Oficjalnie mam 17 lat. Został mi równo rok do mojej 18-stki. Z jednej strony się cieszę, ale z drugiej strony to już połowa wakacji za mną. I zgadnijcie kto dostał pierdolony okres w urodziny? :) On zawsze mi wszystko psuje. Mieliśmy jechać go Energylandii, bo w urodziny jest za złotowkę, ale w dupę pojechaliśmy. I to działa tylko na dzieci, więc już nie będzie żadnej więcej okazji. Mama mówi, że pojedziemy normalnie. Niby dalej fajnie, ale to nie zmienia faktu, że jestem smutny. Serdecznie dość mam już tego jebanego wodospadu. Przeszkadza mi w normalnym życiu. Jak ja kurwa nie wiem jak ja niby będę pracować. Nikt mi nie da na to urlopu, bo "to normalane". Co z tego, że brzuch boli mnie tak bardzo, że nie jestem w stanie wstać z łóżka. A jeszcze istnieje ryzko, że testosteron tego nie załatwi. A z moim szczęściem to tak właśnie będzie. A branie żeńskich hormonów i testosteronu nie ma sensu. A na wycięcie macicy to mogę iść tylko po zmianie danych czyli najwcześniej za 5 lat...a pewnie będzie dłużej. Ja już serio nie wiem co mam z tym kurwa zrobić. Nie chcę się rozbierać przed lekarzem. Myślę, że najlepiej byłoby sobie odpuścić i skończyć to niekończące sie cierpienie raz na zawsze...
CZYTASZ
Jak to jest być wynaturzeniem czyli dziennik transpłciowego aseksualisty
Non-FictionAseksualiści stanowią 1 procent populacji a transpłciowi mniej niż 1 procent, więc należę do bardzo rzadkiego gatunku