75

854 42 4
                                    


Pov Valerie

Nie mogę uwierzyć we własną głupotę. Jak ja mogłam zaufać Louis'owi? Przecież to najbardziej zaufany człowiek mojego męża, a także jak się nie dawno okazało jego brat. Teraz mam nauczkę, że nie wolno mi nikomu ufać.

- Przestań się pogrążać, jak nie będziesz go jeszcze bardziej denerwować to nic ci się nie stanie - mówi do mnie Louis. Jak on w ogóle śmie się do mnie odzywać po tej swojej zdradzie. Wbił mi on nóż prosto w serce. Nigdy mu czegoś takiego nie wybaczę.

- Nie mów do mnie nawet jednego słowa. To ciebie nienawidzę najbardziej! - wrzeszczę w jego stronę.

- Myślałam, że to na mnie wyleje wszystkie swoje żale, ale na szczęście znalazła sobie inną ofiarę - komunikuje mój mąż z uśmiechem na ustach. No tak Przecież on teraz bawi się doskonale patrząc na moje cierpienie. Właśnie o to mu chodziło, by mnie zranić i bym już nie miała się na kim oprzeć. Straciłam już wszystkich i nie mam już nikogo.

Zostałam całkowicie sama, bo moja rodzina pewnie też już nie żyje.

- Możesz mnie już wreszcie zastrzelić? - pytam Nialla. Jedyne czego teraz pragnę to, to by raz na zawsze zakończył moje cierpienie. I to najlepiej jednym strzałem. Choć nie jestem pewna czy będzie miał dla mnie tyle łaski.

- Pamiętaj co mi obiecałeś - wtrąca Louis.

- Oczywiście, pamięć to ja zawsze miałem doskonałą - jego wzrok wreszcie zostaje skierowany na mnie. Nie dostrzegam w nim złości tylko satysfakcję. Cieszy się, że znowu może nade mną górować. - A dla ciebie słoneczko to ja mam zaplanowane bardzo dużo atrakcji. No chyba, że chcesz się najpierw zobaczyć że swoją matką i bratem. Na pewno bardzo się ucieszą na twój widok.

- Co takiego się stało, że ich nie zabiłeś? Nie mów, że ruszyło cię sumienie, bo w to akurat nie uwierzę.

- Nic bym nie zyskał na ich śmierci - podchodzi do mnie i chwyta mnie za wolne ramię. Louis robi kilka kroków w tył. - Było podciąć mi gardło, wtedy może miałbyś ode mnie spokój. Teraz już się nie uwolnisz.

Ciągnie mnie na górę. Mocno mu się nie opieram, bo wiem, że to nie ma sensu.

- Podobno już wiesz, że nie mogę mieć dzieci. Ja jednak nadal nie mam zamiaru się poddawać i znowu zajdziesz w ciążę. Tym razem nie będę tracić czasu na wizyty u lekarza i Louis będzie cię pieprzyć aż do skutku - oznajmia mi i wypacha mnie do naszej sypialni. Nic się tu nie zmieniło.

- Wcześniej byłeś dużo bardziej zazdrosny.

- Ale ja przecież nie oddam cię byle komu tylko mojemu bratu. A zresztą to on już i tak nie raz cię miał, więc nie ma powodu bym miał być zazdrosny. Poza tym ty przecież go nienawidzisz - wypowiada te słowa z wielkim uśmiechem.

- Nie osiągniesz swego celu. Tamtemu dziecku nic nie zrobiłam, ale każdego kolejnego płodu będę się pozbywać. Nie dostaniesz tego na czym ci zależy.

Przynajmniej tak się na nim odegram.

Jak się postaracie i będą konkretne komentarze dotyczące fabuły i rozdziału to dostaniecie następny.

Powrót strachu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz