66

1K 50 4
                                    


Pov Valerie

- Masz to zmienić! - mówię tonem nie znoszącym sprzeciwu. Nie po to dopiero co się uwolniłam od swojego męża żeby teraz znowu być podległą mężczyźnie. Nie zgadzam się na takie rozwiązanie.

- To zbyt długo by trwało. Poza tym gdybym teraz zaczął to załatwić to mógłbym zostać namierzony. To naprawdę się nam nie opłaci.

- Skąd w ogóle coś takiego ci przyszło do głowy? Dlaczego nie moglibyśmy być rodzeństwem? - wstaje i podchodzę do walizki. Wzięłam ze sobą trochę dobrego alkoholu, bo coś mi mówiło, że będę go potrzebowała. A teraz jestem w lepszej sytuacji, bo nie muszę ciągle zachowywać czujności. Louis może mnie czasem z tego wyręczyć.

- Nie czepiaj się już tego, ważne, że już jesteśmy bezpieczni - tego to akurat nie jestem tego pewna. Już raz mnie odnalazł. Teraz też może.

- Mimo wszystko musimy być ostrożni - wyciągam butelkę martini. Czas się odprężyć.

- Dobrze, ale mi też nalej. Już dziś i tak nikogo za nami nie wyślę. Sam jest ranny i nie wiadomo co z tamtymi. Jechali bardzo szybko, a ja przebiłem im najmniej dwie opony.

- No to podaj szklanki - idzie do kuchni i po chwili wraca. Stawia je na stoliku, a ja otwieram butelkę i rozlewam alkohol. - Może się to wydać dziwne, ale czuję się inaczej niż wtedy gdy po raz pierwszy uciekłam. Teraz jestem o wiele spokojniejsza.

To prawda, że pierwszy raz jest najgorszy. Tym razem nie czuję już tych wszystkich skrajnych emocji. Nie kołacze mi serce, nie podskakuje na każdy dźwięk.

- Teraz jesteśmy w tym razem. A poza tym można powiedzieć, że Niall wpadł na twój trop tylko dzięki mnie. Byłem jego prawą ręką i beze mnie teraz będzie miał ogromne trudności z poradzeniem sobie z całym tym interesem.

- Nie powinieneś w tym mu pomagać. Doskonale przecież wiedziałeś jak ciężko z nim miałam.

- Odnalazłem cię kilka miesięcy wcześniej. Dłużej nie mogłem go już zwodzić, bo przydzieliłby mi jeszcze kogoś do pomocy. Zrobiłem to co było trzeba - biorę łyk jednego z moich ulubionych alkoholi. Brakowało mi tego smaku.

- Szkoda, że na samym początku nie przyszedłeś sam do mnie. Sądzę, że jakoś byśmy się dogadali.

- A ja wiem, że tak by nie było. Uległaś mi dopiero jak się rozlużniłaś po alkoholu, wcześniej na trzeźwo byś mnie do siebie nie dopuściła. Nie wiem czemu, ale z tobą lepiej się dogadać jak przestajesz myśleć racjonalnie. Wypij, więc jeszcze trochę.

Zaczynam się głośno śmiać. Chyba ja też się lepiej czuje jak sobie wypije. Życie wtedy robi się dużo ciekawsze.

- Całe szczęście wzięłam kilka butelek. Chociaż dzisiaj to bym mogła sobie dać w żyłę. Masz coś?

- Nie, a i tak bym ci nie dał - odstawia szklankę i do mnie podchodzi. Przyszedł czas by wreszcie się rozluźnić.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział

Powrót strachu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz