☾ Rozdział XIII

200 14 1
                                    


EVELINE

Gdzie jestem?

To jedno pytanie nie dawało jej spokoju. Czuła, że śni, choć jednocześnie nie miała pewności co do tego, skąd brała się ta pewność. Wodziła wzrokiem na prawo i lewo, uważnie rozglądając się dookoła i bezskuteczne próbując stwierdzić, gdzie tak naprawdę jest. Czuła się zagubiona i zdezorientowana, pomimo tego, że miejsce, w którym się znajdowała, miało w sobie coś kojącego i jakby znajomego, choć bez wątpienia widziała je po raz pierwszy... Chyba.

Pierwszym, co zarejestrowała, kiedy zapanowała nad sobą na tyle, by móc rozejrzeć się dookoła, było to, że znajdowała się w jakimś pomieszczeniu. W zasadzie określenie „pomieszczenie" albo po prostu „pokój" nawet w połowie nie oddawało tego, co podsuwały jej zmysły. Miejsce wydawało się wyjątkowe pod każdym względem, urządzone w iście królewski, niesamowity sposób. Komnata, pomyślała i doszła do wniosku, że tym samym trafiła w sedno. Co innego powinna myśleć o utrzymanym w ciemnych, ale mimo wszystko współgrających ze sobą kolorach wnętrzu? Widziała drewniane, misternie zdobione meble, częściowo ukryte w cieniu, przez co mogła dostrzec co najwyżej tylko ich kształt. Jej spojrzenie szybko przyzwyczaiło się do mroku, co umożliwiało Eveline lepszą koncentrację na szczegółach, a także łatwiejszą ocenę tego, co udawało jej się zauważyć. To w jakimś stopniu wydawało się pocieszające, chociaż nadal czuła się zdezorientowana i absolutnie niepewna tego, co widziała.

Zrobiła niepewny krok naprzód, przez dłuższą chwilę mając wrażenie, że dozna irracjonalnego poczucia unoszenia, jakże charakterystycznego dla snów. Nic podobnego nie miało miejsca, co ją zdezorientowało, tym bardziej, że była niemalże całkowicie pewna, że spała – że to sen, być może inny od tych, które zdarzało jej się miewać, ale jednak mający miejsce tylko i wyłącznie w jej głowie. Co prawda nie miała pojęcia, jakim cudem wyobraziła sobie właśnie takie miejsce, tym bardziej, że wiedziała, iż nie można śnić o czymś z czym nigdy nie miało się styczności, ale po dłuższej chwili wahania doszła do wniosku, że to tak naprawdę nie ma znaczenia. Być może wszystko tak naprawdę miało związek z emocjami, które wzbudzała w niej Rezydencja Nightów – stara i wyjątkowa, momentami przywodząca jej miejsce żywcem wyjęte z jakichś historycznych ksiąg. W takim miejscu, jak dawny dom jej rodziców, łatwo można było wyobrazić sobie komnatę, a jej umysł już zadbał o to, żeby dopowiedzieć sobie resztę.

Z drugiej strony... Właściwie jakie to miało znaczenie? Czuła, że niepotrzebnie próbowała wszystko analizować, dosłownie rozbierając na czynniki pierwsze, ale co innego mogła zrobić? Coś, co wydawało się jasne i choć po części wytłumaczalne, zawsze prościej się akceptowało, a chyba właśnie o to chodziło. Potrzebowała okazji do tego, żeby rozjaśnić sobie w głowie i przynajmniej spróbować sensownie poukładać to, co działo się wokół niej. Co prawda szukanie logiki w śnie do niczego nie prowadziło, ale to było silniejsze od niej, a Eve nie potrafiła znaleźć lepszego sposobu na to, żeby być w stanie się obudzić.

Dlaczego właściwie miałabym się budzić...?

Postanowiła pozostawić to pytanie bez odpowiedzi, w zamian na powrót koncentrując się na otaczającej ją rzeczywistości. Jej kroki były lekkie i bardzo niepewne, kiedy zaczęła przechadzać po stosunkowo dużej sypialni. Dojście do faktycznej funkcji pomieszczenia wcale nie było takie trudne, tym bardziej, że kiedy obejrzała się przez ramię, przekonała się, że centralną część pokoju zajmowało olbrzymie, iście królewskie łoże z baldachimem – takie jak na ilustracjach w starych książkach albo scenach z filmów, które czasami zdarzało jej się oglądać. Chyba nigdy nie widziała czegoś takiego, niemniej starannie wykonanego, co i meble. Nie miała pojęcia, skąd to przeczucie, ale jakoś nie miała złudzeń co do tego, że mebel został wykonany w ręczny sposób. Nie znalazłaby czegoś takiego w sklepie, może pomijając jakieś stare, ekskluzywne antykwariaty, choć i to wydawało się wątpliwe. Nie, zdecydowanie nie. Właśnie doświadczała czegoś wyjątkowego, czego wciąż nie potrafiła zrozumieć, ale niewiedza w coraz mniejszym stopniu jej przeszkadzała.

FOREVER YOU SAID [KSIĘGA I: INKANTACJA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz