81

1K 39 4
                                    


Pov Valerie

Im dłużej zastanawiam się nad tym wszystkim to coraz bardziej jestem pewna, że ktoś pomógł uciec mojej matce i bratu. Nie ma innego wyjścia. On jest zbyt głupi i tchórzliwy na zrobienie tego kroku. Pozostaje, więc jedynie Louis. Ten kretyn ostatnio bardzo dziwnie się zachowywał. Lecz po co ma to robić, przecież mnie zdradził. To jest cholernie nie logiczne, ale czegóż można się spodziewać po kimś takim jak Louis.

Ja tak naprawdę nigdy go nie poznałam i nie wiem kim jest.

Schodzę na dół i szukam wzrokiem Louisa. Na szczęście szybko udaje mi się go odszukać. Jest w kuchni. Sam. Lepiej to już być nie mogło.

- Boli mnie głowa, masz zaraz do mnie przyjść i coś z tym zrobić - komunikuje mu, a następnie odwracam się na pięcie i maszeruje do swojej sypialni.

Kładę się na łóżku i dokładnie sprawdzam czy nóż na pewno znajduje się pod poduszką. Ostatnio zabrałam go z kuchni na wszelki wypadek.

Po niecałych pięciu minutach pojawia się Louis.

- Jak bardzo cię boli, wystarczy tabletka czy chcesz zastrzyk? - pyta i podchodzi do mnie.

- Sądzę, że wystarczy jak mnie pocałujesz - mówię zalotnie, a na jego twarzy pojawia się zdziwienie. - No jeśli nie chcesz to nie zamierzam cię błagać - nie mogę się zachowywać zbyt podejrzanie.

Przez chwilę się namyśla, ale jednak dołącza do mnie i od razu atakuje moje usta w namiętnym pocałunku. Nie opieram mu się, ale przewracamy się tak, że to ja jestem na górze.

Wyciągam nóż i przystawiam mu do gardła.

- Jestem idiotą skoro ci uwierzyłem. Przecież ty mnie nadal nienawidzisz - mówi, ale nie wyrywa mi tego noża. Wie, że ze mną nie ma żartów.

Jakby zaczął próbować mnie rozbroić to przebiłabym mu krtań.

- Mnie zdradziłeś, a mojemu bratu i matce pomogłeś. Dlaczego do cholery? - nie krzyczę by kogoś tu nie sprowadzić.

- Bo nie wiedziałem czy jesteś na tyle głupia by nie pomagać swojej rodzinie. Niall nie jest wściekły, ale nie ma dowodów co do twojej winy, więc nic ci nie zrobi. A jeśli chcesz przeżyć to musisz być tutaj - odkładam nóż na szafkę i z chodzę z niego.

- Jesteś jeszcze bardziej popieprzony ode mnie - komunikuje mu. Usadawiam się na fotelu. Teraz to już nie mam pojęcia po czyjej stronie jest Louis.

A może to wszystko jest podstępem mojego męża. Wydaje się to wręcz nieprawdopodobne, ale niestety możliwe. Po Niall'u spodziewam się już wszystkiego.

- Jak ty sobie to wszystko wyobrażasz. Zrobisz mi dziecko, a ja będę szczęśliwie wychowywać je razem z Niall'em. Brzmi ładnie, ale to nie jest realne.

- Najpierw urodzisz dziecko, a później się będziemy martwić.

- Możesz mnie zapładniać ile razy tylko będziesz chciał, ale ja i tak nie urodzę żadnego bachora. Nie nadaje się do tego i zdanie Nialla mnie nie obchodzi - informuje go pewnym głosem.

W tej sprawie akurat nie ustąpię.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.

Powrót strachu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz