32

1.6K 78 9
                                    


Pov Valerie

Nie boję się teraz o sobie, bo nie raz znosiłam ból to i teraz go zaniosę, martwię się jednak o to jak Louis sobie z tym poradzi. Już wcześniej mówił, że znęcanie nade mną jest ponad jego siły, a teraz będzie mu jeszcze trudniej.

- Valerie to twoja żona nie zasługuje na takie traktowanie. Daruj jej ten ostatni raz - aż muszę się powstrzymać żeby się nie roześmiać. Niestety, ale mój mąż nigdy nie uległ moim błaganiom, więc Louis też nie da rady go powstrzymać.

- Rób swoje - głos Nialla jest nieugięty, zupełnie tak jak zawsze.

- Proszę, chcę już mieć to za sobą - mówię do niego.

Louis przez chwilę się we mnie wpatruje, a następnie bardzo się do mnie zbliża.

- Wybaczysz mi? - zawsze się o to pyta gdy ma mnie karać. A moja odpowiedź także zawsze brzmi jednokowo.

- Jasne - odpowiadam, a chwilę później jego pięść zderza się z moją twarzą. Nie upadam, ale gdy czuje kolejne uderzenie tylko tym razem w brzuch to już nie jestem w stanie się utrzymać na nogach.

Dotykam mojej twarzy i zauważam, że z nosa leci mi krew. Nie jest to jednak żadna nowość. Nie wstaje z podłogi, bo wiem, że gdybym to zrobiła to jeszcze bardziej bym oberwała.

- Może już wystarczy? - pyta Louisa.

- Jeszcze raz jej przyłoż, ale tym razem porządnie - kilka sekund później czuje mocne kopnięcie w brzuch. Ból jest straszny i teraz to naprawdę nie mam siły wstać. Nie mogę nawet płakać chociaż mam na to wielką ochotę.

Nagle czuję jak ktoś mnie podnosi czym przysparza mi kolejną dawkę bólu. Jednak gdy widzę zmartwioną twarz Louisa to od razu przechodzi mi na niego złość.

Lou delikatnie odkłada mnie na łóżku.

- Potrzebuje apteczki - zwraca się do Nialla, który to idzie do łazienki. - Tak bardzo cię przepraszam skarbie - mówi szybko i daje mi buziaka w usta.

Po krótkim czasie wraca Niall z tą apteczką. Staram się nie patrzeć w jego stronę, bo to na niego jestem zła.

- Sprawdź czy wszystko z nią w porządku - mówi do Louisa, a następnie opuszcza to pomieszczenie. Gdybym miała siłę to bym chyba skakała z radości.

- Jak się czujesz? - pyta dotykając mojego obolałego brzucha. Krzywię się, ale nie zamierzam narzekać. Nie sprawię mu takiej przykrości.

- Nie jest tak źle. Trochę poboli i przestanie.

Gazą wyciera mój pokrwawiony nos, a następnie nasączonym kawałkiem materiału go przeciera.

- Jak tu przyjdzie to mów, że ciężko ci się oddycha to wtedy pozwoli mi się tobą zajmować przez resztę nocy i jeszcze jutro.

- Nie ma potrzeby abyś się tak męczył.

- Opieka nad tobą w żaden sposób mnie nie męczy, a sprawia wielką przyjemność - mówi głaszcząc mój policzek.

12 konkretnych komentarzy dotyczących fabuły i rozdziału i macie następny.

Powrót strachu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz