Rozdział 85

7.5K 215 12
                                    

Ile razy popatrzę na ten podjazd pokryty sztucznym śniegiem, to coraz częściej nachodzą mnie myśli, że Michele coś przeskrobał. Będę musiała się go o to zapytać. Tylko najpierw muszę go się o to zapytać. A może on mnie zdradził z jakąś dziwką gdy spalałam i teraz próbuje to ukryć? Nieeee, chyba nie. Mam nadzieję, że nie. Zapytam się go co zmajstrował zamiast snuć dziwne podejrzenia. Najprawdopodobniej siedzi w bibliotece załatwiając interesy. Udałam się tam. Weszłam do pomieszczenia. Miki siedział za biorkiem i nie był sam. Był tam jeszcze Ivo i siedział na kanapie. Oparłam ręce o biórko i spojrzałam w oczy męża

-Podjazd jest cudowny. Bardzo przypomina mi o zimie w Polsce ale przyznaj się co przeskrobałeś

-Niiiiiic

Podejrzane

-Akurat. Zabiłeś kogoś?

-Jeszcze nie

-Jak to jeszcze?

-Kochanie, jesteś szefem mafii. Kiedyś napewno kogoś pozbawię życia, albo nim nagrodzę-uśmiechnął się

Obeszłam biórko do okoła siadając na kolanach męża. Spojrzałam na laptopa, tak z ciekawości co on tam robi. Widziałam tylko jakieś cyferki i pisało tam nazwy kilku wysoko procentowych alkoholi oraz kilka imion i nazwisko a przy nich jakieś sumki. Pierwszy raz widziałam coś co dotyczy jego interesów.

-To ten podjazd to prezent świąteczny?

-Jeden z dwóch

-Jesteś kochany-musnęłam go w usta jednak jemu było mało

Położył mi rękę z tyłu głowy i pocałował namiętniej wsuwając język do moich ust

-Już Ci nie przeszkadzam. O której kolacja?

-Osiemnasta pasuje?

Spojrzałam na zegarek w laptopie. Była czternasta trzydzieści. Aż tyle czasu już minęło? Kiedy?

-Pewnie, że pasuje. Idę zapytać Marka czy pomóc mu w czymś jeszcze

Wyszłam z pomieszczenia. Udałam się na poszukiwanie brata. Znalazłam go w kuchni. Kucharz Michele smażył naleśniki a Marek zawijał krokiety.

-Pomóc?

Marek odwrócił się w moją stronę.

-Jasne-przesunął się trochę aby zrobić mi miejsce

Tyle przygotowań dla siedmiu osób. Ale cóż, zamrozi się i będzie na inne dni jak umyśle sobie polskie jedzenie.

Robienie krokietów skończyliśmy robić pół godziny przed kolacja. Stołami, sztućcami i talerzami zajęli się Jess, Carlo i Emi. Miki przyszedł do  salonu ubrany w czarne spodnie i biała koszule, która opinała się na jego mięśniach. Wszyscy usiadłyśmy do stołu aby zjeść barszcz i uszka z grzybami.

-Skoro już wszyscy zjedliśmy barszcz. To chcemy wam z Jess coś powiedzieć-zaczął nie pewnie Marek-Zaręczyliśmy się i chcialiśmy zaprosić was wszystkich na ślub

-Napewno przyjdziemy. A skoro jesteśmy w temacie dobrych nowin to my z Sarą też mamy wiadomość. Sara jest w ciąży-powiedział wyraźnie dymny z tego Miki

-Będę ciocia

-Miki, spróbuj krokieta i pierogów

-Polskie jedzenie jest dziwne-mruknął Miki

-Ty jesteś dziwny-odszczekneła mu Emi

-Zajmij się swoim facetem, może co?

Carlo odsunał krzesło i klęknął na jedno kolano i ze spodni wyciągnął pudełko.

-Skoro wszyscy coś wyznają, to i bym chciał. Emilia, wyjdzisz za mnie?

-Tak-rzuciła mu się na szyję

-A skarbie. To dla ciebie-Miki podał mi małe pudełeczko

Co oni mają dzisiaj z tymi pudełkami? Wzięłam je od niego i otworzyłam. W środku były kluczki do samochodu.

Od Emi i Carlo dostałam zestaw moich ulubionych kosmetyków oraz perfum, od Jess i Marka dostała bardzo ładna jasno niebieską sukienkę, kolejna do kolekcji ubrań a od Ivo kolejny zestaw kosmetyków. Ogólnie można powiedzieć, że święta były udane i naprawdę czułam się jak w Polsce. Polskie zwyczaje, polskie potrawy. No czego chcieć więcej?

Gangster z Sycylii Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz