EVELINE
Wciąż była roztrzęsiona. Szła przed siebie, drżąc i raz po raz oglądając się przez ramię, chociaż sama nie była pewna dlaczego. Myślała o Castielu, ale bynajmniej nie dlatego, że jakkolwiek się go obawiała. Ten strach gdzieś tam był, tym bardziej że wampir zachowywał się jak szalony, ale to nie to w tym wszystkim wydało się Eveline najbardziej niepokojące.
Nie przypuszczała, że kiedykolwiek zobaczy go w takim stanie. On najpewniej również nie, co zresztą wyjaśniało, dlaczego tak bardzo się zdenerwował. Machinalnie dotknęła szyi, z trudem będąc w stanie zapanować nad mętlikiem w głowie. Rozbity Castiel, ugryzienie i to, że wciąż czuła w ustach słodycz jego krwi... Słodki Jezu, na dodatek znowu to zrobiła – piła z wampira, chociaż to brzmiało jak marny żart. To, że akurat ten otworzył przed nią żyły, tym bardziej.
Zatrzymała się, przez moment mając wrażenie, że nogi odmówią jej posłuszeństwa. Oparła się o ścianę, dysząc ciężko i w końcu pozwalając sobie na choć chwilę słabości. Z cichym jękiem osunęła się na posadzkę, po czym ukryła twarz w dłoniach, bezskutecznie próbując się uspokoić. Energicznie potarła skronie, czując nieprzyjemne pulsowanie, jednak to nie perspektywa migreny wydała jej się w tym wszystkim najbardziej niepokojąca.
To wyglądało tak, jakby wszyscy wokół zmówili się, by doprowadzić ją do szału. Jak nie Bella, to znów Marco, a jakby tego było mało...
Potrząsnęła głową. Oddychała szybko i płytko, prawie nieświadoma tego, co robi. Jej myśli wirowały, mieszając się ze sobą i tworząc coś tak niepojętego, że już nawet nie próbowała tego zrozumieć. W tamtej chwili nie myślała, w zamian skupiając się przede wszystkim na tym, by nie zacząć krzyczeć z frustracji.
Jasna cholera, to nie powinno być tak. Co prawda nie czuła się, jakby w każdej chwili mogła umrzeć, ale po kolejnym ataku Castiela to wcale nie było takie oczywiste. Teraz pozwolił jej odejść, ale gdy w końcu miało do niego dotrzeć, co się wydarzyło...
Najgorsze w tym wszystkim jednak okazało się, że wcale nie śmierci z jego ręki bała się najbardziej. Przed oczami wciąż miała tego dziwnego, jakże obcego i... zadziwiająco ludzkiego mężczyznę, zachowującego się jak ktoś, kto w ułamku sekundy stracił wszystko. I chociaż wciąż nie miała pojęcia, co to tak naprawdę oznaczało, coś w tej świadomości nie dawało jej spokoju. Tego, że tak po prostu zdecydowała mu się pomóc, tym samym omal nie dając się zabić, również nie była w stanie wyrzucić z głowy.
Marco... Zrobiłam to wyłącznie przez wzgląd na Marco.
Ale to nie była prawda i doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
Nie miało znaczenia, co tak naprawdę przywołało ją do tego pokoju – impuls, przeczucie czy cholerne przeznaczenie. W ostatnim czasie działo się wokół niej tak wiele dziwnych rzeczy, że już zdążyła się do nich przyzwyczaić. Przed oczami wciąż miała linijki pamiętnika matki, ale nie była w stanie dłużej o nich myśleć, zwłaszcza że większość wpisów przyprawiała ją o dreszcze. Miała mętlik w głowie, w efekcie powstrzymując przed analizą czegoś, co w najlepszym wypadku mogło doprowadzić ją do szaleństwa. Tak naprawdę już od jakiegoś czasu czuła się, jakby postradała zmysły, więc tym bardziej nie zamierzała się tym stanem przejmować.
Za to martwiła się o Castiela. Nie rozumiała go, ale to nie było ważne. Liczyło się, że przez krótką chwilę naprawdę widziała w nim człowieka – kogoś więcej niż irytującą, chodzącą maszynę do zabijania ze złośliwym uśmieszkiem i pogardą w oczach. Jeden rzut oka wystarczył, żeby zrozumiała, że wydarzyło się coś złego. Sposób, w jaki się zachowywał – to, że słyszała, iż mógłby płakać! – jedynie utwierdziło ją w tym przekonaniu. Nie potrafiła stać obojętnie i wmawiać sobie, że nie działo się nic wartego uwagi. Tym bardziej nie była w stanie udawać, że to, co miało miejsce, pozostawało bez znaczenia, bo tyczyło się bezdusznego demona.
CZYTASZ
FOREVER YOU SAID [KSIĘGA I: INKANTACJA]
VampireDecyzja o powrocie do rodzinnego Haven była jedną z najtrudniejszych dla Eveline. Dziewczyna po latach od tragedii, która dotknęła ją i jej rodzinę, postanawia osiedlić się w odziedziczonej w spadku rezydencji i zmierzyć się z przeszłością, która kł...