58

1.1K 60 5
                                    


Pov Louis

Wiem, że nie powinienem przychodzić do niej gdy Niall jest w domu, ale ona potrzebuje teraz dużo wsparcia, a od swojego męża tego nie doświadczy. Śpi, a ja siedzę na brzegu łóżka. Nie zamierzam jej budzić, bo zależy mi na tym żeby wypoczęła. Mimo iż rozmowiałem z Niall'em to i tak sądze, że będzie miał do niej pretensje. Może nie będzie krzyczał, ale powie jej kilka nieprzyjemnych słów.

Całuję ją jeszcze w czoło i wychodzę. Zdaję sobie sprawę z tego, że po części przyczyniłem się do tego wszystkiego. Gdyby nie ja nie byłoby żadnego dziecka.

Pov Valerie

Budzę się i dostrzegam mojego męża siedzącego w fotelu. Nie ma szczęśliwej miny, więc wiem, że zaraz będą mnie czekały konsekwencje.

- Czemu nic nie mówisz? - już wolę żeby na mnie krzyczał mi tak w milczeniu się na mnie patrzy.

- Bo się zastanawiam czy to było samoistnie poronienie czy jakoś się do tego przyczyniłaś.jak bardzo nie chciałaś tego dziecka?

- Nie na tyle żeby narażać się na twój gniew. Poza tym to było także może dziecko i ja mam uczucia, więc bym go nie skrzywdziła. Nie jestem potworem! - krzyczę, a w moich oczach pojawiają się łzy. Naprawdę nie byłbym zdolna to takiej potworności.

- Nie płacz - wstaje i podchodzi do mnie. - Czasu już nie cofniemy. Mnie trochę czasu, a ty znowu znajdziesz w ciążę tylko następnym razem będziemy bardziej uważni. I ty i ja - jakoś łatwo mi odpuszcza, nawet nie wiem czemu to robi.

- Czyli się na mnie nie gniewasz?

- Jestem zły, ale nie do końca tylko na ciebie. Ja także się do tego wszystkiego przyczyniłem. Nie roztrząsajmy jednak już tego. Odpocznij, a następnie wrócimy do normy - daje mi szybkiego buziaka, a następnie wychodzi.

Poszło dużo łatwiej niż się tego spodziewałam.

Na śniadanie normalnie schodze do kuchni. Nie zamierzam się nad sobą rozczulać. Owszem trochę mnie boli brzuch przy chodzeniu, ale da się to wytrzymać. Nie raz miałam dużo gorsze obrażenia.

Kucharka jest strasznie dla mnie miła co oznacza, że już musi wiedzieć co się stało. Nigdy nie znosiłam ludzkiej litości, ale nie chce się na niej wyżywać, więc po prostu ją ignoruje.

- A może pani by się jednak napiła herbaty, jest zdrowsza od kawy - przewracam oczami na jej słowa.

- Zrób mi kawę z mlekiem - mówię dobitnie żeby zrozumiała. - Wiesz może gdzie jest mój mąż?

- Tak, pan teraz jest w swoim gabinecie, ale kazał żeby nikt mu nie przeszkadzał - no chyba nie miał na myśli mnie.

- Zrób mi jeszcze kilka kanapek - mówię i kieruje się do gabinetu Nialla. Dochodzę do drzwi, które są lekko uchylone. Słychać w nim dwa głosy.

- Nie proś mnie już o to - to głos Louisa. - Nie zrobię już nic takiego Valerie.

O co w tym chodzi?

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział

Powrót strachu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz