EVELINE
Miała wrażenie, że minęła całą wieczność, zanim w końcu doczekała się odpowiedzi. W zasadzie zaczynała dochodzić do wniosku, że nie ma na co liczyć, kiedy Marco westchnął i jednak się odezwał:
– To... skomplikowane – przyznał, a ona poczuła, że ma ochotę roześmiać się w pozbawiony wesołości, nieco histeryczny sposób. W ostatnim czasie zdarzało jej się to niemalże równie często, co i konieczność walki o życie.
– Powiedział pijący krew facet do dziewczyny na krótko po tym, jak porozmawiali sobie o wampirzej menopauzie – zadrwiła, a na ustach mężczyzny pojawił się blady uśmiech.
– Faktycznie.
Spojrzała na niego z powątpiewaniem, mimochodem zauważając, że o wiele lepiej wyglądał, kiedy pozwalał sobie na pogodny wyraz twarzy. Problem polegał na tym, że gest nie objął jego oczu, z kolei sam Marco wyglądał na kogoś, kto zdecydowanie nie przywykł do odczuwania radości. Pomyślała, że to przykre, choć przecież sama zachowywała się podobnie. Perspektywa tego, że mogliby być w czymkolwiek do siebie podobni, wydała jej się czymś nieprawdopodobnym, ale przecież tak właśnie było. Czuła to całą sobą, zupełnie jakby stanowiło najoczywistszą kwestię – to, że oboje mogliby być zbyt poważni i odzwyczajeni od tego, by się uśmiechać. Nie miała pewności, dlaczego nie zwróciła na to uwagi wcześniej, choć równie dobrze mogło mieć to związek z tym, że tak naprawdę nie chciała widzieć – i to nie tylko dlatego, że doświadczała zbyt wielu nowych rzeczy, które na dłuższą metę zaczynały ją przerażać.
Marco spojrzał na nią z zaciekawieniem, tym samym uświadamiając dziewczynie, że już od dłuższego czasu nie odrywała od niego wzroku. Zamrugała nieco nieprzytomnie, po czym w pośpiechu na powrót skoncentrowała się na bliżej nieokreślonym punkcie przestrzeni, nagle zażenowana.
– Co? – usłyszała, więc wzruszyła ramionami, sama niepewna, co tak naprawdę powinna mu powiedzieć. – Patrzyłaś na mnie tak dziwnie...
– Uśmiechałeś się – rzuciła w przypływie szczerości.
Prychnął, wyraźnie zaskoczony jej słowami.
– Lana zdążyła już ponarzekać na to, że podobno nie mam poczucia humoru? – zapytał z powątpiewaniem, tym samym niejako zmieniając temat.
Odetchnęła, w duchu czując ulgę, że nie próbował drążyć i na nią naciskać. Co prawda nie miała pojęcia, czego mógłby oczekiwać, ale po wnikających w cudze myśli wampirach była skłonna spodziewać się dosłownie wszystkiego. W końcu czemu nie, skoro przez ostatnie godziny przerzucali nią prawie jak zabawką, robiąc to, na co aktualnie mieli ochotę. Podejrzewała, że przede wszystkim dające się we znaki zmęczenie powodowało, że czuła się tak dziwnie, chwilami zachowując wręcz irracjonalnie.
– Nie – odezwała się po chwili zastanowienia. – Nie miałyśmy okazji porozmawiać, bo ciągle coś się działo, zresztą... Hm, próbowałam już wypytywać Liama, ale ciągle powtarzał, że powinnam dręczyć ciebie.
– Liam jak zwykle ma bardzo praktyczne podejście do życia – mruknął z nutką irytacji Marco, bynajmniej nie sprawiając wrażenia zaskoczonego. W tamtej chwili ostatecznie utwierdziła się w przekonaniu, że facet z własnym laboratorium po prostu musiał być dziwny i ciężki w obejściu. – Ach, właśnie... Jak głowa? – dodał, więc tylko wzruszyła ramionami.
– Nie jest ze mną aż tak źle, żeby umknęło mi, że wszyscy wokół plotą coś na temat demonów – rzuciła niemalże pogodnym tonem. Może jednak zwariowała, skoro sama mówiła o tym z taką lekkością, powoli zaczynając oswajać się z myślą, że coś takiego mogłoby mieć miejsce. Co prawda wszystko wciąż brzmiało jak czysta abstrakcja, ale mimo to... – Zaatakowała mnie osoba, którą dotychczas uważałam za przyjaciółkę, chociaż nie wiem dlaczego. Wcześniej omal nie zginęłam na cmentarzu, a teraz... jestem tutaj. Chyba już nic mnie nie zdziwi – przyznała, w ostatniej chwili powstrzymując się przed wspomnieniem o incydencie w komnacie.
CZYTASZ
FOREVER YOU SAID [KSIĘGA I: INKANTACJA]
VampireDecyzja o powrocie do rodzinnego Haven była jedną z najtrudniejszych dla Eveline. Dziewczyna po latach od tragedii, która dotknęła ją i jej rodzinę, postanawia osiedlić się w odziedziczonej w spadku rezydencji i zmierzyć się z przeszłością, która kł...