Pov Valerie- To jest najgłupszy pomysł o jakim tylko słyszałem! Ty już całkowicie oszalałaś! - krzyczy na mnie Louis. On nie rozumie tego, że ja muszę wrócić do Nialla. Całe życie myślałam jedynie o sobie i nie mogę dalej tego robić. Zbyt wiele osób ucierpiało przez moją głupotę. Na więcej nie pozwolę.
- I tak nigdy nie zaznam spokoju, Niall nigdy nie odpuści i prędzej czy później mnie odnajdzie. I tak umrę, a czy to ważne, teraz czy może za rok - dopiero co zauważyłam jaka byłam naiwna sądząc, że tak po prostu uda mi się uciec i już nigdy nie usłyszeć o moim mężu. To się nie powiedzie.
- Nie potrafię pojąć twojego zachowania! Twoja rodzina zbytnio cię nigdy nie interesowała. Oni też musieli cię mieć gdzieś skoro przez tyle lat nie próbowali się z tobą w żaden sposób skontaktować. Gdyby im zależało to daliby radę - co do tego to akurat nie jestem pewna. Jeżeli Niall czegoś nie chciał to nie miało prawa się to wydarzyć, więc nawet gdyby pisali do mnie jakieś listy albo chociaż dzwonić to bardzo prawdopodobne, że to by do mnie nie dotarło.
- Moja decyzja jest nieodwoływalna - mówię. Już wszystko dokładnie przemyślałam. Nie chcę dłużej o tym myśleć, bo jeszcze nabiorę wątpliwości i znowu zacznę się zastanawiać. A takie rozważania są najgorsze.
- Nie skonsultowałaś tego ze mną, a o ile wiem to teraz jesteśmy razem. Nie możesz się tsk zachowywać!
- Jakbyś nie zdążył jeszcze zauważać to ja nigdy nie pytałam nikogo o zdanie i dalej tego nie zamierzam robić.
- A ja nie spodziewałem się, że możesz zachowywać się aż tak nieodpowiedzialnie. Myśl sobie co tam tylko chcesz, ale ja ci nie pozwolę zrobić sobie krzywdy. Możesz mnie nawet znienawidzić! - a jednek jest trochę podobny do Nialla. A, że ja bardzo dobrze znam jego brata to doskonale wiem jak teraz zareagować.
Wreszcie na coś przyda się ten mój związek z Niall'em.
- Idę, a ty ochłoń i jeszcze raz wszystko przemyśl na spokojnie. Później jeszcze mi podziękujesz - odwraca się, a ja to wykorzystuje i chwytam pierwszy lepszy wazon i rozbijam mu na głowie. On od razu pada nieprzytomny. Kucam obok niego i sprawdzam puls. Jest dobry, więc nie zrobiłam mu dużej krzywdy.
Biorę, więc swoją torebkę i szybko biegnę do wyjścia. Tam jednak trafiam na przeszkodę, drzwi są zamknięte i nie widzę kluczy w zamku. Cholera, nie wiem też gdzie są zapasowe. Louis je, ma, ale przecież teraz nie mogę go zapytać.
Lecz skoro tu jest parter to może warto wyjść przez okno. Podbiegam do pierwszego lepszego i próbuje je otworzyć. Nijak mi nie idzie. Co tu jest do cholery grane.
- Stąd nie ma ucieczki - odwracam się i widzę ledwo idącego Louisa.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział
CZYTASZ
Powrót strachu
FanfictionPrzez ostatnie półtora roku jestem ciągle w strachu. Uciekam. Robię wszystko żeby on tylko mnie nie znalazł.