Już mam dość tych świąt. To chyba najgorsze jakie miałem. Siedzę sam i nawet nie mam co robić. Próbowałem rysować, ale wyszło fatalnie. Jestem tak zmęczony, że najchętniej bym się położył i spał, ale wiem, że nie usnę. Dodatkowo czuję się okropnie. No i to tyle.
Przechodząc do rzeczy. Kocham bycie asem, ale z drugiej strony bycie nim jest trudne. Nigdy nie zrozumiem przes*ksualizowanego świata. To jest wszędzie i jest to dla mnie dość niekomfortowe. Wzbudza to we mnie to takie obrzydzenie jak jedzenie glizd. No może nawet gorzej. Moi znajomi o tym wiedzą, ale i tak gadają. Jakby naprawdę nie chciałem wiedzieć, że oni już to robili. Nie kontrolując tego wyobraziłem to sobie i teraz ciężko mi się na nich patrzy. Dalej się przyjaźnimy oczywiście, ale wciąż jest ten niesmak. Teorytycznie to jest legalne w wieku 16 lat, ale i tak według mnie ta granica powinna być wyższa. Potem wychodzą z tego nastoletnie ciąże, których już nie da się usunąć dzięki "kochanemu" rządowi. No ale cóż. Ja nie zrobię z tym nic i nikomu nie zabronię. Jakbym kogoś przyłapał na robieniu tego to pewnie bym odciął kontakt. Już na zawsze ten obraz by mi został przed oczami i za każdym razem widząc tą osobę bym sobie przypomniał. To byłaby niezła trauma. Ciężko się żyje jako nieliczna z osób z tego spektrum. Nigdy nie zostanę zrozumiany. I tak samo ja nigdy nie zrozumiem reszty. Wolałbym zachować tą kwestię jako temat tabu, ale duże zbiorowiska ludzi uznają, że to wprost cudowny temat na rozmowy. Strasznie to niekomfortowe. Porównałbym to do takiego typowego wujka na weselu, który robi nieśmieszne uwagi i żarty. Wiecie dobrze o jakiego mi chodzi. To mniej więcej tak się czuję słysząc te rozmowy WSZĘDZIE. Natknąłem się w internecie nawet na 13 latki, które to robiły. I to nawet nie był raz. Równie dobrze mogły kłamać, ale i tak niektórzy z nich robili to pewnie na poważnie. Przerażające to jest. Ja w wieku 17 lat nie widziałem nawet chuja na żywo (ani na zdjęciu też wsm nie) i jakoś mi się nie śpieszy. Wystarczy mi, że widziałem te realistyczne packery.
Druga kwestia dotyczy bardziej mojej orientancji romantycznej. Otóż dalej nie wiem jaka ona jest. Co to w ogóle znaczy kochać? Cenić czyjeś życie bardziej niż swoje? Bitch ja mam depresję i życie jakiegoś chwasta cenię bardziej niż swoje. Mieszkanie z kimś? Wcale nie trzeba być z kimś w związku żeby z nim mieszkać. Ja już sam nie wiem gdzie kończy się przyjaźń, a zaczyna coś więcej. W tej chwili nie jestem w stanie powiedzieć czy kocham mojego chłopaka czy po prostu go lubię jak najlepszego przyjaciela. Gdzie jest ta granica? Skąd wiadomo, że jest się zakochanym? Pozostaje jeszcze kwestia pocałunków i bliższego dotyku. To już wchodzi w ramy związku. Ale tu też się nasuwa problem. Sam nie wiem czy tego chcę. I to już nawet nie kwestia mojego chłopaka. Nawet się nigdy nie widzieliśmy na żywo i to się predko nie zmieni. Z jednej strony patrząc na to jak jest to przedstawiane w fikcji myślę, że byłoby to bardzo emocjonujące i fajnie by było spróbować. A natomiast z drugiej strony nie widzę siebie w takiej sytuacji. Tak blisko drugiej osoby. Raczej nie byłbym w stanie kogoś pocałować. Zjadłby mnie stres. A z drugiej strony bycie uległym słupem też nie brzmi zaciekawie. Strasznie zawstydzające. I nie wiem czy bym to polubił. Bo może być tak, że to podoba mi się tylko w fikcji. Dopóki nie dotyczy to mnie. I teraz znowu powrócimy do mojego chłopaka. On nie jest wielkim fanem tych rzeczy i nie zmuszałbym go do robienia czegoś czego nie chce. Nie jest to tak żebym ja tego jakoś specjalnie potrzebował. Tak naprawdę jest to ciekawość jakie to uczucie. I nie mam zamiaru się pocałować z byle kim by to stwierdzić, bo to nie w tym rzecz. On powiedział, że mógłby spróbować, ale ja już jestem spięty na samą myśl. I czy jeśliby byśmy tego nie robili to czym nasza relacja by się różniła od zwykłej przyjaźni. Już sam nie wiem gdzie jest ta granica i co ja tak właściwie czuję. Fajnie by było z nim mieszkać i ze zwierzątkami. Chociaż nie wiem jak sobie poradzę mieszkając z kimś. Samo nasze pierwsze spotkanie będzie dla mnie mocno stresujące. I to już chyba na tyle. Trochę się rozpisałem. Liczę na jakieś wasze komentarze
CZYTASZ
Jak to jest być wynaturzeniem czyli dziennik transpłciowego aseksualisty
Non-FictionAseksualiści stanowią 1 procent populacji a transpłciowi mniej niż 1 procent, więc należę do bardzo rzadkiego gatunku