EVELINE
Czuła strach, chociaż nie potrafiła wytłumaczyć jego przyczyny. Wiedziała za to, że ją wypełniał, paraliżując i przyprawiając o zawroty głowy. Towarzyszył jej przez cały czas, niczym dobry przyjaciel, którego nie widziała od dawna, a który w końcu zdołał ją odnaleźć. Wiedziała, że już kiedyś tego doświadczyła, jednak próba przywołania odpowiednich wspomnień jawiła się jako coś równie trudnego i nierealnego, co i swobodne mówienie o tym, co dwadzieścia lat wcześniej spotkało jej rodziców.
Wokół było ciemno, ale prawie nie zwracała na to uwagi. Miała wrażenie, że się unosi, niczym w transie podążając przed siebie – krok za krokiem, wciąż w pustkę, choć perspektywa biegu w nieznane powinna była napawać ją przerażeniem. Czuła się nienaturalnie wręcz lekka, jakby tworzyło ją powietrze – niewidzialne, niematerialne, eteryczne... Śniła. Musiała śnić, bo i nic innego nie mogło mieć racji bytu, zwłaszcza kiedy z przesadną wręcz uwagą analizowała to, co działo się wokół niej. Całą sobą chciała wierzyć w to, że tak właśnie jest i że to po prostu nocny majak, którego charakteru wciąż nie potrafiła określić, a który stopniowo zaczynał jawić się jako koszmar. No cóż, mogła się tego spodziewać, w gruncie rzeczy wiedząc, że jej umysł prędzej czy później odwdzięczy się za powrót do miejsca, które wzbudzało w niej tak silne, negatywne emocje. Najwyraźniej właściwy moment w końcu nadszedł, a Eve nie pozostawało nic innego, jak tylko spróbować się z tym zmierzyć.
Natłok niespójnych, gorączkowych myśli, skutecznie przyprawiał ją o zawroty głowy, potęgując odczuwaną dezorientację. Nie była pewna, gdzie się znajduje, w którą stronę biegnie i dlaczego to robi. Wiedziała jedynie, że powinna zdać się na instynkt, nieprzerwanie podążając przed siebie i nawet nie próbując zastanawiać się nad tym, czy w jej postępowaniu dało się doszukać jakiegokolwiek sensu. Zresztą po co, skoro śniła? Jeśli zdawała sobie z tego sprawę, najpewniej nie miało być tak źle, a może gdyby do tego wszystkiego choć trochę się wysiliła, byłaby w stanie się obudzić. Tak przynajmniej słyszała, w przeszłości spotykając się już z definicją świadomego snu, ale wtedy nie przypuszczała nawet, że kiedykolwiek mogłaby tego doświadczyć na własnej skórze. Jakkolwiek by nie było, jeśli coś posiadało nazwę, musiało być normalne, nawet jeśli na pierwszy rzut oka zmysły i umysł wydawały się sugerować jej coś zupełnie odwrotnego.
Myśl o tym, że w rzeczywistości nadal była w domu, kolejną noc spędzając na wąskiej kanapie, powinna była ją uspokoić, jednak nic podobnego nie miało miejsca. Strach wciąż wydawał się wręcz nienaturalnie prawdziwy, ciało zresztą – choć na swój sposób całkowicie poza kontrolą – wydawało się wrażliwe na wszelakie bodźce, które atakowały zmysły ze wszystkich stron. To uświadomiło jej, że odczuwała przejmujący wręcz chłód, kiedy zaś odważyła się spojrzeć w dół, przekonała się, że na sobie ma cieniutką koszulę nocną. Rozpoznała aksamitnie biały, bawełniany materiał, bo krótko po powrocie z miasta sama wynalazła go w walizce, chcąc nie chcąc dochodząc do wniosku, że cokolwiek jest lepsze od kolejnej nocy w noszonym przez tyle godzin ubraniu. W jednym z pokoi znalazła zresztą grubą kołdrę i kilka koców, które wydały jej się wystarczające do tego, żeby ochronić ją przed panującym w budynku ziąbem.
Chłód był kolejną kwestią, która momentalnie zaczęła dziewczynie ciążyć. W miarę jak rozjaśniało jej się w głowie, do Eveline docierało coraz więcej istotnych szczegółów. Jej ciało reagowało na panujące na zewnątrz zimno, kiedy nocne powietrze raz po raz muskało odsłoniętą skórę ramion oraz obnażone uda i łydki. W tamtej chwili uprzytomniła sobie również, że jest bosa i że drobne kamyczki oraz gałązki, wchodzące w skład leśnej ściółki, przy każdym kolejnym kroku drażnią stopy. Mniej więcej wtedy ciemność okazała się bardziej przystępna, a dziewczyna zrozumiała, że biegnie przez gęstwinę – nieprzeniknioną i cichą, tak jak i ta, która ze wszystkich stron wydawała się odcinać Haven od świata. To wyjaśniało, dlaczego jej umysł stworzył akurat taką scenerię, w zaskakująco rzeczywisty sposób odtwarzając najdrobniejsze detale, zapachy i dźwięki, które spodziewałaby się usłyszeć, gdyby zdecydowała się na samotny spacer po okolicznych lasach.
CZYTASZ
FOREVER YOU SAID [KSIĘGA I: INKANTACJA]
VampireDecyzja o powrocie do rodzinnego Haven była jedną z najtrudniejszych dla Eveline. Dziewczyna po latach od tragedii, która dotknęła ją i jej rodzinę, postanawia osiedlić się w odziedziczonej w spadku rezydencji i zmierzyć się z przeszłością, która kł...