EVELINE
Z chwilą, w której zauważyła Amandę, zmieniło się wszystko. Kiedy na dodatek wpadła przyjaciółce w ramiona, momentalnie poczuła się tak, jakby odzyskała jakże upragniony spokój. Mniej więcej w tamtej sekundzie coś w niej pękło i choć sądziła, że czas spędzony u Danielle wystarczył, żeby poczuła się przynajmniej odrobinę lepiej, ostatecznie ponownie wybuchła płaczem. Drżała, spazmatycznie łapiąc oddech, szlochając i próbując zrozumieć, co tak naprawdę czuła.
Amanda była spokojna, zresztą tak jak i zawsze, kiedy przychodziła taka potrzeba. Eveline mimowolnie rozluźniła się, kiedy ramiona kobiety owinęły się wokół niej, niosąc ze sobą jakże upragnione ukojenie. Zamknęła oczy, przez kilka następnych sekund trwając w uścisku kobiety, chwytając oddech i próbując zapanować nad przyśpieszonym pulsem. Cisza, która nagle zapadła, miała w sobie coś ostatecznego, ale i ta wydała się Eve właściwa, zresztą tak jak i obecność jedynej osoby, która wydawała się łączyć ją z dotychczasowym życiem. Kiedy rozmawiały przez telefon, a Amanda zaczęła przekonywać ją do pozostania w domu, Eveline miała ochotę ją zamordować, oszołomiona takimi słowami z ust przyjaciółki, ale teraz nie miało to dla niej znaczenia. Czuła się bezpieczna, zupełnie jakby w ułamku sekundy wszystko wróciło na swoje miejsce, a przecież właśnie o to od samego początku chodziło.
Chociaż nie widziały się tyle czasu, rozłąka również przestała mieć dla niej jakąkolwiek wartość. Sądziła, że przez ostatnie tygodnie w większym stopniu zaufała Belli, obdarzając sąsiadkę cieplejszym i bardziej trwałym uczuciem, aniżeli przez te wszystkie lata Amandę, ale w tamtej chwili zrozumiała, że to nieprawda. Sam widok kobiety, jej zapach i dotyk... To wszystko było znajome, a kilka sekund wystarczyło, żeby Eveline zaczęła postrzegać przyjaciółkę jako swoją jedyną deskę ratunku – ucieczkę, chociaż wyjazd z Haven wciąż jawił się dziewczynie jako coś nieprawdopodobnego. Nie po tym wszystkim, co usłyszała od Danielle, a później we śnie, kiedy raz jeszcze zobaczyła Marco, ale...
Och, czy to w ogóle było możliwe? Naprawdę mężczyzna przyszedł do niej, kiedy – przynajmniej teoretycznie – pozostawała nieprzytomna, będąc w stanie wpływać na otaczającą ją rzeczywistość? Czy w ogóle po wszystkim tym, czego doświadczyła w ostatnim czasie, miała prawo wątpić w jakąkolwiek nietypową rzecz? Skoro cudem uciekła z rąk wampirów, jak przynajmniej twierdził Salvador, mogła chyba założyć, że wnikanie w cudze sny wcale nie jest takie dziwne.
Przestała o tym myśleć, zbyt podenerwowana i przejęta bliskością Amandy, by przejąć się czymkolwiek więcej. Nie zaprotestowała, kiedy kobieta ostrożnie odsunęła ją na długość wyciągniętych ramion, żeby móc łatwiej przyjrzeć się bladej twarzy Eveline. Na jej własnej pojawił się grymas, który z miejsca uświadomił dziewczynie, że musiała wyglądać niemniej okropnie, co i się czuła.
– Och, Eve... – Amanda westchnęła, po czym z niedowierzaniem pokręciła głową. Brzmiała na zatroskaną i o wiele bardziej rzeczową, niż kiedy rozmawiały przez telefon. Z drugiej strony, równie prawdopodobne wydało się jej to, że w zburzeniu nie była w stanie właściwie ocenić emocji, które przy rozmowie targały stojącą przed nią kobietą. – Wejdźmy do środka – zaproponowała i to wystarczyło, żeby Eveline wyprostowała się niczym struna, co najmniej zaniepokojona.
– Nie ma mowy! – zaoponowała, nie kryjąc narastającej paniki. – Obiecałaś, że stąd wyjedziemy, kiedy tylko się pojawisz. Nie zamierzam zostać w tym mieście ani sekundy dłużej.
Przez twarz Amandy jak na zawołanie przemknął cień. Była spięta, poza tym z wyraźną niechęcią spojrzała na jaśniejące niebo i podejrzanie wręcz cichą okolicę.
– Daj spokój, kochanie – obruszyła się. – Powiedziałam, że masz na mnie zaczekać i że do ciebie jadę. Musimy porozmawiać – stwierdziła i chociaż brzmiało to sensownie, Eveline poczuła tym silniejszą potrzebę, żeby zacząć protestować.
CZYTASZ
FOREVER YOU SAID [KSIĘGA I: INKANTACJA]
VampireDecyzja o powrocie do rodzinnego Haven była jedną z najtrudniejszych dla Eveline. Dziewczyna po latach od tragedii, która dotknęła ją i jej rodzinę, postanawia osiedlić się w odziedziczonej w spadku rezydencji i zmierzyć się z przeszłością, która kł...