☾ Rozdział XLII

93 9 8
                                    

CASTIEL

Czuł, że świt jest blisko, ale to mu nie przeszkadzało. Przywykł do całej mieszanki sprzecznych, w większości nieprzyjemnych uczuć – zwłaszcza przybierającego na sile zmęczenia, które nie po raz pierwszy dawało mu się we znaki. Przez większość czasu był w stanie ignorować tę niedogodność, tak jak i wiele innych bodźców – również wspomnień – trzymając ją na dystans. To była zaledwie jedna z wielu słabości, której za żadne skarby nie należało się poddawać, niezależnie od możliwych konsekwencji. Co jak co, ale po latach wampirzego życia zdecydowanie wiedział, na co może sobie pozwolić i kiedy należy powiedzieć sobie „dość", chociaż to drugie często przychodziło mu z trudem. Cóż, każdy ulegał pokusom.

Chociaż było wcześnie, wciąż miał jeszcze wystarczająco dużo czasu, żeby choć trochę odwlec konieczność powrotu do domu. Musiał odreagować po tym, co wydarzyło się w nocy; zebrać myśli i nabrać pewności, że przy pierwszej okazji nie zrobi komuś krzywdy – ot tak dla zasady, żeby przypomnieć towarzystwu, że nigdy nie należał do osób grzeszących cierpliwością. Wiedział, że go poniosło, kiedy zastał dziedziczkę Nightów akurat w tamtym pokoju, ale co innego miał zrobić? Szlag, myślał, że coś rozwali, kiedy zastał intruza w komnacie Kateriny – miejscu, do którego tylko on powinien mieć dostęp. Jeśli sądzili, że tak nagle pozwoli potraktować to pomieszczenie, jako podrzędny pokój gościnny, chyba całkiem już poszaleli. Co więcej, naprawdę nie obchodziło go, kogo przyprowadził Marco i czy mógł mieć do niego pretensje o „nieuprzejme" potraktowanie jego podopiecznej.

Przeklęty niech będzie jego świętoszkowaty brat, ze swoim altruistycznym podejściem do życia. To, że z uporem usiłował wzbudzić w nim poczucie winy i ludzkie uczucia, również.

Pomińmy, że robisz się coraz bardziej sentymentalny, Cass...

Mocniej zacisnął dłonie na kierownicy, poirytowany. Dlaczego, do diabła, jego zdrowy rozsądek zaczął nagle brzmieć jak Katerina w swojej najbardziej złośliwej, drażniącej formie? Podejrzewał, że to zmęczenie i narastająca irytacja, więc w pośpiechu odrzucił od siebie niechciane emocje, koncentrując się przede wszystkim na drodze. W samochodzie z przyciemnionymi szybami nie musiał obawiać się, że zbyt długo będzie zwlekać z powrotem do domu, co było mu na rękę, tym bardziej że nie raz nawet do południa błądził po okolicy, walcząc ze zmęczeniem i nie przejmując się, czy ktoś przypadkiem się o niego martwił. Już dawno doszedł do wniosku, że mieli go dość, a nawet jeśli nie... Cóż, wiedzieli, że był złośliwy – i że nie należał do osób, które dałyby się ot tak zabić przypadkowej osobie.

Przestał rozwodzić się nad sytuacją, w zamian skupiając się na jeździe. Tak było prościej, chociaż poruszanie się samochodem nie dawało mu aż takiej satysfakcji, jak bieg. Chodziło o sam fakt ruchu – możliwość przedłużenia konieczności przeniesienia z miejsca na miejsce. Jasne, mógł po prostu się dematerializować, ale co by mu to dało, skoro nawet nie był pewien, gdzie tak naprawdę chciał się znaleźć? Potrzebował ruchu i czegokolwiek, co mogłoby go rozproszyć – sposobu na zajęcie myśli czymkolwiek, co nie wymagałoby szczególnego wysiłku. Teraz zaczynał żałować, że zostawił Marco samego na posterunku, kiedy ten jeszcze obserwował dziewczynę, bo może wtedy miałby okazję na walkę. Och, perspektywa nakopania Aurorze do tyłka jawiła się w jak najbardziej atrakcyjny sposób.

Uśmiechnął się, tylko na chwilę i w tak nieznaczny, pozbawiony wesołości sposób, że trudno byłoby określić ten gest prawdziwym. Na powrót skupił się na drodze, z uporem podążając naprzód i próbując stwierdzić, dlaczego czuł się aż tak wytrącony z równowagi. Mógł wmawiać sobie, że jego frustracja brała się przez Eveline, którą zastał w pokoju Kateriny, ale przecież wiedział, że to wyłącznie marna wymówka – coś, co pozostawało raczej następstwem czegoś bardziej złożonego, aniżeli faktyczną przyczyną. Mógł wmawiać sobie dosłownie wszystko, ale to i tak wydawało się prowadzić donikąd, jedynie podsycając odczuwane przez wampira rozdrażnienie.

FOREVER YOU SAID [KSIĘGA I: INKANTACJA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz