EVELINE
Szybko ciemniejące niebo otworzyło się, a na ziemię spadły pierwsze krople lodowatego deszczu. Wystarczyło zaledwie kilka minut, by rozpadało się na dobre, a ściana wody zniekształciła pogrążone we śnie Haven, zamieniając wszystko wokół w trudną do zinterpretowania mieszaninę nieregularnych kształtów oraz różnobarwnych plam. W jednej chwili świat uległ zmianie, nagle wrogi i nieprzychylny, jakby na przekór pędzącej przed siebie cywilizacji i rozwojowi techniki, chcąc przypomnieć o tym, jaki naprawdę jest – dziki i nietknięty, a przy tym równie podporządkowany prawom natury, co wieki, a może nawet całe eony wcześniej.
Eveline Night skrzywiła się i lekko pochyliła do przodu, próbując dostrzec coś przez przednią szybę auta. Wysłużony, rzężący mocno pickup chyba jedynie cudem przetrwał długą podróż z samej Virginii, z trudem pokonując odległość dzielącą metropolię od Ohio. Eveline już od samego początku czuła, że o wiele rozsądniej byłoby pokusić się o przejazd pociągiem albo jakąkolwiek inną formę transportu, ale z wielu istotnych powodów takie rozwiązanie wydawało jej się absolutnie niepraktyczne. Od najbliższego miasta dzieliły ją całe kilometry, a nadrabianie drogi było jedynie stratą czasu. Co z tego, że pierwszą część podróży spędziłaby w nieco bardziej komfortowych warunkach, skoro tak czy inaczej pojawiłyby się trudności z dotarciem do Haven? Miasteczko było tak małe, że nie zasłużyło na to, by umieścić je na nawet najbardziej szczegółowej mapie, nie wspominając o możliwości lokalizacji przy pomocy GPS, więc ostatecznie skończyłoby się na wypożyczeniu samochodu, a na taki wydatek zdecydowanie nie było ją stać.
Nie po raz pierwszy nerwowo wdepnęła hamulec, żeby choć trochę zmniejszyć prędkość. Samochód i tak nie był w stanie rozwinąć nawet przyzwoitej szybkości, ciągnąc się niemiłosiernie, ale w takich warunkach wciąż miała wrażenie, że jedzie zdecydowanie zbyt szybko. Chociaż zegar na desce rozdzielczej jeszcze nie wskazywał dziewiętnastej, na zewnątrz było tak ciemno, jakby trafiła w sam środek zaćmienia słońca. Deszcz rytmicznie uderzał w karoserię auta, zaciekle atakując przednią szybę i napływając zbyt szybko, żeby wycieraczki były w stanie sobie z nim poradzić. Pogoda była okropna, widoczność ograniczona, a czarny pas szosy tuż przed nią wyglądał jak kosmiczna dziura, w którą w każdej chwili mogła się zapaść. Nie tak wyobrażała sobie ten dzień – moment, w którym w końcu wróci do Haven – ale chyba powinna była już przywyknąć do tego, że w jej życiu nic nigdy nie było takie, jak mogłaby oczekiwać. To oczywiste, że coś prędzej czy później musiało pójść nie tak, jakby sama decyzja o przyjeździe tutaj nie była dla niej wystarczająco trudna. Chyba nawet istniało właściwe określenie na taki stan – prawo Murphy'ego, które mówiło o tym, że jeśli coś mogło pójść źle, bez wątpienia miało się wydarzyć.
Bezwiednie położyła lewą rękę na porzuconej na siedzeniu pasażera torebce. Przed oczami Eveline jak na zawołanie stanęła treść listu, który w ciągu ostatniego miesiąca przeczytała tak wiele razy, że starannie zapisane linijki pewnie zdążyły już wypalić się w umyśle, tak, by nigdy ich nie zapomniała. To piękne pismo – słowa, które przeszło dwadzieścia pięć lat temu wyszły spod ręki jej matki, a teraz wydawały się być jedynym wspomnieniach po rodzicach...
„Kochana Eveline."
Kochana Eveline...
Pośpiesznie zamrugała, odsuwając od siebie niechciane myśli i na powrót koncentrując się na drodze. To nie był najlepszy moment, by po raz kolejny roztrząsać coś, co przeanalizowała wcześniej już tak wiele razy, że wyciąganie po raz wtóry tych samych wniosków już dawno powinno zacząć ją nużyć. Czuła się jak we śnie, tak bliska celu, jak tylko mogło być to możliwe – a jednocześnie tak nieznośnie daleka... Nigdy nie zastanawiała się nad tym, czy kiedykolwiek zdecyduje się na powrót do miejsca, w którym się urodziła i od którego wszystko się zaczęło, a jednak teraz była tutaj, mając przeszłość dosłownie na wyciągnięcie ręki. Chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że wszystko działo się naprawdę, miała wrażenie, że w gruncie rzeczy to wyłącznie wyobraźnia – kolejny nocny majak, jakich wiele doświadczała w przeszłości, zwłaszcza ostatnimi czasy, zamartwiając się decyzjami, które przyszło jej podjąć.
CZYTASZ
FOREVER YOU SAID [KSIĘGA I: INKANTACJA]
VampireDecyzja o powrocie do rodzinnego Haven była jedną z najtrudniejszych dla Eveline. Dziewczyna po latach od tragedii, która dotknęła ją i jej rodzinę, postanawia osiedlić się w odziedziczonej w spadku rezydencji i zmierzyć się z przeszłością, która kł...