☾ Rozdział LXIV

96 7 0
                                    

EVELINE

Co więcej, wciąż nie mogła pozbyć się wrażenia, że matka tak naprawdę tego od niej oczekiwała.

Zawahała się, przez dłuższą chwilę trwając w bezruchu i bijąc się z myślami. Wciąż była zdenerwowana, ledwo panując nad emocjami, które towarzyszyły jej od chwili pojawienia się Caine'a. W jakimś stopniu nadal rozpamiętywała to, co wydarzyło się na tarasie. Jej myśli raz po raz uciekały ku Marco i rozczarowania, które czuła, a to zdecydowanie nie sprawiało, że czuła się lepiej.

Przecież sama mi pokazałaś, gdzie powinnam szukać, pomyślała mimochodem, wręcz zmuszając się do tego, by na powrót skupić się na pamiętniku Beatrice.

To wystarczyło. Serce zabiło jej mocniej ze zdenerwowania, kiedy przypomniała sobie, jak czuła się w rezydencji Nightów. Cokolwiek kryło się w tym domu, od samego początku wydawało się ją prowadzić i chronić. Finalnie doprowadziło ją aż do ukrytego schowka, w którym znalazła pamiętnik, a to zdecydowanie nie było przypadkowe.

Zbyt długo trwała w niepewności, by dalej się na to godzić.

Ostrożnie ułożyła pamiętnik na kolanach, obchodząc się z nim tak delikatnie, jakby w każdej chwili mógł rozpaść się jej w rękach. Strony pożółkły przez minione lata, ale zarówno notes, jak i pismo, wydawały się być w dobrym stanie. Delikatnie przesunęła dłonią po pierwszej z zapisanych stron, w równym stopniu podekscytowana, co i zaniepokojona. Już sam list, który dostała wraz z informacją o spadku, znaczył dla niej wiele, bo wyszedł spod ręki Beatrice. Miała wrażenie, że poza zdjęciami, zapiski były jedynym, co tak naprawdę zostało jej po rodzicach. Rezydencja i pozostałe tam rzeczy nie miały dla niej aż takiej wartości. Oczywiście, że były ważne, ale w porównaniu do zapisanych myśli, pozostawały po prostu przedmiotami – bez duszy i jakichkolwiek wspomnień.

Pierwszym, co wrzuciło jej się w oczy, był brak dat. Widziała, gdzie zaczynały i kończyły się poszczególne wpisy, ale matka najwyraźniej nie widziała powodu, dla którego miałaby dbać o chronologię. Eveline zawahała się, niepewna, co o tym sądzić. Nie miała wątpliwości, że Beatrice potrafiłaby odnaleźć się we własnym pamiętniku, jednak dla niej stanowiło to dodatkowe utrudnienie. Z drugiej strony, wszystko wskazywało na to, że matka zaczęła pisać wraz z przeprowadzką do Haven, co również dało Eve do myślenia. To miejsce zdecydowanie miało w sobie coś, co wpływało na ludzi. W gruncie rzeczy sama miała tak wiele do opowiedzenia, że uporządkowanie wszystkiego właśnie w formie pamiętnika, wydało jej się dość kuszącą perspektywą.


Nie istnieje limit szczęścia. Wiem, że ostatnio pisałam coś innego, ale odkąd tutaj jestem, wszystko wydaje mi się inne, po prostu lepsze.

Dom jest doskonały. Co prawda wciąż onieśmiela mnie to, jaki jest duży, ale wierzę, że oboje przywykniemy. Zresztą nigdy nie ma tego złego, prawda? Kiedy skończymy remont, to już nie będzie zwyczajny dom, ale rezydencja. Dobry Boże, to brzmi jak bajka. Mieszkam w rezydencji. Rezydencja Nightów.

Tak czy siak, jest doskonale, chociaż żyjemy w chaosie. William śmieje się, że to coś idealnego dla mnie. Ha, ha. Szkoda, że to nie na niego spadło porządkowanie wszystkich tych rzeczy. Ale dobrze, będzie po mojemu. Dopiero wtedy przekona się, co oznacza prawdziwy chaos...


Eveline wysiliła się na blady uśmiech. Delikatnie pogładziła zapisaną stronę, choć przez moment czując nieopisany wręcz spokój. To brzmiało tak... beztrosko, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Młode małżeństwo i wyjątkowy dom, który dopiero planowali zagospodarować. Na samą myśl poczuła przyjemne ciepło w okolicach serca, chociaż prędzej spodziewałaby się przygnębienia. Zresztą właśnie dlatego tyle czasu zwlekała ze zbliżeniem do czegokolwiek, co należało o jej rodziców – bała się, że te wspomnienia ją przytłoczą, niosąc ze sobą co najwyżej ból i silniejsze niż dotychczas poczucie winy.

FOREVER YOU SAID [KSIĘGA I: INKANTACJA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz