~34~ Tak strasznie przepraszam...

431 18 9
                                    

Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.

(Perspektywa Iana)

/Przerwa przed pierwszą lekcją, poniedziałek/

Zwleczenie Mayi z łóżka rano było istną katorgą, naprawdę nie wiem co mnie podkusiło aby podpuszczać ją do picia większej ilości alkoholu i do siedzenia u Rosaline aż tak długo.

Chociaż w sumie to tego drugiego nie żałuje, jak widać Julia miała rację i Rose jednak coś do mnie czuje. Niestety coś ją przed uwolnieniem tego hamuje. Dodatkowo wczoraj zachowywała się dziwnie normalnie. Zupełnie jakby ani ona ani jej rodzina nie była w niebezpieczeństwie.

No właśnie niebezpieczeństwo, odruchowo rozejrzałem się po korytarzu w poszukiwaniu chodzącego zagrożenia w postaci Kaliego. Mayę na szczęście udało mi się już dowlec pod jej własną klasę i pozostawić pod skrzydłami innych koleżanek z klasy.

Miałem nie odpartą ochotę znaleźć tego śmiecia którego jeszcze kilka dni temu uważałem za najlepszego przyjaciela i skopać mu dupę. Oczywiście wiedziałem że w jego głowie nie jest dobrze jednak wierzyłem że nie jest aż takim psycholem jak brat i ojciec by uderzyć dziewczynę. Jak widać się myliłem, bo nie dosyć że zaatakował kobietę to jeszcze przypominam że uważał się za jej chłopaka. A prawie udusił ją gołymi rękami to nie jest normalne.

Najgorsze w tym wszystkim jednak jest to ze ja nie mogę z tym nic zrobić, gdybym go zaatakował to skończyłoby się to na porachunkach dwóch wiodących Mafii Irvine. Naraziłbym całą moją rodzinę i wszystkich naszych ludzi. Nie mogę go dotknąć więc jedyne co mi pozostaje to czekać aż to on zrobi pierwszy ruch.

Kalijusz doskonale wie o tym że Rose jest przyjaciółką Mayi i że coś zaczyna się dziać między mną a dziewczyną i jestem wręcz pewny że wykorzysta ten fakt by wbić szpilę i mnie i mojej siostrze.

Moje rozmyślenia przerwał sam ich powód, który właśnie z jednym ze swoich firmowych i kpiących uśmieszków wszedł na korytarz. Aż tak go ucieszyło to co zrobił Rose?

-Witaj Ian. -posłał mi spojrzenie pełne kpiny.

Mimowolnie zacisnąłem ręce w pięści i z ledwością się powstrzymałem by nie odbić się od tej ściany i mu nie zajebać.

-Kalijusz, co tam u brata? Trzyma się po przegranej? -spytałem.

Z rozbawieniem wymalowanym na twarzy patrzyłem jak z tej jego spływa kpina ustępując miejsca rozwścieczeniu. Zazwyczaj nie posuwałem się do tak dziecinnego wbijania szpilek, wolałem pozostawać chłodnym i do tego typu spraw podchodzić jak do interesów, z rozwagą. Jednak doskonale wiedziałem co jego ojciec zrobił z moją matką i w mojej głowie pojawiały się scenariusze w których on jako jego syn podobnie krzywdził kolejną ważną dla mnie kobietę.

-Jak się domyślasz już planuje zemstę. I z tego co słyszałem będzie ona słodka. -odpowiedział kiedy już doprowadził się do poprzedniego stanu.

Tym razem to moja mina zrzedła bo wiedziałem że mówi w pełni poważnie. Tak naprawdę to już wcześniej zdawałem sobie sprawę z tego że na tym co już zrobił nie poprzestanie.

-Jak widać każdy mężczyzna z waszej rodziny ma czelność krzywdzić kobiety. -prychnąłem pod nosem jednak na tyle głośno by usłyszał.

Tak jak się spodziewałem podziałało niczym płachta na byka, w kilka sekund pokonał dzielącą nas przestrzeń a jego prawa dłoń dosłownie wystartowała jak z procy w moją twarz. Na szczęście znam go na tyle by wiedzieć o tym jak bardzo nie potrafi panować nad swoją agresją więc bez większego problemu złapałem jego pięść w locie.

Nawet krok może wywołać lawinę. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz