37

1.4K 70 3
                                    


Pov Valerie

- Niall dziś wraca i jak zobaczy w jakim jesteś stanie to na pewno zacznie coś podejrzewać - mówi do mnie Louis. Od dwóch dni nie opuszczam pokoju. Wolę żeby nikt mnie nie oglądał.

- Zaraz się ogarnę - mówię i podnoszę się z łóżka i idę do łazienki. Z szafki wyciągam swoje kosmetyki i zaczynam nakładać podkład. Dziś użyje go trochę więcej niż zwykle.

- Nie przesadź też w drugą stronę, bo wczoraj dzwoniłem do Nialla i powiedziałem mu, że ostatnio nie najlepiej się czujesz. Nie chciałem by uprzedził mnie któryś z pracowników - komunikuje mi opierając się o futryne. Widzę go w lustrze.

Ten czas kiedy nie było mojego męża mieliśmy spędzić razem, nacieszyć się swoją obecnością, a przez ten incydent z Emmą straciłam całą radość.

- Już ją zadbam o to żeby niczego nie podejrzewał.

***
Siedzę w gabinecie Nialla i czekam na niego. Zajmuje jego fotel i pije sobie cappuccino. Wybrałam to miejsce, bo nie chcę zobaczyć Zayna jak będzie wchodzi do domu.

Chciałbym wierzyć, że już nigdy nie będę musiała go oglądać, ale taka naiwna to nie jestem. Mój mąż choćby na złość będzie go tu trzymał.

Ja jednak nie zamierzam się poddać, prędzej czy później się go pozbędę.

Po godzinie czekania i przy drugiej już kawie Niall nareszcie pojawia się w zasięgu mojego wzroku. Nie wstaje ani do niego nie podbiegam. Mam przecież sprawiać wrażenie osoby, która niedawno nie najlepiej się czuła.

- Miałeś być wcześniej? Poza tym prawie w ogóle do mnie nie dzwoniłeś - z czego akurat bardzo się cieszę, ale nie mogę mu tego okazać. - Co było takie ważne, że zapomniałeś o swojej żonie?

- Dzięki temu przez długi czas nie czekają mnie żadne wyjazdy. Będziemy ciągle razem - uśmiecham na, bo tego właśnie ode mnie oczekuje. Chociaż może to będzie lepiej, jak on będzie się znajdował w pobliżu to nie będzie mnie kusić by dopuszczać do siebie Louisa. I on także będzie ostrożniejszy.

- Podoba mi się to.

- Mi także - podchodzi do mnie wolnym krokiem. - Przywiozłem ci kilka prezentów - marszcze brwii na jego słowa. Nigdy nie zajmował się kupowaniem mi czegokolwiek. Wolał dawać mi pieniądze i miał wszystko z głowy. A skoro się pofatygował do sklepu bez żadnej okazji ani nie ma potrzeby przepraszania mnie, więc coś jest nie tak.

- O co chodzi? - pytam wprost. Nie znoszę niespodzianek.

- Niestety, ale moja kochana mamusia już zapowiedziała swoją wizytę - no to czeka mnie kilka dni nerw. Chyba poproszę Louisa o coś na uspokojenie.

- Na jak długo?

- Nie wiem sam. Na razie panikuje, bo straciła kontakt z Emmą, a ta pewnie sobie znowu gdzieś imprezuje. Za jakiś czas wróci i wszystko będzie jak dawniej.

Tym razem nie.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział

Powrót strachu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz