Pov ValerieCoś mi mówiło, że Niall może mnie przyłapać, więc się na to przygotowałam. W moje obcisłe spodnie na brzuchu mam wciśnięty nóż, a jego rączka jest schowane pod bluzką. Usiąść nie mogę, ale teraz muszę myśleć o czymś innym.
- Jak zwykle to mnie podejrzewasz o najgorsze. Gdybyś chociaż raz się nad sobą zastanowił to byś wiedział czemu tak uparcie chcę od ciebie odejść - powoli się do mnie zbliża. Widać, że chce mnie przestraszyć, ale ja mu się nie dam. Już wystarczająco się go bałam.
- Byłem dla ciebie nawet za nadto wyrozumiały. Trzeba było cię zabić od razu gdy tylko się znalazłaś - prycham na jego słowa. Bardziej mnie bawi niż przeraża.
- Valerie bądź cicho! - krzyczy Louis, ale ja już wolę żeby Niall swoją wściekłość przelał na mnie, a nie na niego.
- Nie, wreszcie mam zamiaru mu powiedzieć co naprawdę o nim myślę. Choć muszę to odrobinę skrócić to gdybym miała wszystkie złe twoje cechy wymieniać to zajęłoby mi to cały dzień - specjalnie go prowokuje żeby jeszcze bardziej się do mnie zbliżył. Element zaskoczenia to mój wielki atut.
- Ty kłamliwy suko! - no i się udało. Szybko do mnie odskakuje, a ja wyciągam ten nóż i wbijam mu w brzuch, a następnie go wyciągam.
Jest on ogromnie zaskoczony moim ruchem i się zatrzymuje powoli analizując całą tą sytuację. Ja to także wykorzystuje i wyrywam mu pistolet.
- Jak mogłaś idiotko? - pyta i upada na kolana. Mogłabym go teraz po prostu zabić, ale coś mnie przed tym powstrzymuje. Nie potrafię powiedzieć co.
Louis także stoi nieruchomo i temu wszystkiemu się ze zdziwieniu przygląda. Nie spodziewał się po mnie czegoś takiego.
- Pośpiesz się, bo nie mamy czasu do stracenia, jeszcze ktoś tu przyjdzie - podchodzę do zaszkowanego Louisa z zakrwawionym nożem i pistoletem.
- I tak nigdy nie uda ci się ode mnie odejść! - wrzeszczy mój mąż. Powinien oszczędzać swoje siły, a nie je marnować na próżno. - Louis ty także mi za to zapłacisz! Nie wyjdziesz z tego żywy bracie!
-Obyśmy już nigdy się nie spotkali - mówi mój kochanek, a następnie wraz ze mną kieruje się do wyjścia. Mimo, że ochroniarz śpi to trzeba się śpieszyć. - Nie myślałem, że coś takiego nastąpi, dobrze, że ty zachowałaś zimną krew, bo ja chyba bym nie potrafił.
Wsiadam za kierownicę, bo widzę, że Louis nadal jest tym wszystkim zaszokowany i może popełnić jakiś błąd, który okaże się zabójczy dla naszej dwójki.
- Od dawna byłam na to przygotowana. Zauważyłam też, że on coś podejrzewa i wolałam dmuchać na zimne co okazało się dobre.
Przez chwilę panuje między nami cisza, ale to szatyn ją przerywa.
- Skoro go tak nienawidzisz to czemu go nie zabiłaś, to by wszystko ułatwiło?
- Sama nie znam odpowiedzi na to pytanie - chcę jeszcze coś powiedzieć, ale w lusterku zauważam, że ktoś wyraźnie za nami jedzie.
Jak się postaracie i będą konkretne komentarze dotyczące fabuły i rozdziału to dostaniecie dziś jeszcze jeden.
CZYTASZ
Powrót strachu
FanfictionPrzez ostatnie półtora roku jestem ciągle w strachu. Uciekam. Robię wszystko żeby on tylko mnie nie znalazł.