EVELINE
Drake zaklął. Jego palce bezceremonialnie zacisnęły się na ramionach wciąż zesztywniałej Eveline. Skrzywiła się, ale nie próbowała wyrywać, wciąż czując się tak, jakby ktoś zdzielił ją czymś ciężkim po głowie. Bezmyślnie spojrzała na drzwi akurat w momencie, w którym ktoś znów zaczął dobijać się do pokoju.
– Drake, wyłaź stamtąd – doszedł ją przytłumiony głos Aurory. – W tej chwili.
Głos kobiety podziałał niczym kubeł lodowatej wody. Serce Eve zabiło mocniej, nagle zaczynając trzepotać się w piersi, kiedy z całą mocą uderzył w nią strach. O Boże, o Boże... Co ja sobie myślałam?, jęknęła w duchu, ale nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Tak naprawdę nie chciała, zbytnio oszołomiona dziwnym wrażeniem, że nagle została wyrwana z transu. To uczucie wydawało się mówić samo za siebie, tym bardziej że wciąż trwała w silnym uścisku Drake'a.
Poruszając się powoli, trochę jak we śnie, przeniosła wzrok na stojącego przed nią mężczyznę. Błękitne oczy lśniły w ciemnościach, tym razem całkowicie pozbawione śladów czerwieni, ale to nie miało znaczenia. Wystarczyło, że wszystko w Eve aż krzyczało, że niewiele brakowało, żeby wydarzyło się coś bardzo złego. „Ludzie są prości" – przypomniała sobie słowa nieśmiertelnego. Dręczyły ją, raz po raz odbijając się echem od jej umysłu.
Ona była prosta. Wystarczająco, by ten mężczyzna zdołał owinąć ją sobie wokół palca nawet teraz, gdy czuła się przerażona i dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że Drake mógłby to zrobić. Gdyby przyszło co do czego, wystarczyłoby kilka ładnie dobranych słów i mieszania w głowie, żeby mu uległa.
O mój Boże...
Ale obawiała się, że Boga przy niej nie było. Haven wydawało się przedsionkiem zupełnie innego, bardziej niepokojącego miejsca.
Och, żebyś wiedziała, mademoiselle, rozbrzmiało w jej umyśle. Mentalny głos Drake'a wystarczył, by po raz kolejny przyprawić kobietę o dreszcze. Wciąż trwała w jego uścisku, przyciśnięta do ściany i świadoma muskającego jej skórę, obcego oddechu. Nic nie wskazywało na to, żeby wampir zamierzał zareagować na słowa Aurory, a jednak...
Odsunął się nagle, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia. Eveline ledwo zauważyła, że się poruszył, nagle dostrzegając mężczyznę przy drzwiach. Niewiele brakowało, by kolana odmówiły jej posłuszeństwa, zwłaszcza że wciąż tkwiła przy ścianie, jedynie w niej znajdując jakiekolwiek oparcie.
Miała wrażenie, że Drake ledwo powstrzymał się przed wyrwaniem drzwi z zawiasów, kiedy jednak zdecydował się je otworzyć. Aurora dosłownie wtargnęła do środka, przepychając się tuż obok nieśmiertelnego. Przystanęła, po czym lodowatym spojrzeniem omiotła sypialnię, zatrzymując wzrok na wciąż tkwiącej pod ścianą Eveline. Przez jej twarz przemknął cień.
– Co zrobiłeś? – warknęła, obracając się, by spojrzeć na Drake'a.
Mężczyzna gniewnie zmrużył oczy. Skrzyżował ramiona na piersi, z wyraźną irytacją spoglądając na wpatrzoną w niego wampirzycę.
– Nic – oznajmił bez większego zainteresowania. – Widzisz, że jest cała. Nie interesuje mnie jej krew – dodał, a Aurora wyraźnie spięła się pod jego przenikliwym spojrzeniem.
– I lepiej dla ciebie, żeby tak pozostało – powiedziała, ale jej głos nie zabrzmiał aż tak pewnie jak jeszcze chwilę wcześniej. Eve w oszołomieniu uświadomiła sobie, że wampirzyca się bała. – Nie wiem, co kombinujesz, ale nie taki był plan. Nie było mowy, że wracamy z nią do ciebie. Myślałam...
CZYTASZ
FOREVER YOU SAID [KSIĘGA I: INKANTACJA]
VampirosDecyzja o powrocie do rodzinnego Haven była jedną z najtrudniejszych dla Eveline. Dziewczyna po latach od tragedii, która dotknęła ją i jej rodzinę, postanawia osiedlić się w odziedziczonej w spadku rezydencji i zmierzyć się z przeszłością, która kł...