominając już o przenikliwym lęku, który towarzyszył jej przez cały ten czas... To do pewnego stopnia ją przerastało, chociaż zarazem nie była w stanie zrozumieć dlaczego. Wiedziała, że stało się coś bardzo ważnego i niepokojącego zarazem, ale kiedy wysiliła pamięć, usiłując wszystko uporządkować, zdołała przywołać tylko moment pojawienia się Marco oraz to, o czym rozmawiali, zanim ostatecznie zdecydowała się zamknąć oczy.

– Wszystko w porządku? – usłyszała i to wystarczyło, żeby wyrwać ją z zamyślenia.

Poderwała głowę, chcąc nie chcąc na powrót przenosząc wzrok na wampira. Poraziła ją jego bladość oraz to, że wyglądał na co najmniej zmęczonego. Nie miała pojęcia, która jest godzina, ale kiedy instynktownie spojrzała w stronę znajdujących się w pokoju drzwi balkonowych, przekonała się, że zarówno te, jak i wszystkie okna, zostały przysłonięte przez nieprzepuszczające światła, metalowe żaluzje. Zrozumiała, że to były te udogodnienia, o których z taką dumą wspominała Lana, twierdząc, że dom jak najbardziej został przystosowany do istot, które za naturalną porę do funkcjonowania, uznawały noc. To wydawało się aż nazbyt oczywistą wskazówką, nie wspominając o tym, że już nie miała najmniejszych nawet wątpliwości co do tego, że na zewnątrz musiało być jasno.

– W porządku – mruknęła z opóźnieniem, tak cicho, że gdyby miała do czynienia z kimkolwiek innym, najpewniej nie zrozumiałby jej słów. Marco w zamyśleniu skinął głową, wciąż nie odrywając od niej wzroku. – Byłeś tutaj cały czas? – zapytała jakby od niechcenia, bo ta jedna kwestia wydawała się aż nazbyt istotna.

– A co innego miałem zrobić? – rzucił z niemalże uprzejmym zainteresowaniem. Na jego ustach pojawił się blady, aczkolwiek niewymuszony uśmiech. – Zajęłaś mi łóżko.

To wystarczyło, żeby tym szybciej poderwała się do pozycji siedzącej, przesuwając bliżej krawędzi. W ostatniej chwili przytrzymała się materaca, by nie ryzykować, że przypadkiem spadnie na podłogę. Uciekła wzrokiem gdzieś w bok, przez kilka następnych sekund skupiając się przede wszystkim na próbie doprowadzenia się do porządku. Okej, więc spała w jego sypialni, podczas gdy on cały czas siedział obok i jej pilnował. W końcu... czemu nie, prawda? O ile się orientowała, nie robił tego po raz pierwszy, chociaż tym razem przynajmniej nie zrobił sobie kawy.

FOREVER YOU SAID [KSIĘGA I: INKANTACJA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz