Żyję. Zastanawiacie się pewnie czemu nie zniknąłem. Nie było jakieś konkretnej przyczyny. Skończyły mi się tematy do obgadania, a nie chcę robić z tej książki shitpostu. Jak macie jakieś pomysły to możecie napisać. A drugim głupszym powodem jest to że zapomniałem o istnieniu tej książki. Tak bardzo mnie pochłonęła szkoła i problemy. Jest tak samo źle jak było. Nauki jest za dużo i nie jestem w stanie się tego wszystkiego nauczyć. I to mówię z perspektywy debila, który musi posiedzieć tydzień nad książkami by dostać 2. Klasa to jakieś rozwydrzone małpy. Drą ryja przy każdej możliwej okazji i nawet kładą gumki (dokładnie takie jakie myślicie) na biurko nauczyciela. Nie nadaję się do takiego towarzystwa. Wykańcza mnie to wszystko psychicznie i fizycznie. Nie istnieje sposób by temu zaradzić. Chodzić do szkoły i uczyć się muszę. Jedyne co by mnie uratowało to zdalne, ale nie wiem czy dalej mogę na nie liczyć. Bardzo bym chciał, ale myślę, że nie zamkną szkół nawet jak będzie milion zakażeń. No i to tyle z tych chujowych rzeczy.
Dla odmiany coś dobrego. Mama kupiła mi worek bokserski, rękawice i deskorolkę na święta. Trochę przedwcześnie, ale głupio byłoby dawać deskę w zimę, gdy śnieg pada i nie da się nawet pojeździć. Mam cruisera (taki inny typ deski). Służy głównie do jazdy, ale tricki też można robić. Ma większe kółka i lepiej skręca. Można powiedzieć, że trochę się wkręciłem i jeżdżę codziennie z siostrą. Na początku jeździła na mojej, a potem kupiła sobie fiszkę (taka malutka, plastikowa deska). Podoba mi się jazda. Może nawet jestem odrobinę szczęśliwy jak to robię. Zaniedbałem przez tą deskę boks, ale myślę, że nadrobię sobie w nadchodzące dni wolne. Być może nawet pójdę z kolegą na treningi. Bardzo bym chciał się z kimś pobić na poważnie. Głupio to brzmi, ale wydaje mi się ciekawe. Można powiedzieć, że się biłem z jednym kolegą (w sali od matmy XD). Chociaż nie nazwałbym tego walką. Przez chwilę waliliśmy się nawzajem nie broniąc się. Nie była to pełna siła, ale i tak trochę bolało. Żadnych obrażeń z tego nie wynieślimy. Tylko chwilowy ból przez kilkanaście sekund. To nic przy bólu, który przechodzę 24/7 przy okresie. Wiele muszę się nauczyć zanim zacznę się bić z ludźmi. No i wypadałoby schudnąć, a to jest wyzywanie. Musiałbym nabrać też kondycji. Nie wiem jak z tym będzie, bo dość szybko się poddaję jak mi coś nie wychodzi. Szczególnie gdy na efekt trzeba czekać tak długo. Głównie to wina depresji i dysforii, która odbiera mi chęć do wszystkiego. Mimo to chciałbym nie zmarnować pozostałego mi czasu. Jeszcze 256 dni do osiemnastki i jeszcze ze 2 lata do operacji. Wszystko zależy kiedy dostanę diagnozę i kiedy będę mieć pieniądze. Jeśli rodzice by mi pomogli to byłoby to dużo szybciej. Nie mam pojęcia jak to wytrwam...
CZYTASZ
Jak to jest być wynaturzeniem czyli dziennik transpłciowego aseksualisty
Non-FictionAseksualiści stanowią 1 procent populacji a transpłciowi mniej niż 1 procent, więc należę do bardzo rzadkiego gatunku