Przepraszam, że dopiero teraz, ale mam tyle sprawdzianów i nie jestem w stanie ich ogarnąć. Tak mnie to przytłacza, że najchętniej bym strzelił sobie w łeb. Znowu zaczynam myśleć czy nie wybrać życia w więzieniu. 0 pracy, darmowe jedzenie, darmowy dach nad głową. Chociaż bez komputera byłoby do dupy. To jedyny minus. Ale koniec mojego zbędnego użalania.
Po szkole poszliśmy z mamą do kliniki. Czekaliśmy w kolejce przez dobrą godzinę jak nie więcej. Koło mnie w poczekalni siedział jakiś człowiek. Nie wiem jakiej płci w wieku 14-17 lat na oko. Płakał. Nie mam pojęcia czemu. Była z nim jego mama i o czymś rozmawiali, ale niezbyt słyszałem, bo było głośno. W końcu weszliśmy do środka. Okazało się, że mama zrobiła mi pranka. Miała być lekarka a był lekarz. Zestresowało mnie to bardziej. Co jak co, ale kobiety są bardziej wrażliwe i łagodne. Pytał się o imię i pesel. Nie wiem jaki był cel w nazywaniu mnie "Max" ale stosowaniu żeńskich zaimków i słów typu "dziewczyna" czy "córka". Potem wyprosił moją mamę. Pytał się jak się czuję, o zabawy w dzieciństwie (tutaj nie powiedziałem całej prawdy, bo nie chciałem żeby stwierdził przez to, że nie jestem trans). Powiedziałem że bawiliśmy się w postacie z bajek. I w sumie to tak było. Pytał się czy odgrywałem męskie role. Powiedziałem, że tak. Chociaż były sytuacje, że bawiliśmy się w Winxy i byłem Tecną. Chociaż brał w nich udział mój brat cioteczny, który grał Stellę. Lekarz pytał się jeszcze czy uprawiam jakieś sporty i czy lubię się bić. W co się ubierałem w dzieciństwie. Kiedy poczułem, że coś jest nie tak. Jakie mam plany na przyszłość i kiedy bym chciał zacząć tranzycję. Kiedy bym chciał operację i gdzie. I to tyle z tych, które pamiętam. Potem przyszła moja mama i się zaczęło. Lekarz jej tłumaczy, że mam dysforię i przez to cierpię. Że to nie jest żadna choroba, ale się ją leczy (hormonami, operacjami). I tam jej tłumaczył jak wygląda sprawa z transami. Mama zaczęła mówić, że się boi jak mi się zmieni zdanie, bo to nieodwracalne. Co będzie jak się zakocham. Tutaj lekarz chciał jej wytłumaczyć, że orientacja nie ma nic do rzeczy, ale nie dała mu dokończyć. Mówiła, że moje życie to tylko internet i się naczytałem jakiś rzeczy (od transów). Lekarz mówił, że on by wolał żebym skończył szkołę i dopiero wtedy zaczął brać t, ale powiedziałem, że po prostu nie dam rady. Coś tam mówił, że do endokrynologa by wypadało się udać, bo od niego się hormony dostaje. W tym momencie mama się przeraziła. Że co tak szybko. Że jej na osobności mówił że poobserwuje mnie 2/3 lata i dopiero wtedy. Lekarz jej powiedział, że widać czego ja chcę i coś tam jeszcze. W każdym razie nie dostanę tych hormonów od razu. Na koniec kazał nam iść do psychologa po diagnozę. Wątpię żeby to było jedno spotkanie. Nie mam pojęcia kiedy to będzie (i czy mama sobie nie odpuści). Nie wiem jakie terminy będą, więc znowu mogę czekać ponad miesiąc. (A to nie był NFZ bo mama płaciła). No to chyba tyle. Bajo
CZYTASZ
Jak to jest być wynaturzeniem czyli dziennik transpłciowego aseksualisty
Non-FictionAseksualiści stanowią 1 procent populacji a transpłciowi mniej niż 1 procent, więc należę do bardzo rzadkiego gatunku