Opowiem wam dzisiaj historię, która przydarzyła mi się jakoś we wrześniu czy tam październiku. W każdym razie przed zdalnymi. Bez zbędnego przedłużania po prostu zacznę.
Czekałem sobie na przystanku na busa, żeby wrócić do domu. Mieszkam na takim zadupiu, że potrafię czekać nawet 2 godziny na busa. Słońce świeciło, a na ławce z daszkiem nie było miejsca, więc usiadłem w cieniu drzewa na kamieniu. A przynajmniej myślę, że było wtedy słońce. Sam już nie pamiętam. Byłem ubrany w zieloną kurtkę przez co wyglądałem jak jakiś gruby eskimos i miałem czapkę z daszkiem, która kupiłem chyba w Croppie. Schowałem swoje włosy pod czapkę.
No i gdy tak sobie siedziałem i słuchałem muzyki, podszedł do mnie starszy pan. No ogólnie taki dziadzio. I zaczął coś do mnie mówić więc zdjąłem słuchawki.
- Nie siedź na kamieniu. Jak ja kiedyś siedziałem to trafiłem do szpitala
Wstałem i bałem się. (Ludziofobia)
- Jesteś chłopakiem czy dziewczyną?
W tym momencie miałem taki zawał serca. Zastanawiałem się czy jak się odezwę to się kapnie, że "kłamię". Nie miałem też żadnego bindera czy stanika sportowego, żeby spłaszczał mi balast, więc nie wiedziałem czy sama kurtka starczy.
- Chłopakiem
Jak to powiedziałem to lęk wzrósł we mnie jeszcze bardziej. Bałem się, że się zorientuje, że jestem "kobietą".
- Jak masz na imię?
Tego się zupełnie nie spodziewałem.
- Łukasz
- Ładne imię
W tym momencie byłem taki szczęśliwy. Pierwszy raz przedstawiłem się komuś nieznajomemu w ten sposób.
- Łukaszku, słuchaj. Nie siedź na kamieniu, bo jak ja siedziałem do trafiłem do szpitala-
Nie pamiętam co dokładnie mówił. Ale opowiadał o swojej wizycie w szpitalu. Ja tylko słuchałem i nic nie mówiłem. Potem dziadzio kamień musiał iść i pożegnał się ze mną. Wydaje mi się, że było to coś w stylu "Do widzenia Łukaszku". Byłem wtedy taki szczęśliwy. Najlepszy dzień w moim życiu jak dotychczas.
Nigdy więcej nie spotkałem dziadzia kamienia, ale bałem się, że jak zobaczy mnie bez czapki lub bez kurtki spłaszczającej towar to się zorientuje i będę miał problem. Ale nic takiego nie miało miejsca.
No to na tyle z tej historii. Jak chcecie to mogę wam powiedzieć historię o tym jak "zostałem trans", a raczej dzień, w którym postanowiłem, że nie mogę dłużej tego zaprzeczać i zacząłem żyć jako facet. Uprzedzam, że mnie znienawidzicie za tą historię, gdyż byłem niezłym chujkiem. (Dalej jestem). No to do zobaczenia w następnym rozdziale
CZYTASZ
Jak to jest być wynaturzeniem czyli dziennik transpłciowego aseksualisty
Non-FictionAseksualiści stanowią 1 procent populacji a transpłciowi mniej niż 1 procent, więc należę do bardzo rzadkiego gatunku