Pov LouisWiem, że to niezbyt rozsądne, bo Niall miał zamiar wykorzystać Malika do własnych celów, ale ja postanowiłem spełnić prośbę Valerie i się go pozbyć. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie powinienem jej tak ulegać, ale mi samemu nie podoba się, że ten idiota chodzi za nią krok w krok. A jak teraz jeszcze wiem, że on kiedyś do próbował się do niej zbliżyć to po prostu krew mnie zalewa.
To, że Niall ją, na każdym kroku ją dotyka mogę ścierpieć, bo przecież jest on moim szefem i przyjacielem, ale kolejnego już nie zniose.
Nie da się go zabić po kryjomu, bo nawet gdybym go otruł to i tak sekcja zwłok by to wykazała. I potrzebowałbym na to więcej czasu, a Valerie zależy by to było szybko.
Stoi on teraz w kuchni i pije wodę. Światło jest zgaszone, a w pomieszczeniu panuje pół mrok. Lepszej okazji to już nie będę miał.
Po cichu do niego podchodzę i zarzucam kawałek sznurka na szyję i mocno ściskam. Zastrzelić go nie mogę, bo bym narobił hałasu, a zadźgać też nie, bo później jakoś niezręcznie byłoby tu jeść.
A tak to nie będzie tu żadnych śladów i jutro rano normalnie będzie śniadanie.
Nie zamierzam głodówać przez tego debila.
On jednak nie zamierza się łatwo poddać i strasznie się wyrywa. Zrzuca też wszystkie rzeczy z blatu kuchennego przez co robi dużo hałasu.
Nagle światło zostaje zapalone, a ja już wiem, że mam ogromne kłopoty.
Pov Valerie
Z moje snu zostaje wybudzona przez głośne trzaskanie drzwiami. Otwieram oczy i atakuje mnie ostre światło. Mrugam kilkukrotnie i widzę przed sobą Louisa i wyraźnie wkurzonego Nialla.
Oby ten pierwszy nie wygadał się na temat naszego romansu.
- O co chodzi? - pytam, bo nie zamierzam się w żaden sposób zdradzić.
- Ty już dobrze wiesz! - krzyczy mój mąż. - Ja ci nie uległem w kwestii Zayna, więc urobiłaś Louisa, który zrobił co tylko chciałaś!
Czyli jednak zabójstwo Zayna zostało odkryte. Mam nadzieję, że on przynajmniej nie żyje, bo jeśli mam już ponieść konsekwencję to oby nie na darmo.
Na szczęście mam na sobie spodenki i koszulkę, więc wstaje z łóżka.
- I co nieżyje?
- Jednak żyje - przymykam oczy ze złości. Cholera teraz to już nie dam rady się go pozbyć. - A wy oboje macie spore kłopoty, bo ja nie znoszę nieposłuszeństwa! - aż podskakuje na jego krzyk.
A było między nami już tak dobrze.
- Ukarz mnie, w końcu to ja popełniłem ten błąd - odzywa się Louis. A mnie już zaczynają gryźć wyrzuty sumienia. Nie chcę by coś mu się stało.
- To by było zbyt proste - odzywa się mój mąż. - To ty ją ukarzesz, a później się nią zajmiesz, bo kończyłeś te studia medyczne do cholery! To powinno was oboje nauczyć rozumu.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział
CZYTASZ
Powrót strachu
FanfictionPrzez ostatnie półtora roku jestem ciągle w strachu. Uciekam. Robię wszystko żeby on tylko mnie nie znalazł.