Rozdział 2

20.3K 532 130
                                    

Kilka godzin wcześniej

-Kochanie, długo jeszcze?-Zapytał mój chłopak Kuba-Spóźnimy się do kościoła

Przekreciłam oczami. Kuba trochę przesadzał. Mamy jeszcze czas a po za tym mi zostało ubrać tylko buty. Po chwili wyszłam z pokoju gotowa do wyjścia

-No to możemy iść

Wzięłam torebkę i opuściłam mieszkanie. Kuba zamknął je i klucze wrzucił do mojej torebki. Wsiadliśmy do auta i pojechaliśmy pod kościół.

Nigdy nie lubiłam chodzić na śluby. W kościele zawsze mi było duszno a patrzenie na pijanych wujków wpadających pod stół nie sprawiało przyjmności. Jednak w tym wypadku nie miałam zbytnio wyjścia, to ślub mojego brata. Nasi rodzice zginęli w wypadku samochodowym pięć lat temu.

W kościele zajęłam miejsce jak najbliżej drzwi aby powiew powietrza docierał do mnie szybciej niż do innych.

Na szczęście msza szybko się skończyła. Postaliśmy jeszcze chwilę bo wszyscy zaczęli składać życzenia parze młodej. Gdy to się skończyło wsiadliśmy do auta i pojechaliśmy do budynku gdzie miało odbyć się wesele.

Kompleks był bardzo ładny. Jednak mnie zaciekawiło na co spojrzał mój brat i dlaczego tak się spiął. Podeszłam do niego. W altanie siedział mężczyzna ubrany na czarno.

-Kto to?-Zapytałam zaciekawiona

Naprawdę zastanawiałam się kim jest ten mężczyzna. Mój brat rzadko kiedy spina się na widok kogokolwiek.

-Właściciel kompleksu. Miałem nadzieję, że go  nie będzie

-Czemu?

-Nie ważne

Objął mnie jednym ramieniem a swoją żone Aleksandrę drugim.

-Chodźmy do środka

Nie zadając zbędnych pytań udałam się za bratem i jego żoną. Przeszliśmy przez sale gdzie orkiestra rozkładała swój sprzęt a następnie weszliśmy do drugiej sali trochę większej. Stoły były ustawione w kształt litery E. Odszukałam swoje miejsce i usiadłam obok mojego chłopaka.

Na obiad podali wyborny wręcz rosół. Chociaż i tak moja babcia robi lepszy. Na drugie danie był kotlet schabowy z ziemniakami i surówką z marchewki i jabłka.

Gdy wszyscy skończyli jeść udaliśmy się na sale balową by para młoda zatańczyła pierwszy taniec. W kącie koło orkiesty stał ten sam mężczyzna, który siedział wcześniej w altance. Marek na jego widok spiął się i zrobił się nerwowy. Ja rozumiem, że facet jest przystojny ale Marek chyba nie sądzi, że jego świeżo poślubiona żona go zdradzi.

-Ja to mam jakiegoś pecha dzisiaj-powiedział Marek podchodząc do mnie po skończonym tańcu

-Czemu?

-Już drugi raz go widzę

-Wy się znacie?

-Tak. Nie rozmawiajmy o szczegółach

Kątem oka spojrzałam na owego mężczyznę. Uśmiechnął się, przyłożył telefon do ucha i wyszedł na zewnątrz.

-Chodź zatańczymy-Kuba złapał mnie za rękę i pociągnął na środek parkietu

Orkiestra zagrała właśnie wolny kawałek. Kuba położył ręce na mojej talii a ja swoje oplotłam wokół jego szyji

-Pragnę cię-wyszeptał cicho do mojego ucha

-Nie teraz kochanie. Później

-Proszę. Pójdziemy do samochodu. Nikt nie zauważy

-Nie mam narazie ochoty

-Rozumiem. Mam dla ciebie niespodziankę

-Jaką?-zapytałam zaciekawiona

-Za tydzień lecimy na Sycylię

Gangster z Sycylii Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz