Mój strach ze względu na tranzycję można podzielić na 2 części.
1.Strach przed operacją
Jak już mówiłem, boję się lekarzy. Nigdy nie byłem na stole operacyjnym, a nawet w szpitalu. (Nie liczę wizyt u kogoś). Ogólnie już sam zapach szpitala powoduje we mnie odruchy wymiotne i po prostu jest mi słabo. Ciemnienie przed oczami i ogólnie stan zwany "zaraz zemdleję". Dlatego wszystkie wizyty były szybkie i resztę czasu spędzałam w samochodzie, czekając na rodziców. A teraz (no za 2 lata gdzieś) będę zmuszony sam iść dać się pokrajać.Teorytycznie będę uśpiony podczas, ale to i tak nie zmienia tego, że bardzo się boję. A żeby mnie uśpić trzeba będzie włożyć mi wenflon (nigdy go nie miałem), a ja wiem jak bardzo boję się igieł i jak bardzo bolą. Nie wiem jak oni to robią, ale muszą wepchnąć tą igłę do ręki co będzie trwalo dluzej niż takie szczepienie. Przynajmniej tak myślę. A później będę patrzył na tą rękę i będę doznawał zawału. Igły wbite w skórę...(>︿<). A potem jest ten ból pooperacyjny, który może trwać do kilkutygodni. Podobno jest aż tak źle, że nie potrafią sami o siebie zadbać.(Ciekawe czy będzie to ból porównywalny do najgorszego w moim życiu, czyli jebanego okresu)2. Strach przed reakcją ludzi
Zdanie randomów mam głęboko gdzieś, ale nie wiem jak sobie poradzę z klasą. Nie chcę być znowu gnębiony. Przez nich wpadłem w głęboką depresję. Naprawdę nie chcę przechodzić tego znowu. To było istne piekło. A szkoły nie będę zmieniać rok przed maturą. Na dodatek około co 2-3 tygodnie jeździmy do bliskiej rodziny (babcia, ciocie itp). Ile to już razy nasłuchałem się ich homofobicznych komentarzy. Jakie to są zboczeńce i, że to wymysł współczesności. Nawet nie próbuję z nimi gadać, bo to gadać jak do słupa. Naprawdę się boję ci się stanie jak się dowiedzą, że jestem trans. To jest jeszcze gorsze. I tak mi już mówią, że jestem za mało dziewczęcy i powinienem zacząć o siebie dbać. Nosz kurwa. Zawyczaj jak tam jedziemy do innego do innego pokoju i unikam ich wszystkich. Pewnie będą próbowali mnie przekonać, żebym tego nie robił. Dalej by mnie missgenderowali (tym razem specjalnie) i podkreślali jaką to ja "dziewczyną" nie jestem. I pewnie byłoby też pierdolenie, że nigdy nie będę chłopakiem i kto będzie chciał się ożenić z takim "czymś".
CZYTASZ
Jak to jest być wynaturzeniem czyli dziennik transpłciowego aseksualisty
Non-FictionAseksualiści stanowią 1 procent populacji a transpłciowi mniej niż 1 procent, więc należę do bardzo rzadkiego gatunku