83

891 34 5
                                    


Pov Louis

- Porozmawiaj z Valerie - mówię do Nialla gdy siedzimy w jego gabinecie. Jego żona już otwarcie pokazuje mi swoją niechęć. Valerie może i jest rozsądna, ale nie chce zrozumieć, że wszystko co robiłem to było tylko dla jej dobra.

- Ma na ciebie taką złość, że jak tylko o tobie wspomnę to kończy się to kłótnią. Sam nie dawno się z nią pogodziłem, więc wolę jej nie drażnić. Bywa wtedy bardzo niebezpieczna - i to właśnie ja jestem tu najbardziej pokrzywdzony. Choć próbowałem zapewnić Valerie bezpieczeństwo to ona teraz w nagrodę nie chce nawet spojrzeć w moją stronę.

Ja jednak nie zamierzam się poddawać.

- Czyli zmieniłeś zdanie? - wcześniej tak mocno nalegał na dziecko a teraz tak po prostu odpuszcza. To do niego nie podobne.

- Nie, chwilowo dam jej spokój. Ona i tak zrobiłaby po swojemu.

Nie zdziwiłbym się gdyby się zrzuciła ze schodów byleby tylko pozbyć się dziecka z brzucha. Szczerze to nie rozumiem je, skoro jest kobietą to powinna mieć jakiś najmniejszy instynkt macierzyński. Lecz widocznie ona nie jest taka jak wszystkie.

***
Wychodzę do kuchni i otwieram lodówkę. Wyciągam sałatkę z kurczakiem, którą je tylko Valerie. I wlewam do niej kilka kropel pewnego rodzaju leku. Ona od tego nie umrze, ale będzie się źle czuła, a wtedy już nie będzie miała innego wyjścia niż zwrócić się do mnie o pomoc. Wiem, że to co robię nie jest w porządku, ale ona nie zostawiła mi innego wyjścia. Poza tym nic oprócz bólu brzucha jej nie będzie.

Odstawiam talerz i wracam do siebie. Zbliża się godzina, w której Valerie zwykle coś jada.

Specjalnie też usunąłem z domu wszelkie lekarstwa tak, że teraz tylko ja mam do nich dostęp.

Po godzinie moich oczekiwań słyszę kroki. A następnie ktoś wchodzi do mojego pokoju. Odwracam głowę i widzę Valerie z grymasem bólu na twarzy.

- Mogę wiedzieć gdzie pochowałeś leki przeciwbólowe? - jest silna skoro jeszcze daje radę chodzić.

- Połóż się kochanie, zaraz sprawdzę co z tobą - wskazuję na swoje łóżko, ale ona nawet się do niego nie zbliża.

- Nie dam ci się dotykać przeklęty zdrajco - może się burzyć, ale długo nie da rady mi się opierać.

- Chcę ci pomóc, a wiesz, że tylko ja mogę to zrobić. Nigdy cię przecież nie skrzywdziłem.

- Nie zgodzę się z tym stwierdzeniem. Przynieś mi jakąś tabletkę, nie proszę cię tylko wydaje rozkaz!

- Nie jestem zwykłym pracownikiem tylko bratem Nialla. Jeżeli coś ode mnie chcesz to zrób co ci poleciłem albo możesz zapomnieć, że ci pomogę - po jej minie widać, że jest mocno wściekła, ale i tak siada na moim łóżku. Przynajmniej jest jakiś postęp.

- Nie wiem po co tyle zachodu? - pytam gdy podwijam jej bluzkę i dotykam brzuch. Nie wzdryga się pod moim dotykiem, więc jest dobrze.

- Zaraz ci coś przyniosę - mówię, a następnie idę po tabletkę, która zniweluj działanie poprzedniego leku.

Tylko w ten sposób ją odzyskam.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.

Powrót strachu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz