☾ Rozdział XXXIII

124 11 8
                                    

EVELINE

Poczuła strach na krótko przed tym, jak jej oczy zdążyły przywyknąć do ciemności, a Eveline zdobyła się na to, żeby zajrzeć do środka. Nie była pewna, czy chce przekraczać próg, ale Liam właściwie nie pozostawił dziewczynie wyboru, w nie do końca delikatny sposób dając do zrozumienia, żeby ruszyła się z miejsca. Przesunęła się naprzód, gdzieś na końcu języka mając uwagę na temat tego, że ma jej nie popychać, jeśli chciał żyć z nią w zgodzie. Wątpiła, by jakiekolwiek uwagi zrobiły na wampirze wrażenie, tym bardziej, że zdążyła już zaobserwować, że Liam nie należał do osób, którym zależy na jakichkolwiek dobrych relacjach – przynajmniej nie z ludźmi.

Wszelakie myśli uleciały z głowy Eveline z chwilą, w której rozejrzała się po pomieszczeniu. Sala była okazała i pogrążona w ciemnościach, to jednak nie przeszkodziło Eve w zrozumieniu, że znalazła się w co najmniej dziwnym miejscu. Być może wszystko było wyłącznie wytworem jej wyobraźni, ale mogła przysiąc, że pod ścianami ciągnęły się dziwne, bliżej nieokreślone kształty – duże, nieregularne i na swój sposób niepokojące, choć to wrażenie mogło brać się stąd, że nie potrafiła precyzyjnie określić z czym miała do czynienia. Jakby tego było mało, czuła dziwny, choć charakterystyczny zapach, którego w żaden sposób nie potrafiła sprecyzować. Bardzo sterylny, chociaż...

Wyczuła ruch za plecami, kiedy – prawie na pewno – Liam przemieścił się, żeby zapalić światło. Jęknęła, po czym osłoniła oczy, porażona jasnym, sztucznym blaskiem jarzeniówek, które wytrąciło ją z równowagi w stopniu nie mniejszym, co i wcześniejszy przymus wampira, kiedy ten tak po prostu wziął ją za rękę, nie pozostawiając innego wyboru, jak tylko to, żeby mu towarzyszyła. Zamrugała pośpiesznie, walcząc z bólem głowy i jasnością, która po długim spacerze ciemnymi korytarzami tylko i wyłącznie drażniła jej oczy. Podejrzewała, że ktoś taki jak Liam nie miał problemu z tym, żeby przywyknąć do zmiany oświetlenia w zaledwie ułamek sekundy, ale to i tak dziewczynę drażniło. Robił to specjalnie, chociażby w zemście za to, że wcześniej odważyła się o coś zapytać?

– Długo będziesz tkwiła w miejscu? – usłyszała gdzieś za plecami. Choć wciąż się go obawiała, w tamtej chwili jednocześnie poczuła niewysłowioną wręcz irytację, porażona tym, że niejako miał do niej pretensje o... hm, bycie człowiekiem.

– Gdzie my właściwie...?

Nie była w stanie dokończyć, w końcu zaczynając panować nad sobą w stopniu wystarczającym, żeby móc rozejrzeć się dookoła. W tamtej chwili niektóre rzeczy stały się dla niej jasne, przynajmniej w kwestii zapachu, ostrego światła i tego, gdzie w ogóle się znajdowała, ale zarazem poczuła się jeszcze bardziej zdezorientowana. W zasadzie odkąd tylko poznała Marco i zrozumiała, że z Haven coś jest zdecydowanie nie tak, miała wrażenie, że wraz ze znalezieniem odpowiedzi na jedne pytania, na własne życzenie ściągała na siebie kolejne.

Wypuściła powietrze ze świstem, w milczeniu wodząc wzrokiem na prawo i lewo, i marząc już tylko o tym, żeby jak najszybciej się wycofać. Marco, w co ty pogrywasz?, pomyślała w oszołomieniu, próbując uspokoić oddech i choć trochę się rozluźnić, ale szło jej to, najdelikatniej rzecz ujmując, marnie. Wiedziała, że w Liamie jest coś niepokojącego, co niezmiennie przyprawiało ją o dreszcze, chociaż usiłowała znaleźć usprawiedliwienie na dręczące ją obawy, raz po raz powtarzając sobie, że mężczyzna nie miał żadnego interesu w tym, żeby ją zabić. Co więcej, zdążyła odnieść wrażenie, że potrafił być całkiem uprzejmy, kiedy akurat tego chciał, ale mimo wszystko...

A teraz przyprowadził ją tutaj i momentalnie poczuła się jak w potrzasku.

Już wcześniej zauważyła, że sala była dość duża i pełna dziwnym kształtów – licznych, ciągnących się pod ścianami sprzętów, których w żaden sposób nie potrafiła nazwać. Jej uwagę przykuły przeszklone gablotki, które w zestawieniu z długimi, lśniącymi blatami oraz charakterystycznym, sterylnym zapachem skojarzyły jej się z gabinetem lekarskim, ale również zawartość szafek nie pozwoliła dziewczynie poczuć się pewnie. Nie, skoro zarówno w fiolkach i pojemniczkach ulokowanych w gablotkach, jak i probówkach, które dostrzegła na blatach, mogło znajdować się dosłownie wszystko.

FOREVER YOU SAID [KSIĘGA I: INKANTACJA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz